Rozdział 20

1.9K 266 31
                                        

Zamurowało mnie tak, że nawet się nie ruszyłam, gdy Editta odłożyła na blat mój telefon i przeszła obok, kierując się w stronę wyjścia. Sama nie wiedziałam, co dotknęło mnie bardziej. To, że wiedziała, kim był morderca i trzymała to w tajemnicy, to, że miała moje zdjęcia, które groziła, że upubliczni, jeśli nie dam jej spokoju, czy to, że Ryan wciąż był z Rosalią, mimo że powiedział mi, że się rozstali. Każda rzecz była ciosem prosto w serce. Każda sprawiała, że chciało mi się płakać, ale byłam zbyt zdenerwowana, by pozwolić sobie na łzy.

- Koniec śledztwa, pani detektyw! - Z tymi słowami i szerokim uśmiechem na twarzy Editta opuściła pomieszczenie, zostawiając Irwina na podłodze i mnie stojącą w drzwiach kuchni.

Kłamała - pomyślałam. Musiała kłamać. Ryan powiedział, że już nie jest z Rosalią i mu uwierzyłam. Zawsze mu ufałam i sądziłam, że nie mógłby mnie okłamać. Nie mógłby okłamywać nikogo. Jednak teraz, myśląc o tym, sama przestawałam w to wierzyć. Nie byłam już taka pewna. Przecież nie miał skrupułów, by oszukiwać swoją narzeczoną. Zdradził ją i jeszcze przyznał, że to była dobra zabawa i tego nie żałuje. Może sięgnął po kłamstwo, gdy zauważył, że nie chcę już ciągnąć naszej skomplikowanej znajomości za plecami Rosalii. Może w tym widział ostatnią szansę na przekonanie mnie do dalszego spotykania. Pewnie wcale się nie zmienił i wciąż nie dostrzegał, że źle postępuje. Może był na tyle perfidny, że dla własnej korzyści chciał oszukiwać już nie tylko narzeczoną, ale i mnie. A już zaczynałam żałować decyzji, którą podjęłam...

Nawet jeśli to było prawdą, w sprawie morderstwa Editta na pewno kłamała. Nie mogła wiedzieć, kto zabił Danny'ego Barksa i żyć z tym faktem jakby nic się nie stało i jakby to nie było ważne. Nikt o zdrowych zmysłach nie wytrzymałby, skrywając taki sekret.

No właśnie, nikt o zdrowych zmysłach...

Irwin nagle przekręcił się na drugi bok i zaczął powoli otwierać oczy. Za oknem zapadł zmrok, a ja siedziałam na żółtej kanapie tak pochłonięta własnymi myślami, że nie zauważyłam, kiedy zrobiło się ciemno.

Z Irwinem chyba było już trochę lepiej. Przestał wymiotować i wydawało mi się, że powoli odzyskiwał świadomość. Zaczął coś mruczeć pod nosem i ocierać twarz brudnym rękawem zniszczonego swetra. Stwierdziłam, że najlepszym sposobem na to, by przestać zadręczać się myślami, będzie działanie. Dlatego kiedy tylko Irwin zaczął odzyskiwać ludzkie odruchy, pomogłam mu się podnieść i dojść do sypialni. Sen był tym, czego teraz potrzebował. Podziękował mi na wpół nieświadomie i zasnął niemal od razu, a ja zabrałam się za sprzątanie kuchni. Kiedy wstanie, będzie miał trochę mniej do ogarnięcia i będzie mógł doprowadzić do porządku samego siebie. Pozbierałam papierki i brudne naczynia porozwalane po całej kuchni i zabrałam się za zmywanie podłóg. Środki czystości trzymał w schowku obok kuchni, tak samo, jak ja. Tylko u mnie panował tam porządek, a u niego puste butelki, narzędzia, ciuchy robocze i środki czystości były zrzucone na jedną kupę i chwilę mi zajęło, zanim znalazłam odpowiedni płyn. Kiedy uporałam się ze sprzątaniem, było wpół do ósmej. Niedługo miałam spotkać się z Dominicem. Postawiłam butelkę wody obok łóżka Irwina, zostawiłam mu karteczkę z życzeniami powrotu do żywych i wróciłam do mojego mieszkania, by spędzić u siebie chociaż pół godziny i przygotować się do wyjścia na miasto.

