rozdział 26. Coś mocniejszego niż przysięga wieczysta

390 24 4
                                    

   Dobrze, więc na wstępie... co ja chciałam... a tak, podziękować wszystkim, którzy to czytają za gwiazdki, komentarze i wyświetlenia. Cieszę się, bo opowiadanie niedawno dobiło 2000 odsłon, a to... już jest dla mnie naprawdę dużo. Przez ten tydzień nie ani miałam siły, ani chęci pisać. Dziś było ostro, bo pisałam test szóstoklasisty. Podsumowując: Matmę sprawdzałam (nie wiem jaka będzie punktacja procentowa i w ogóle) i mam narazie chyba bezbłędnie, ale to co ja napisałam, a co przeniosłam na kartę odpowiedzi to dwie różne rzeczy 😑Znaczy matmę sprawdzałam w internecie i porównywałam z dwoma Mat-geniuszami,więc... Gorzej z polskim, więc jak będę miała 75% lub 80% to będzie Max;) A niby z polaka jestem lepsza👌🏻 Angielski mam nadzieję, że na 100%^~^. Mam problem z interpunkcją, więc gdyby gdzieś brakowało przecinka, albo byłby napisany dodatkowo, to proszę, aby nie zwracać na to uwagi, lub możecie napisać to w komentarzu. Będę wdzięczna, bo byłaby to dla mnie ogromna pomoc;)
* * *
21 listopada 1997 r.
Można powiedzieć piąty miesiąc poszukiwania horkruksów.

Wiem, że minęło sporo czasu odkąd wyruszyliśmy, ale ja nic na mój refleks nie poradzę. Jestem Hermiona, mam siedemnaście lat i (nie chwaląc się) przewyższam inteligencją nie jednego. Tak jak mówiłam jesteśmy poza miejscem zamieszkania (o luju jak to tandetnie brzmi). Może jesteśmy w lesie, może nad jeziorem, obok jakiegoś starego, małego miasteczka. Sama chciałabym to wiedzieć. Dziwne, że jesteś pełnoletnia (?) i nawet nie wiesz gdzie jesteś.
Wracając będę pisała ten dziennik/pamiętnik by nie wpaść w paranoję. W zasadzie to nie jestem sama, bo jestem ze swoim... em... takim... przyjacielem trochę bliższym, Harrym. Zresztą to i tak jest zbyt skomplikowane, by się nad tym rozczulać w jakiejś nudnej książce, która i tak jak zachowa się przez pięćdziesiąt czy ile tam lat, będzie wyśmiewana przez młodsze pokolenia naszych dzieci, wnuków, ba, a może nawet prawnuków. Dziwne uczucie, prawda? (Acha, piszę sama do siebie. Chyba naprawdę jestem osamotniona.)
Wracając, jestem tu tylko z moim (to zbyt pogmatwane) chyba przyjacielem. Może ewentualnie kimś więcej. Dobra... grrr, miałam o nim nie myśleć, bo niby kim on jest? Tylko Wybrańcem, jest słaby jeśli chodzi o naukę i ma piękne zielone oczy i te kruczoczarne włosy... Hermiona!!! Nie myśl o nim! To głupek! Nikt ważny! Koniec! Finito!
Poza tym całe te nudne dni i noce spędzam na bezowocnych próbach rozwiązanie tej głupiej zagadki. Voldek za to już powinien smażyć się w piekle, choć prędzej czy później to nastąpi, jeśli Wybraniec zacznie coś robić i obmyślać strategie różnego rodzaju. Przynajmniej bez Rona panuję tu większy spokój i nie muszę sprzątać niczyich skarpetek. Zgredek by się ucieszył. Poczciwy skrzat teraz napewno walczy ze złem, a my? Stoimy w miejscu. Koniec, tak to koniec! Zaraz coś wymyślę! Kończę pa!

I Hermiona Granger odłożyła gruby, czarny notes pozaklejany różnorakimi naklejkami. Zwinnym, kobiecym ruchem wsadziła go pod poduszkę, mając nadzieję, że Harry jej nie widział. Wstała i zamierzała udać się do kuchni po szklankę soku dyniowego. Pisanie pamiętnika odpręża-pomyślała. Sięgnęła do lodówki po karton. W między czasie odgarnęła swoje długie, kręcone pasma włosów. Światło lampy naftowej odbijało się od jej orzechowych oczu. Sięgnęła do szafki na ścianie by wziąć szklankę i... bummmm
Szklanka upadła na podłogę i rozbiła się w drobny mak. Oszołomiona Miona zrobiła jeden nieuważny krok i wdepnęła w odłamki szkła.
I zamiast koloru orzechowego, w oczach tliły się krystaliczne łzy.
I krew tańczyła w zwłokach szklanki.
Hermiona cicho jęknęła, tak by nie okazać po sobie bólu. Na każdy najcichszy odgłos był czujny Harry, który wychodząc właśnie z łazienki zauważył ranną dziewczynę. Bez większego namysłu podbiegł do Hermiony.
-Mionuś co ci się stało?-chwycił ręcznik i owinął nim stopę dziewczyny.
-Ach, długo by opowiadać-skończyła zamykając oczy.
-Boli?-zapytał przejęty.
-Nie łaskocze-odpowiedziała i zaczęła się śmiać a w ślad za nią także Harry.
Chłopak wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko. Położył ją delikatnie i poszedł do łazienki po spirytus.
-A teraz...-zaczął.
-Zapiecze-wypaliła.-Wiele razy to przerabiałam.
I zapiekło. Uuu szczypało, ale co tam. Nie takie bóle się przechodzi w życiu.
Potem przez pare godzin Harry próbował wyjąć z jej nogi odłamki szkła.
-Harry...
-Tak?
-Proszę obiecaj mi coś, ale tak naprawdę.
-Czy to jest silniejsze niż przysięga wieczysta?
-Dokładnie.
-Więc czym mogę ci służyć?
-Obiecaj, że zawsze będziesz obok.
I pocałowała go w nos.
* * *
Ten rozdział jest tak pisany na spontana, że nie wiem czy mi wyszedł;) Jakby co później będę poprawiać. Na koniec, nie mogłam się powstrzymać, więc ten obrazek jest specjalnie dla:
Kochaneczki_Potterka

Specjalna dedykacja dla:mrs_motykaa która zachowała się dzisiaj jak prawdziwy bohater;) Podziwiam i jestem dumna😘                          KopytekStefana

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Specjalna dedykacja dla:
mrs_motykaa która zachowała się dzisiaj jak prawdziwy bohater;) Podziwiam i jestem dumna😘
KopytekStefana

Życie lubi płatać figle-HarrmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz