1.Wakacje u Weasleyów

1.3K 50 12
                                    

                      Harry, Ron, Hermiona i      Ginny spędzali wakacje w norze. Pomino, że dochodził ich kres wszyscy cieszyli się na powrót do szkoły. Będzie im brakować przytulnego domku, wspaniałego ogrodu i pachnącego owocami sadu, po którego drzewach całe lato wspinali się Gryfoni. Ponad to w progach nory zjawił się Bill z Flegmą, co sprawiło, że nikt nie chciał przebywać w jej pobliżu. Przyszedł czas, że wszyscy musieli udać się na Pokątną, by zakupić przybory, które będą im potrzebna  w Hogwarcie. Przenieśli się tam dzięki proszkowi Fiuu. Na pokątnej najpierw odwiedzili sklep Madame Malkin z szatami. Ku ich nieszczęściu spotkali tam Malfoya.
-Matko, nie przejmuj się smrodem. Właśnie wszedł tu zdrajca krwi i dwaj mieszańcy-powiedział tłumiąc śmiech. Pani Malfoy nawet się nie zaśmiała. Jej mina nadal przypominała wyraz miny, kogoś kto właśnie powąchał końskie łajno.
-Malfoy słyszałem, że twój ojciec już grzeje miejsce dla ciebie w Azkabanie- powiedział Harry, a Ron i Hermiona się zaśmiali.
-Śmiesz mnie obrażać, Potter. O nie! Mojego ojca ci nie popuszczę-wykrzyczał i wyjął różdżkę-Cruc...
-Protego- wykrzyczała Hermiona i uchroniła Harrego przed zaklęciem.
-O Potter! Twoja narzeczona?!?- zaśmiał się szyderczo, a Harry i Hermiona odsunęli się od siebie.
-Malfoy, nie wiem jaka jest prawda, ale różnie gadają. No wiesz, kręcisz się ze śmierciożercami, a to pozostawia wiele do myślenia- wycedziła Hermiona.
-Mój ojciec dowie się o tym!
- Jak byśmy ci opowiedzieli, co po nocach robi twój ojciec w Ministerstwie, to by ci wypadły te tlenione kudły- zaśmiała się Hermiona, a za nią w ślad inni.
-Matko chodźmy gdzie indziej tu są same szumowiny- powiedział i wyszli razem ze sklepu z dumnymi, napuszonymi minami.
- Czego chcecie?-zapytała oburzona Madame Malkin.
-A po co się do pani przychodzi- zapytał Ron.
* * *
Następnie udali się do Magicznych Dowcipów Weasleyów. Kolorowy sklep zachęcał klientów z całej ulicy. Dwaj wysocy mężczyźni ubrani w eleganckie szaty namawiali do zakupów w ich sklepie.
- Panie, amortencja! Ach no tak! Wam o tak się nie przyda, bo macie i tak dobre wzięcie, nie?
- Bardzo śmieszne!-powiedziała Hermiona.
- Fred! George! Chodźcie na słówko!- wykrzyczała Ginny i wszyscy udali się w zaciszne miejsce.
Hermiona nie czekała. Ciekawość zżerała ją od środka. Chwyciła za opakowanie uszu dalekiego zasięgu, rozerwała je i udała się w ich stronę.
-Ginny, czego ty od nas wymagasz?
- Proszę was tylko o dwa litry eliksiru miłosnego.
-Nie ma mowy!-powiedziały razem dwa męskie głosy.
-Proszę!!! Jest mi bardzo potrzebne.
-Po co!?!
-Bo pstro!
-Dobrze, ale zaliczkę przyjmujemy z góry. Umowa stoi?
- Oczywiście!
Po chwili wyszli z komórki i wrócili do rutyny.
-Idziemy?-zapytała Ginny.
-Tak- powiedziała niepewnie Hermiona. Była w szoku. Po co Ginny amortencja!?! Ona się tego jeszcze dowie! Prędzej czy później...
Pierwszy rozdział gotowy😀 Mam nadzieję, że się spodoba.
Całusy, KopytekStefana

Życie lubi płatać figle-HarrmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz