- Marina? - spytał. Jego głos się trząsł i brzmiał zupełnie inaczej, niż pamiętałam to z dzieciństwa. Był teraz inny także od tego, który kilka razy usłyszałam od przyjazdu do Mediolanu. Nie odpowiedziałam. Próbowałam skinąć głową, ale moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Byłam w zbyt wielkim szoku.
To, w jakim był stanie, sprawiało, że nie czułam złości. Wrócił i chce ze mną porozmawiać. Trochę mnie to dziwiło, ale była we mnie przede wszystkim wdzięczność, że jednak postanowił się odezwać.
- Pewnie nie chcesz ze mną rozmawiać - zaczął niepewnie. - Sam bym nie miał ochoty siebie słuchać. Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałem. Chyba nie miałem ochoty odczuwać tego wstydu, który teraz pali mnie od wewnątrz. Poznałem cię, kiedy tylko tu przyjechałaś - przyznał i skrzywił się, jakby to wspomnienie sprawiało mu ból. - A jednak udawałem, że się nie znamy... Wspomnienie życia, które miałem i które straciłem z własnej głupoty, sprawia, że mam ochotę się zabić. - Przyłożył brudną dłoń do czoła, a potem potarł oczy, w których pojawiły się łzy. Zrobiło mi się go jeszcze bardziej żal.
- Nie mów tak - poprosiłam. Byłam pewna, że nie zniosłabym tego, gdyby jeszcze ktoś teraz zginął. - Jeśli chcesz, możesz opowiedzieć mi wszystko od początku. - Wskazałam ręką na kuchnię i oboje skierowaliśmy się do środka. Usiadłam przy stole, ale on stanął w drzwiach i niepewnie rozglądał się po pomieszczeniu.
- Poczęstuj się - powiedziałam, wskazując na koszyk z drożdżówkami, które kupiłam dla mnie i Ryana na drogę. Ojciec chwilę się wahał, ale zaraz usiadł przy stole naprzeciwko mnie i sięgnął po drożdżówkę. Zjadł ją bardzo szybko, musiał być naprawdę głodny. Patrzyłam na jego trzęsące się ręce i nie mogłam uwierzyć, że człowiek może tak bardzo się zmienić w przeciągu zaledwie pięciu lat. Albo w czasie dwóch tygodni, bo kiedy widziałam go po raz ostatni, był w znacznie lepszym stanie.
Kiedy skończył jeść trzecią drożdżówkę, spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i w końcu się odezwał. Mówił powoli, jakby każde z wypowiadanych słów raniło jego gardło. Wyglądał na zmęczonego sytuacją, w której się znalazł. Naprawdę było mu wstyd.
- Powinienem był przyjść do ciebie od razu. A jednak byłem na to zbyt dumny. Bo zawsze byłem dumny z tego, jaki jestem i co osiągnąłem. - Zaśmiał się pogardliwie. - Teraz mogę przyznać, że powstrzymywał mnie także strach przed tym, że nie będziesz chciała mnie znać. Nie zdziwiłoby mnie to. Nie zasłużyłem na przebaczenie. - Przerwał, by z trudem przełknąć ślinę i po chwili kontynuował: - Pomimo strachu powinienem był chociaż spróbować. Mało brakowało, a straciłbym ostatnią szansę na spotkanie... Wyjeżdżasz, prawda? - spytał. Skinęłam głową. - Kilka razy tu przychodziłem, ale nie mogłem się zdobyć na nic więcej. Udało mi się dopiero teraz, gdy zobaczyłem, że ten chłopak wynosi torby z twojego mieszkania. Powiedział, że się wyprowadzasz. Chyba domyślił się, kim jestem, bo kazał mi do ciebie przyjść. Będę musiał mu podziękować, że dzięki niemu się na to zdecydowałem. - Uśmiechnął się delikatnie, ale jego oczy pozostały niesamowicie smutne. - Byłem skończonym idiotą, że zmarnowałem swoje życie. Miałem pieniądze, piękny dom, wymarzoną pracę. Miałem żonę, która była w ciąży i cudowną córkę. Zaprzepaściłem to wszystko z własnej winy. Było mi za dobrze i nie doceniałem tego, co mnie otaczało. Pojawiła się Amanda. Młoda, piękna dziewczyna, która zawróciła mi w głowie...
Amanda? Myślałam, że była tylko przelotnym romansem ojca w ostatnim czasie. Nigdy nie przypuszczałam, że to mogło ciągnąć się tak długo i że to dla niej nas zostawił. Miałam ochotę krzyknąć, ale jedynie otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia i słuchałam dalej jego słów, powstrzymując się od zbędnych komentarzy.
- Bardzo mi się spodobała. Wydawało mi się, że taka dziewczyna będzie spełnieniem moich wszystkich marzeń. Byłem znudzony codziennością i myślałem, że należy mi się od życia coś więcej. Że mogę mieć wszystko, czego zapragnę i chciałem to sam sobie udowodnić. Czułem się lepszy od innych, że zwróciła na mnie uwagę. Zaczęliśmy się potajemnie spotykać. Z czasem nasz związek stał się bardziej skomplikowany, ale myślałem, że jestem zakochany i muszę zrobić wszystko, czego Amanda ode mnie oczekuje. Żądała, żebym was zostawił i wyprowadził się z nią do Mediolanu. Romans przestał być tajemnicą i choć nikt nie poznał Amandy, wszyscy wiedzieli, że opuszczam rodzinę dla młodszej kobiety. Zostawiłem nienarodzonego syna... - Głos mu się załamał. Teraz mówił jeszcze wolniej i z jeszcze większą trudnością. - Dla niej. Bo wydawało mi się, że to miłość... Wtedy czułem, że to mi odpowiada i że chcę tylko jej szczęścia. Byłem pewien, że z nią będzie mi lepiej. I chciałem zrobić wszystko, żeby ona także była ze mną szczęśliwa. - Przez kilka sekund milczał, wpatrzony w stół pomiędzy nami. - Znalazłem pracę w Mediolanie, zamieszkaliśmy razem i utrzymywałem ją, spełniając wszystkie zachcianki. Kochała modę, płaciłem za ubrania, kochała sztukę, płaciłem za jej studia. Myślałem, że mnie kocha, a tymczasem mnie wykorzystała. Spotykała się z innymi i z czasem zażądała, żebym się wyprowadził, ale dalej opłacał jej życie. Zamieszkałem obok, w o wiele gorszym mieszkaniu, bo straciłem pracę. Udało mi się podjąć inną, ale wynagrodzenie nie wystarczało na spłatę czynszu w dwóch mieszkaniach i na wystawne życie Amandy. Robiłem, co mogłem, by nadal zwracała na mnie uwagę, ale była coraz bardziej obojętna. W końcu zaczęła udawać, że mnie nie zna i sama płaciła za swoje wydatki. Podejrzewam, że znalazła innych naiwnych sponsorów, których mogła wykorzystywać. Byłem zbyt stary i już nie tak bogaty jak wcześniej, dlatego się mną znudziła. Nie powinno mnie to dziwić. Nie była dla mnie odpowiednia ani ja dla niej. Taka jest prawda. Tylko że wcześniej tego nie widziałem...
- Nie miałeś nigdy ochoty do nas wrócić? - spytałam, odwracając wzrok z nadzieją, że w razie czego mniej zaboli mnie odpowiedź, gdy nie będę na niego patrzyła.