Dziwnie było spotykać się z Dominicem z myślą, że w każdej chwili Editta może ujawnić to, że odwiedził mnie Ryan. Dobrze wiedziałam, jak to wyglądało z perspektywy kogoś, kto patrzył na wszystko z zewnątrz. Nikt nie uwierzy, że to on mnie pocałował, a w środku zamieniliśmy tylko kilka słów i wyprosiłam go z mojego mieszkania. I życia. Teraz na myśl o tym cieszyłam się z podjętej decyzji. Jeśli mnie okłamał i znowu się mną bawił, dobrze, że drugi raz się w to nie wpakowałam. A jednak dziwne uczucie mnie nie opuszczało. Wiedziałam, że jeśli to wyjdzie na jaw, nikt nie będzie chciał znać prawdy. Każdego zadowoli tyle, ile poda prasa. A poda tylko wybrane informacje i to w taki sposób, by zdarzenie wyglądało na jeszcze bardziej skandaliczne. Nawet nie chciałam myśleć o Rosalii, którą to wszystko najmocniej by zabolało. Za to myślałam o Dominicu i zastanawiałam się, co mogę zrobić, by jakoś temu zapobiec. Byłam pewna, że to wpłynie jego nieskazitelne imię i karierę. Mogłam go uchronić tylko mówiąc mu prawdę o przyjeździe Ryana albo decydując się więcej z nim nie spotykać. Tak, to zminimalizuje liczbę skrzywdzonych osób, na wypadek gdyby Editta postanowiła wszystko ujawnić.

Byliśmy z Dominicem na kolacji w pięknej restauracji w centrum miasta. Wnętrze zachwycało przepychem i nawet nie patrzyłam na ceny dań, by nie dołować się jeszcze bardziej. Dominic powiedział, że to jego ulubione miejsce i że jest niedaleko domu, do którego wkrótce się przeniesie.

- Niedługo ci go pokażę, jeśli chcesz. Będziesz zachwycona. - Uśmiechnął się, ukazując idealne zęby i wziął następny kęs pysznej kolacji. Wyglądał świetnie w granatowym garniturze i elegancko ułożonych włosach. Gdyby nie masa dręczących mnie spraw, to mógł być idealny wieczór. Gdyby nie te wszystkie komplikacje, może nawet nasz związek mógłby być idealny.

- Chętnie kiedyś go obejrzę - odpowiedziałam, bo tak wypadało. Podjęłam już decyzję, że musimy skończyć się spotykać. Ale przecież nie mogłam tego zrobić tutaj, w tak idealnym miejscu i idealnej chwili. Znowu czułam się tak, jakby moje ciało należało do kogoś innego. Obserwowałam ładnie ubraną dziewczynę delikatnie uśmiechającą się do przystojnego i znanego dziennikarza. Musiał często tu bywać, bo wydawało się, że kelnerzy szczególnie go lubią i wyjątkowo dbają, żeby niczego nie brakowało jemu i jego towarzyszce. Dziewczyna nie dawała po sobie poznać, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Rozmawiała i śmiała się, jakby była tak samo zadowolona, jak on.

Po kolacji odprowadził mnie pod same drzwi mieszkania. Patrzyłam na lampkę wiszącą nad drzwiami, która była świadkiem jednej z najcudowniejszych chwil w moim życiu. Teraz, gdy zdecydowałam się przestać widywać z Dominicem, na pewno dałabym szansę Ryanowi. Dałabym szansę nam... Gdyby wciąż nie był z Rosalią.

- Dominic, ja... - zaczęłam. - Muszę cię przeprosić, ale...

- Nic nie mów. - Położył dłonie na moich policzkach i z czułością pocałował mnie w usta. Jego dłonie jak zwykle były chłodne. Tak samo jak szare oczy, które błyszczały z radości, gdy się ode mnie odsunął. - Cokolwiek chcesz powiedzieć, ja się nie gniewam. Jestem wyrozumiały. - Zaśmiał się. - Ale obiecaj, że też się nie pogniewasz, że już dzisiaj nie pójdziemy do mnie. Chociaż już późno, odwiedza mnie brat, a nie ma sensu, żebyś dziś go poznawała. Nie jest wart uwagi takiej pięknej kobiety. - Nie odpowiedziałam, bo pocałował mnie jeszcze raz, o wiele dłużej. To był piękny pocałunek. Czuły, delikatny. I ostatni.

KłamcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz