Szczera rozmowa z Dominicem o mojej przeszłości nie poruszyła wszystkich istotnych faktów. Ani słowem nie wspomniałam o Ryanie. Powiedziałam mu, że mama pracowała u pewnych bogatych ludzi w Bergamo jako pomoc domowa, ale to, że mieli syna, z którym coś mnie łączyło, nie musiało Dominica interesować. Dziwnie byłoby o tym rozmawiać, bo wciąż była to dosyć świeża sprawa.
Skupiłam się głównie na osobie ojca. I to o nim myślałam także następnego poranka, przez całą drogę do pracy. O ósmej rano już byłam w redakcji. Przywitałam się z Leonardem, mruknęłam niewyraźne "Dzień dobry" do wystrojonych kobiet zajmujących miejsca przed komputerami i skierowałam kroki do gabinetu szefowej. Margherita Accardi poprawiała właśnie makijaż przed okrągłym lusterkiem stojącym przed nią na zagraconym biurku.
- Dzień dobry - odezwałam się, gdy tylko weszłam. Zamknęłam za sobą drzwi i zrobiłam kilka kroków w stronę kobiety.
- Dzień dobry. Mam nadzieję, że wypoczęłaś przez weekend, bo teraz czeka cię bardzo dużo pracy. - Rzuciła ostatnie spojrzenie na swoje odbicie w lustrze i wstała. - Musisz dziś napisać pięć artykułów do najbliższego numeru. Na razie mamy bardzo mało, bo dziewczyny ostatnio nie miały weny. - Nic dziwnego, bo zamiast pisać, dyskutowały o najświeższych plotkach. - Cieszę się, że nawiązałaś znajomości na sobotnim przyjęciu. To może zwiększyć grono naszych czytelników. - Szczerze wątpiłam, żeby Dominic, Gianna i reszta towarzystwa, które poznałam, sięgali po Mediolański styl. Rozmowa ze mną na pewno tego nie zmieniła. Tym bardziej że ani słowem nie próbowałam ich zachęcić do czytania.
Zabrałam się do pracy. Margherita zleciła mi napisanie trzech artykułów na temat zdrowego odżywiania i stosowania sprawdzonych produktów, które odmładzają. Opisywałam dziwaczne kremy przeciwzmarszczkowe i balsamy ujędrniające, a potem przepisy na odchudzające koktajle i sałatki, korzystając ze źródeł, jakie mi podsunęła. Nie ciekawiło mnie zbytnio, co moje współpracowniczki jadły, ale musiałam pokazać innym kobietom, że to właśnie w taki sposób, jak one, należy o siebie dbać, by zachować wieczną młodość. Dwa pozostałe artykuły były ciekawsze. Miałam napisać maila do angielskiego pisarza i przeprowadzić z nim krótki wywiad. Panie, którym nie dopisywała wena, nie mogły tego zrobić, bo nie znały angielskiego. Ja też nie posługiwałam się nim na zbyt wysokim poziomie, ale do wywiadu przeprowadzonego przez internet moje umiejętności wystarczały. Najciekawszym zadaniem był ostatni artykuł. Miałam wyruszyć z wynajmowaną przez Margheritę raz na jakiś czas grupą fotografów na wystawę obrazów w galerii sztuki. Oni mieli wszystko uwiecznić, a ja opisać wydarzenie do naszej gazety.
Wystawa była przygotowana przez studentów ostatniego roku Wydziału Sztuki. Niektóre obrazy były naprawdę piękne, ale patrząc na inne, zastanawiałam się, co trzeba mieć w głowie, żeby stworzyć coś takiego. Myślałam, że żaden obraz nie zaszokuje mnie bardziej niż ten, który przedstawiał autobus zgnieciony przez gigantyczną mrówkę, pożerającą ocalałych pasażerów. Ale wtedy weszłam do kolejnej sali i moim oczom ukazał się obraz fontanny pełnej szkarłatnej wody. A pod powierzchnią widniała twarz dziecka. To nie było idealne odwzorowanie rzeczywistości, ale było jasne, do czego praca nawiązywała. Odwróciłam wzrok, żeby nie przypominać sobie na nowo wszystkich szczegółów, które widziałam tamtej nocy.
W grupce osób skupionych w kącie pomieszczenia dostrzegłam znajome blond włosy i roześmianą twarz Amandy Byse. Domyślałam się, że to ona była autorką szokującego obrazu. Znowu miałam dziwne uczucie, gdy myślałam o tym, dlaczego jedna rodzina przeżywa tragedię, a masa innych osób usiłuje wyciągnąć z niej dla siebie tyle korzyści, ile się da.
Podeszłam do grupki osób z zamiarem zamienienia paru słów z Amandą na temat jej twórczości. Nie chciałam tego robić, ale miałam wyraźne polecenie, by zadać kilka pytań każdemu z początkujących artystów.
- Cześć. Nazywam się Marina Sailer i piszę dla Mediolańskiego stylu. Pewnie mnie nie pamiętasz, ale mieszkamy obok siebie - zaczęłam dosyć zdecydowanym głosem, ale zaraz poczułam się o wiele mniej pewna siebie, bo popatrzyła na mnie z typową dla siebie wyższością.
- Pamiętam - powiedziała tylko i odwróciła się z powrotem do młodych ludzi, z którymi wcześniej rozmawiała.
- Czy mogłabym zadać ci kilka pytań na temat... twojej twórczości? - spytałam. Nie poddawałam się. Takie miałam zadanie.
Amanda teatralnie westchnęła i odeszła ze mną parę kroków od reszty. Jeden z mężczyzn, którzy ze mną przyszli, zrobił nam zdjęcie, a później zaczął fotografować jej prace. Poza tą przedstawiającą fontannę był jeszcze surrealistyczny obraz rozmazującej się szminki do ust, czarny szkic splecionych dłoni kobiety i mężczyzny na rażąco różowym tle oraz mały, pstrokaty rysunek szeroko uśmiechniętej baletnicy. Nie zachwycały mnie jej dzieła, były zbyt agresywne i przytłaczały kolorystyką. Ale może byłam uprzedzona, bo nie za bardzo przepadałam za Amandą.
- Czy mogłabyś powiedzieć kilka słów na temat każdego ze swoich obrazów? Który według ciebie jest najlepszy, czy masz do któregoś sentyment albo czy któryś szczególnie wyraża ciebie? - recytowałam z pamięci, dokładnie tak, jak przy zadawaniu pytań poprzednim studentom. Miałam nadzieję, że krótko opowie o tych kolorowych pracach, a jedną całkowicie pominie.
- Najlepszy? Wszystkie są rewelacyjne, bo wyszły spod mojego pędzla. Nie mogę ukrywać, że nie dostrzegam swojego potencjału i prawdziwych walorów mojej twórczości. - Poprawiła długie włosy i kontynuowała: - Najpierw powstał Kobiecy sen, przedstawiający szminkę. Malując, piłam szampana, ale nie dlatego kontury są zamazane. To element zamierzony i całkowicie przemyślany. Następne były splecione dłonie, czyli obraz Chwilowa miłość, skutek najciekawszego romansu w moim życiu. Ten jest mi bliski, ale też nie jakoś specjalnie. Martwe dziecko i Radość powstały ostatnio i pozwoliły mi się uporać z tym, co się stało. Śmierć tego dziecka popsuła mi wenę i przez chwilę nie mogłam malować, ale już dałam radę się podnieść i moje obrazy znów będą kolorowe i pełne emocji. Jestem zbyt silna, by się poddawać. Jeśli chodzi o wyrażanie siebie, to każdy oddaje cząstkę mnie. Szminka wskazuje na fascynację modą, splecione ręce to kult miłości. Martwe dziecko to chwilowy zanik moich wzniosłych uczuć. Na ich miejsce pojawiło się przygnębienie, które zawsze było mi obce. Dlatego jestem niezmiernie ukontentowana, że zniknęło wraz z powstaniem obrazu Radość.
Zanotowałam to, co powiedziała. Miałam zadać jeszcze jedno pytanie na temat studiowania sztuki w Mediolanie, ale zadzwonił jej telefon i przestała zwracać na mnie uwagę. Zanim się odwróciła, zdążyłam rzucić tylko:
- Dziękuje.
- Miałam nadzieję, że zadzwonisz - powiedziała do słuchawki. Odwróciła się, ale wciąż stała w tym samym miejscu, więc dokładnie słyszałam jej słowa, kiedy rozglądałam się za kolejnym młodym artystą. - Zaczyna mi się bez ciebie nudzić. Kiedy znowu mnie odwiedzisz? Obiecujesz, że zrobisz ze mną to, co dziś rano? - Zaśmiała się i przez chwilę nic nie mówiła. - Nie, lepiej na razie nikomu nie mówić. Nie zdenerwuje się. Po prostu o niczym się nie dowie. - Znowu zaległa krótka cisza. - W takim razie do czwartku. Nie mogę się doczekać!
Skończyła rozmowę i wróciła do swoich znajomych. Ja natomiast obejrzałam resztę wystawy i zadałam pytania jeszcze kilku osobom, a potem wróciłam do biura. Cały materiał, który dziś zebrałam, przepisałam na komputer i skierowałam się w stronę domu.
Z każdym krokiem robiłam się coraz bardziej spięta i przerażona. Postanowiłam nie wracać do siebie, tylko od razu zapukać do drzwi Nicholasa Sailera. Wiedziałam, że gdy będę zwlekać, w końcu nigdy się na to nie odważę. Część mnie chciała po prostu mieć to już z głowy. Kiedy byłam pod jego mieszkaniem, wzięłam głęboki wdech i zapukałam.
Było zupełnie cicho. Nikt mi nie otworzył. Ani wtedy, ani kiedy próbowałam drugi raz, po kolacji. Nikogo nie zastałam także przez kilka następnych dni, kiedy przychodziłam tam z coraz bardziej słabnącą nadzieją.

CZYTASZ
Kłamca
Mystery / ThrillerPięć różnych osób. Pięć innych światów. Pięć okien wychodzących na podwórze, na którym zamordowano małego chłopca. Pięciu świadków. Jeden morderca. I nieskończona liczba sekretów. Marina próbuje uciec przed przeszłością i zacząć nowe życie w Mediol...