rozdział 24. Nigdzie nie jest bezpiecznie

343 25 7
                                    

              Tak na wstępie ogólnie jestem ciekawa czy ktoś to w ogóle czyta. Piszcie w komentarzach swoje propozycje, bo:
-może macie pomysł na jakiś wątek lub postać
-bądź chcielibyście coś zmienić
Jestem trochę przybita przez sytuację, która panuje w mojej klasie. Mam kiepskie pomysły i wszystko jest ogólnie do niczego. Moja wytrzymałość została zszargana, bo spotykam na swojej drodze (nie odnosi się do tych, którzy są tu na wattpadzie i ogólnie w internecie) typy osób, które wywołują u mnie wymioty, a mianowicie:
-potocznie "kable" i donosiciele
-plotkarze, hejterzy itp.
-ci co dominują teraz, czyli ci, którzy specjalnie by cię sprowokować wyzywają cię, pokazują środkowy palec i... Jest wiele takich zachowań, ale ograniczę się do tych dwóch, które mnie najbardziej denerwują. Dobrze, nie chcę przynudzać i opowiadać co się ostatnio wydarzyło, więc przejdę do rozdziału...
                    *************
Hermiona leżała na swoim obskurnym łóżku (jak zwykle) czytając jakąś książkę. Rude włosy były związane w niechlujny warkocz, który (przy jej dużej pomocy) zrobił Harry. Dziwnie się czuła jako jedyna dziewczyna wśród chłopaków, zwłaszcza przyjaciół. (Takie BFF😑) Czuła się szczególnie zmieszana podczas posiłków, kiedy siedziała przy drewnianym stole obok Harrego i Rona. Rudy jest dla niej dość prosty w obsłudze, a jednocześnie by się do niego dostać jest potrzebna instrukcja. I to dość szczegółowa. W mgnieniu oka przewróciła się na drugi bok, a książkę włożyła pod poduszkę. Patrzyła w górę z taką pasją cieknącą z jej oczu jakby patrzyła na niebo pełne niezwykłej urody gwiazd. Obok niej położył się Harry.
-Jak myślisz kiedy mamy się przenieść?-zapytał i popatrzył na dziewczynę.
-Nie wiem, ale chyba jak najszybciej-odpowiedziała, ale jej wzrok nadal był utkwiony w niebie.-Może jutro?
-Pasuje.-przewrócił się w jej stronę, oparł się na łokciach i pochylił się nad nią. Teraz nie uciekła wzrokiem. Zbliżył się i dał jej całusa.
-Idź już.-wygoniła go z uśmiechem.-Bo jeszcze Ron zaraz tu wejdzie.
Harry też się uśmiechnął. Tak jak powiedziała Miona chwilę później w namiocie pojawił się Ron, ale ona była szczęśliwa: pierwszy raz pocałunku z Harrym nie przerwał jej nikt...
Noc była ciężka dla Hermiony. Śniła jej się cała rodzina, mama, tata, Penelopa i Teddy oraz Weasleyowie. Najbardziej tęskni za bratem, bo z siostrą się już dawno pokłóciły, a końca ostrych słów nie było widać. Wszyscy sprawiali wrażenie jakby jej nie widzieli i wodzili wzrokiem po wysokich koronach drzew w lesie. Niejednokrotnie starała się im zakomunikować, że ona tu jest. Kiedy werbalnie nie pomogło próbowała gestami. Machała rękami jak zepsuty wiatrak i nic. Nikt nawet nie drgnął. Wyglądali inaczej. Trochę tak jakby już nie żyli.
Mama Hermiony wreszcie na nią spojrzała. Migdałowe oczy pozbawione blasku wodziły od stóp do głowy dziewczyny. Nie, to nie może być prawda...
-Aaaaaaaaaaaaa!!!!
Wszyscy w mgnieniu oka wstali z łóżka. Ron i Harry popatrzyli na siebie.
-Stary co to było?-zapytał tym samym głupio zdziwionym głosem.
-Chyba Hermiona-wycedził szybko Harry.-Weź różdżkę i chodź.
I wstali. Był środek nocy, więc Harry wziął małą lampę naftową, za to Ron krzyknął: lumos, a z jego różdżki wypłynął strumień białego światła.
-Her...miona... Czy to ty?-zapytał niepewnie Ron.
-Nie Sam-Wiesz-Kto-odpowiedział głos z ciemności.
-O kurde, Harry lepiej wiejmy...
-To oczywiste, że ja RON-krzyknęła Hermiona.
Podeszli bliżej.
Zobaczyli Hermionę.
Całą zalaną potem, płakał, jej oczy były czerwone tak jak nos. Włosy jeszcze bardziej potargane niż zwykle.
-Ja-palnął Ron z uśmiechem.-Co ci się stało?
-Miałam koszmar, ale to nie ważne-pociągnęła nosem.-Dobrze idźcie spać. Poradzę sobie.
-Ron przynieś chusteczki-powiedział Harry i usiadł na łóżku Hermiony.-Ja z tobą zostanę- mocno ją przytulił.
-Taaa... jasne-powiedział rudy i odszedł.
-Nie bój się nic ci się nie stanie. Ja i Ron tu jesteśmy-powiedział do dziewczyny.
***
Ranek zaczął się bezskuteczną próbą zniszczenie horkruksa. Jednak on chyba jednak jest niezniszczalny.
-Na niego nic chyba już nie podziała-stwierdził Ron. Próbował ruszyć owiniętą w bandaż ręką.
-Nigdy nie warto tracić nadziei-powiedziała szybko Hermiona i spojrzała na Rona.
***
Szli polną drogą wydeptaną przez stado wielkich nóg. Harry szedł obok Hermiony, za to Ron z tyłu tulił radio. Od tygodnia nic nie robi tylko słucha jakiejś magicznej stacji.
-Co się stało, że Ron jest taki smutny, unika mnie, ciebie, jest inny, taki...dziwny?-zapytała Harrego Hermiona.
-Nie wiem. Po prostu nie rozstaje się z tym radiem. Boję się, że oszalał. Ciągle tylko sam, sam.
-Też się o niego boję. Co bądź to bądź, ale to nasz przyjaciel i nie chcę by coś mu się stało.
-Miejmy nadzieję, że jest na to jakieś normalne wytłumaczenie.
-Chyba tak... Chciałabym, ale pewności nie mam.
***
Tak jak mówiłam, jestem przybita i ten rozdział mógł nie wyjść mi tak jak chciałam, ale mam nadzieję, że nie jest tak źle. Dedykuję rozdział:
Heremione
Całusy, KopytekStefana🍥

Życie lubi płatać figle-HarrmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz