Rozdział 19

2K 269 65
                                    

Ryan przestał do mnie dzwonić. Po wysłaniu kwiatów było tak, jakby nagle zapadł się pod ziemię. Bardzo dobrze znał kobiety. Bardzo dobrze znał mnie. Mogłabym się założyć, że specjalnie przestał mnie nachodzić i zasypywać telefonami, pewny, że to zauważę i odczuję tego brak. Tak było. Dwie godziny temu wróciłam od Dominica, dochodziła druga w nocy i zamiast iść spać, wpatrywałam się w telefon z nadzieją, że zadzwoni. Nie chciałam odbierać. Chciałam po prostu, żeby pokazał, że wciąż mu na mnie zależy. Chciałam czuć się usatysfakcjonowana, że jest ktoś, kto robi wszystko, by zwrócić na siebie moją uwagę. Kto coś do mnie czuje. Wiedział, że naprzykrzanie się kobietom bardzo im schlebia. Im bardziej mężczyzna próbuje je zdobyć, tym chętniej odmawiają, przeczuwając, że będzie próbował dalej.

On nie próbował. A ja zasnęłam kilka godzin później, z telefonem w dłoni.

Obudził mnie budzik dzwoniący tuż przy moim uchu. Zerwałam się jak oparzona i zaczęłam zbierać się do pracy. Śniadanie mi nie smakowało, a płaszcz nie sprawiał, że w drodze do redakcji było mi ciepło. Byłam zdenerwowana, choć sama nie wiedziałam, dlaczego.

- Pobudka, królewno! - Lola albo Lida uderzyła mnie w głowę gazetą zwiniętą w rulon. Musiałam przysnąć nad artykułem. Nie wiem, jakim sposobem, bo przecież nowy krem do stóp dla kobiet po czterdziestce był tak pasjonujący. - Tu nie ma obijania się, wszyscy ciężko pracujemy!

- Daj spokój, Lida - odezwał się Leonardo, stawiając kawę z mlekiem na moim biurku. Spojrzałam na niego z wdzięcznością, a Lida parsknęła.

- Niech się weźmie do pracy. Musimy pracować, nawet jeśli nie dzieje się na świecie nic godnego uwagi. Wszystkim nam się nie chce, kiedy trzeba opisywać diety i nowe trendy w modzie, zamiast jakiegoś pikantnego skandalu czy tajemniczego zabójstwa. Ale żeby zaraz zasypiać? - Kiedy skończyła mnie ganić za to, że nie pracowałam tak idealnie, jak ona, wyszła z naszego wspólnego gabinetu, żeby zrobić sobie przerwę.

Napisałam kilka artykułów na tematy z życia codziennego. Miło było zająć się czymś normalnym i nieskomplikowanym. Może po prostu nie byłam dobrą dziennikarką, ale mnie nie pasjonowały skandale i tajemnicze zabójstwa. Miałam ich dosyć po ostatnich wydarzeniach. Pragnęłam chwili spokoju, by móc sobie wszystko poukładać i zdecydować, czego tak naprawdę chcę. Bo teraz zdawało mi się, że nie wiem już kompletnie nic. Byłam w Mediolanie dopiero dwa tygodnie, a zamiast ułatwić sobie życie normalną pracą i zarobkami, mogącymi wyciągnąć z biedy moją rodzinę, wszystko wywróciło się do góry nogami. Nie wiedziałam, czy chcę tu zostać, pracować w trupie Margherity i układać sobie życie z Dominicem, czy może wrócić do Bergamo i dać szansę Ryanowi. A jeśli wyjadę, to nie miałam pewności, że jeszcze kiedyś spotkam ojca. W sumie nie miałam pewności, czy to się stanie, nawet jeśli zostanę.

Wracałam do domu zła na siebie samą, że nie potrafiłam podjąć żadnej decyzji, a jeśli nawet jakąś podejmowałam, trułam sobie głowę, czy na pewno dobrze zrobiłam. Pojawienie się Ryana zasiało w moim sercu całą masę wątpliwości. Myślałam o Dominicu i byłam wkurzona także dlatego, że to, co do niego czułam, zaczęło zanikać. Czułam, że jestem wobec niego nie w porządku, bo przecież mu na mnie zależało. Spodziewałam się czegoś pięknego, co uwolni mnie od przeszłości i pozwoli się z nią pogodzić. Ale przeszłość wróciła. Zmieniona, choć tak samo przystojna i uśmiechnięta.

- Hej, Marina! - krzyczała Editta, biegnąc w moją stronę. Wyjmowałam właśnie klucze, by otworzyć drzwi do mieszkania, ale schowałam je z powrotem, obserwując jej minę. Uśmiechała się, jak zwykle, ale wydawało mi się, że jednocześnie była czymś zdenerwowana. - Musisz iść ze mną do Irwina. Coś mu się stało, sama nie dam sobie rady.

KłamcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz