Rozdział 5

3.7K 419 44
                                    

Po rozmowie z mamą zabrałam się za pisanie artykułu. Nowa szefowa chce, żeby był porywający. I gotowy na jutro. Odsłoniłam okno i ze zdziwieniem zauważyłam, że wszystko wygląda tak samo jak wtedy, kiedy się wprowadziłam. Jakby nic się nie wydarzyło. Woda w fontannie była przezroczysta, prawie zamarznięta. Nie było plam krwi. Ani śladów po ludziach, którzy próbowali znaleźć wskazówki mające pomóc w znalezieniu mordercy. Niczego nie znaleźli. Oprawca chodził po świecie wolny. A mały Danny leżał w kostnicy.

Stwierdziłam, że nie dam rady dziś niczego napisać. Zjadłam lekką kolację, ubrałam się w wygodne spodnie i bluzę, po czym wyszłam, kierując się w stronę mieszkania Irwina. Otworzyła mi drobna dziewczyna z sięgającymi ramion ciemnoniebieskimi włosami. Perłowo białe zęby kontrastowały z jej czarnymi oczami i dużym tatuażem na lewej ręce przedstawiającym aparat. Ubrana była w białą bluzkę na ramiączkach i dżinsy, a na szyi zawiesiła lustrzankę.

- Ee... cześć - odezwałam się niepewnie. - Chyba przyszłam nie w porę.

- Hej. Bardzo mi miło - rzuciła, zrobiła mi zdjęcie i zaprowadziła do kuchni, jedynego pomieszczenia, które Irwin tu lubił. - Trafiłaś na idealny moment. Oczywiście Irwin zdążył mi już opowiedzieć o tobie wszystko, co sam wie - zaśmiała się. - Nie jest tego wiele. Zwykle potrafi bardzo szybko wyciągnąć z ludzi wszystkie informacje, których potrzebuje. Jestem Editta i nie jestem jego dziewczyną. Kto by chciał być z takim burakiem. - Znowu się zaśmiała i w porę złapała jabłko, które chłopak posłał w stronę jej głowy.

- Edi nie należy do najmilszych osób, ale jest jednym z trzech czynników pomagających zapomnieć o otaczającej nas wspaniałej rzeczywistości. A to jest dziś naszym celem, jak obiecałem - odezwał się Irwin z uśmiechem, siedząc przy komputerze, a raczej trzech komputerach, w rogu kuchni.

A więc to dlatego kuchnia była jego ulubionym pomieszczeniem. Miał tu swój raj: komputer stacjonarny i dwa laptopy, mały telewizor ustawiony na szafce kuchennej i wielką żółtą kanapę znajdującą się mniej więcej na środku pomieszczenia. Jedzenie leżało na blatach i na podłodze. Nie było stołu ani lodówki. Nigdy wcześniej nie widziałam kuchni bez lodówki.

- Musiałem sprzedać lodówkę, bo brakowało mi kasy na kupno nowego komputera - wyjaśnił, widząc, że rozglądam się ze zdziwieniem.

Poza przytulnie urządzoną kuchnią po lewej stronie mieszkania, wszystko wyglądało mniej więcej tak jak u mnie. Smutne szare ściany małego przedpokoju, na wprost wejścia zamknięte skrzypiące drzwi do sypialni, z której jedyne okno pozwalało podziwiać ogród. A po prawej stronie przedpokoju - wejście do obskurnej łazienki z pękniętym lustrem i starym prysznicem rozchlapującym wodę po wszystkich ścianach. Wprawdzie nie sprawdzałam, czy u niego drzwi także skrzypią, a prysznic chlapie na wszystkie strony, ale podejrzewałam, że tak jest.

- Więc jak wygląda twój tajny przepis na oderwanie od codzienności? - spytałam, zajmując miejsce na kanapie obok Editty. Nie przestawałam rozglądać się wokół siebie. To, co widziałam, potwierdzało jego słowa o szczególnej sympatii dla galaretek. Saszetki z proszkiem leżały dosłownie wszędzie. Zastanawiałam się tylko, gdzie trzyma je, gdy są gotowe, skoro tak chętnie pozbył się lodówki. Musiałam przyznać, że Irwin nie przestawał mnie intrygować.

- Do szczęścia wystarcza mi moja urocza przyjaciółka - odpowiedział, tym razem rzucając w jej stronę mandarynką, którą również złapała i zaczęła obierać. - Galaretka - dodał, a my wybuchłyśmy śmiechem. - I to. - Podszedł do zlewu napełnionego wodą i zanurzył w niej rękę, by wyjąć wielką butelkę whisky.