- Nie... - Kątem oka widziałam, jak kręci głową. - Przepraszam. Nie myślałem o was przez bardzo długi czas. Nowe życie początkowo mi się podobało i było odskocznią od dawnej rutyny. Związek z Amandą był czymś, z czego byłem dumny, dlatego nie żałowałem, że odszedłem... - Czułam na sobie jego spojrzenie i zaczęłam zastanawiać się, czy nie lepiej byłoby, gdyby nie powiedział mi prawdy albo w ogóle tutaj nie przychodził. - Nawet kiedy wszystko między nami się zepsuło i przestaliśmy się spotykać, nie myślałem o powrocie. Wiedziałem, że nie będziecie chcieli mnie znać, a ja sam byłem pewien, że nie potrafiłbym się odnaleźć w dawnym życiu. Wolałem łudzić się, że znajdę lepszą pracę i pomiędzy mną a Amandą wszystko się ułoży. I tak mijały miesiące, a zamiast się polepszać, było coraz gorzej. Zerwaliśmy znajomość w zeszłym roku.
Chociaż tego nie chciałam, przypomniałam sobie zdjęcia, które pokazała mi Editta. Wyraźnie wskazywały na to, że jakiś czas temu ich znajomość wciąż była na dosyć zaawansowanym etapie. Czyżby kłamał? Miałam ochotę o to zapytać, ale nie wiedziałam jak. Na szczęście mówił dalej, szybko rozwiewając moje wątpliwości.
- Od tego czasu spotkaliśmy się tylko raz. Potrzebowała pieniędzy, jednak zamiast poprosić, wmawiała mi, że chce zacząć wszystko od nowa. Zapewniała o swoim uczuciu, a ja dałem się na to nabrać. Wzięła ode mnie wszystko, co zaoszczędziłem na wynajęcie nowego mieszkania, a dzień później udawała, że mnie nie zna... Dopiero wtedy zacząłem w myślach oskarżać ją o zniszczenie mi życia. Odebrała wszystko, wraz z ostatnią nadzieją na wspólną przyszłość. Od tamtej pory ja także traktuję ją jak powietrze. Byłem na nią tak wściekły, że przestałem chodzić do pracy i nie wychodziłem z tych paskudnych czterech ścian. Chciałem się wyprowadzić, ale nie miałem pieniędzy. Myślałem nawet o powrocie do was, ale wiedziałem, że już jest za późno... Nienawiść do Amandy przerodziła się w nienawiść do samego siebie. Zdałem sobie sprawę, że za moją sytuację mogę oskarżać wyłącznie siebie. Pojawiłaś się ty i zacząłem wszystkiego żałować. Do dręczących mnie spraw doszedł niewyobrażalny wstyd i żal po tym, co straciłem, a raczej - z czego sam zrezygnowałem. Dopiero kiedy przyjechałaś, to w pełni do mnie dotarło. A jednak okazałem się tchórzem i nie potrafiłem nawet z tobą porozmawiać... Ostatnio Amanda zaczęła widywać się z całkiem nowym chłopakiem, a to jeszcze bardziej doprowadzało mnie do szału. Wyrzucili mnie z pracy, a potem straciłem mieszkanie. I teraz nie mam już niczego... - Zamilkł i przycisnął ręce do ust z taką miną, jakby nie wierzył, że udało mu się to wszystko wypowiedzieć. Wydawało mi się, że dostrzegam w jego oczach strach przed tym, jaką reakcję wywołają jego słowa, ale także ulgę, że ma to już za sobą. - Nie zasługuję na przebaczenie. Jednak pomimo to o nie proszę... Przepraszam, Marino, że tak bardzo was skrzywdziłem. - Po jego policzku spłynęła łza i poczułam, że moje oczy także są wilgotne. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płaczę. - Przepraszam, że was zostawiłem. Błagam, wybacz mi...
CZYTASZ
Kłamca
Mystery / ThrillerPięć różnych osób. Pięć innych światów. Pięć okien wychodzących na podwórze, na którym zamordowano małego chłopca. Pięciu świadków. Jeden morderca. I nieskończona liczba sekretów. Marina próbuje uciec przed przeszłością i zacząć nowe życie w Mediol...