- Otóż to, cały on. Dziwak i alkoholik - skwitowała Editta. - Poczekaj, aż zobaczysz, w jakim tempie potrafi opróżniać butelkę. Kiedyś, kiedy piliśmy piwo, fotografowałam go co pięć minut, żeby na następny dzień zobaczył, jak żałośnie wygląda, gdy się upija. Nie zobaczył niczego szczególnego. Ja właściwie też nie. On po prostu zawsze wygląda żałośnie. A ja zawsze wszystko fotografuję. Kiedyś moje wystawy będą znane na całym świecie, zobaczycie. Nikt mnie nie powstrzyma, zabiję każdego, kto wejdzie mi w drogę. - Parsknęła śmiechem, ale zaraz zreflektowała się i rzuciła Irwinowi przepraszające spojrzenie. - Wybacz. Jak zwykle za dużo gadam.

Wypiłam szklankę trunku, który podał mi Irwin, w czasie, gdy oni opróżnili po trzy. Bawiłam się całkiem nieźle. Śmialiśmy się, jedliśmy galaretki w czekoladzie, a oni rzucali w siebie owocami. Widziałam, że naprawdę się lubią. Mimo ciągłych docinek byli sobie bardzo bliscy. Pomyślałam o Ryanie. Żałowałam, że po tym, co się stało, między nami nie jest już możliwa nawet przyjaźń.

Ani się obejrzeliśmy, a butelka była pusta. Następna, którą Irwin przyniósł, tym razem z łazienki, także. Chłopak otworzył okno i z parapetu po drugiej stronie podał nam zastygnięte galaretki. Editta przez cały czas robiła zdjęcia, które później pokazywała nam, nie kryjąc samozadowolenia.

- Mam tu całą kolekcję. Fotografuję wszystko, co wydaje mi się ciekawe. A niektóre zdjęcia są naprawdę pikantne - zapewniła z podekscytowaniem. Najlepsze, co w ciągu ostatniego roku uchwyciłam, to wasz starszy sąsiad... Swoją drogą, mimo lat całkiem niezłe z niego ciacho. Nie dziwię się, że blondynie zawrócił w głowie! - powiedziała z beztroską, a potem dodała, patrząc z lekką obawą na wstawionego przyjaciela: - Wybacz mi, mam za długi język. Zaraz wracam, muszę do toalety.

Czułam się dziwnie. Nie wiedziałam, czy to przez alkohol, którego dawno nie piłam, czy z powodu informacji, że w życiu ojca jednak jest jakaś "blondyna". To już nie była moja sprawa, ale poczułam, jakby zawiódł mnie drugi raz. Chyba miałam nadzieję, że w jego życiu nie ma innej kobiety i że może nawet kiedyś go odzyskam.

Editta wyszła z kuchni, zostawiając aparat na blacie kuchennym. Rzuciłam spojrzenie na Irwina, który wypił zdecydowanie więcej niż my i teraz układał się do snu na podłodze pomiędzy torebkami galaretek. Niewiele myśląc, otworzyłam galerię w urządzeniu i przewijałam zdjęcia szukając tych, które mnie interesowały. Ale nagle zatrzymałam się na jednym, zbyt zaskoczona, by przewijać dalej. Fotografia przedstawiała nasz ogród w ten wieczór, gdy miało miejsce morderstwo. Rozpoznałam fontannę, a w niej ciemny kształt martwego ciała. Widok z takiej perspektywy musiał pochodzić z okna sypialni Irwina. On i Dominic jeszcze się wtedy nie pojawili na dole, więc zdjęcie zrobiono tuż po zniknięciu mordercy. Przez myśl przemknęło mi, że jeżeli zaczęła fotografować chwilę wcześniej, mogła go uwiecznić. Może być widoczny na następnym zdjęciu. Może zobaczę coś, co przeoczyliśmy i co może pomóc doprowadzić policję na trop zabójcy. Już miałam nacisnąć przycisk, gdy usłyszałam trzaśnięcie zepsutymi drzwiami łazienki i zbliżające się lekkie kroki. Szybko odłożyłam aparat i wstałam.

- Chyba za dużo wypiłam - powiedziałam, gdy Editta weszła do kuchni. - Wracam do siebie.

Uśmiechnęła się ze zrozumieniem, chyba czuła to samo. Wzięła lustrzankę, zrobiła zdjęcie śpiącemu na płytkach Irwinowi, żeby jutro go wyśmiać i położyła się na żółtej kanapie gotowa do snu.

KłamcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz