- Cholera - Hak nerwowo spogląda to za siebie, to na mnie.
- Czym..kim ty jesteś? - głos więźnie mi w gardle, aż cofam się pod wpływem narastającego strachu.
Chłopak obserwuje mnie cały czas, jego intensywna zieleń oczu wwierca się w moją bladą twarz.
- Jestem Obrońcą - wycedza po chwili.
- Nie rozumiem - kręcę głową. Wszystko wydaje się teraz jednym, wielkim absurdem.
- Czymś w rodzaju twojego prywatnego ochroniarza.
- Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że jesteś kimś w rodzaju...Anioła Stróża?
- Niezupełnie - jego szczęka zaciska się nerwowo - Nie powinienem ci o tym mówić.
- Za późno - uprzedzam - Chyba właśnie zobaczyłam na twoich plecach czarne, aniele skrzydła...coś mi się należy. Jakiekolwiek wytłumaczenie.
- Zrozum, to dla twojego bezpieczeństwa. Kazali mi cię ochraniać, co właśnie robię.
- Kto ci kazał?
- Rada Obrońców - wzrusza ramionami, jakby to było oczywiste.
- Przed czym masz mnie chronić? - nie daję za wygraną. Jeśli teraz nie postawię na swoim, mogę nigdy nie poznać prawdy.
- Alice - jego głos jest tak uspokajający, że przez jedną małą chwilę mam wrażenie, że odpływają wszystkie zmartwienia i nerwy.
- Hak. Proszę - zamykam oczy i kiwam się w miejscu - Jeśli chcesz mi pomóc, powiedz, o co chodzi.
Przez chwilę w jego oczach maluje się poczucie gniewu, ale w końcu daje za wygraną - Możemy porozmawiać, ale nie tu. Tu nie jest bezpiecznie.
- To gdzie możemy? - jestem zaskoczona desperacją , z jaką błagam mężczyznę o jakąkolwiek informację.
Gdy widzę jego pełne namysłu gesty, uśmiecham się lekko. Jest naprawdę przystojny. Jak ktoś z moich najskrytszych snów, gdy młodzieniec jego pokroju ratował mnie z wieży.
Odwracam wzrok, gdy chłopak zauważa, że się mu przyglądam.
- Centrum miasta - bąka w końcu.
- Słucham? - jestem poirytowana - Skoro to taki wielki sekret, o którym nikt nie może wiedzieć, to czemu spotkanie w najbardziej zaludnionym miejscu w Ameryce jest odpowiednie?
- Właśnie o to chodzi. Zapachy, myśli, rozmowy innych, licznych ludzi, zamaskują naszą obecność w tym miejscu - uśmiecha się zalotnie - Musisz się jeszcze wiele nauczyć.
Unoszę brew. Cóż za egoistyczny, uważający się za pępek świata, uskrzydlony dupek!
Mam wrażenie, że usłyszał moje myśli, bo odwraca się do mnie i powtarza:
- Zabawna jesteś.
Stoję, jak słup, gdy chowa pióra, ubiera koszulkę i otwiera drzwi wejściowe - dwudziesta trzydzieści. Będę na ciebie czekał pod kamienicą - i wychodzi.
***
Siedzę na kanapie i zastanawiam się, co powinnam na siebie włożyć. Cóż, mam dwie pary zdartych spodni, jeansową ramoneskę i trzy pary butów ( conversy, balerinki i te na koturnie ) .
W ostateczności decyduję się na znoszoną, luźną, różową bluzkę, rurki i platformy. Na ramiona narzucam ramoneskę i łapię w pośpiechu torebkę - worek.
Szybko zamykam mieszkanie i zbiegam po schodach. Zastanawiam się, czemu się tak spieszę. Hak na pewno na mnie poczeka, przecież mi to obiecał. Jednak gdy wychodzę przed budynek, jego jeszcze nie ma.
" wykiwał mnie " - myślę, ale gdy tylko mam wrócić do środka, pod kamienicę podjeżdża czarne, sportowe porsche.
- Wsiadaj - nakazuje mi chłopak, uchylając szybę.
Otwieram drzwi do samochodu i wślizguję się do środka. Zaraz potem wdycham zapach płynu do spryskiwaczy i cytryny.
- Lubisz ten aromat , prawda? - jego mina poważnieje. A ja, kiwając głową, utwierdzam się w przekonaniu, że nie jest on zwykłym chłopakiem z kasą. Jest kimś więcej, zarówno formalnie, jak i głęboko w moim sercu. Tak odczuwam. Jakby łączyła nas jakaś silna więź, której nie jestem w stanie wytłumaczyć.
Jedziemy w milczeniu, słuchając beznadziejnej piosenki lecącej z radia. Nastała noc i mam okazję spoglądać na gwiazdy nad naszymi głowami. Przeszklony dach potrafi pozytywnie zaskoczyć kobietę. A jeśli w grę wchodzi podziwianie przez niego gwiazd...nic dodać, nic ująć.
Mijamy właśnie archipelag sklepów i sklepików, gdy Hak parkuje samochód na niedozwolonym miejscu. Kiedy karcę go wzrokiem, wzrusza ramionami udając niewiniątko.
- Musimy się pospieszyć, zanim zupełnie się ściemni - wysiada z samochodu, a ja robię to samo. Drepczę za nim, mając cichą nadzieję, że nie jest ani porywaczem, ani pedofilem.
- Daleko jeszcze? -parskam, masując obolałe kostki.
- Już prawie jesteśmy - chwyta mnie za rękę i prowadzi w najbardziej zaludnione miejsce w pobliżu. Tym razem jest to ogromna kawiarnia. Kolejka oczekujących na zamówienie wystaje poza lokal i ciągnie się parę dobrych metrów.
- Mów - nakazuję.
Chłopak kiwa głową i poważnieje - Dobrze, ale musisz mi coś obiecać.
- Co? - wpatruję się wyczekująco w jego zielone oczy.
- Że mi zaufasz.
Wzdycham przeciągle.
- Alice, poważnie. Nie będę w stanie Ci pomóc, jeśli nie potraktujesz mnie jak przyjaciela.
- No, dobrze. Załóżmy, że ci ufam. I? Co dalej?
Hak nerwowo zaczyna masować kark - to nie jest takie proste, jak może się wydawać.
- Nic nigdy nie może być proste - kiwam głową. Jestem osobą, która doskonale to rozumie.Od zawsze wytykaną i wyśmiewaną. Dobrze, że chłopak tego nie wie, bo uznałby mnie za totalną ofermę. Zaraz...czemu ja się tym przejmuję?
- Alice...jak już Ci mówiłem, jestem Obrońcą. Obrońcy to stworzenia istniejące, by chronić swojego Pana. Każdy młody Obrońca, po ukończeniu siedmiu lat swojego życia, dostaje do opieki jedną, konkretną osobę, o której musi się wszystkiego dowiedzieć. Obserwujemy swoich Panów i uczymy się o nich, jak najwięcej. Często jednak nasi właściciele nigdy nie dowiadują się o istnieniu Obrońców. Nie ma takiej potrzeby, by się ujawniać. Ale zdarzają się przypadki krytyczne.
- Takie jak ja?
- Na przykład. Wtedy nie mamy wyboru i musimy powiadomić Pana o zagrożeniu. Jednak istnieje pewna zasada po Drugiej Stronie. Im mniej wiesz, tym bardziej bezpieczny jesteś.
Właśnie dlatego zwlekałem z ujawnieniem prawdziwej twarzy.
- Żartujesz - śmieję się - Nie wierzę Ci. Niby jakim cudem wiesz o mnie cokolwiek? Te trzysta dolców to twoja sprawka? Jaka Druga Strona, do cholery?! - pytania wylewają się z moich ust, a ja czuję, że pulsują mi skronie. To sen, spokojnie, to tylko sen.
- Nie wierzysz mi? Więc dobrze. Twój ulubiony kolor to niebieski, a właściwie granatowy, bo kojarzy ci się z gwiazdami na niebie. Boisz się ciemności i zawsze zasypiasz przy zapalonym świetle. Do tego od pierwszej klasy podstawówki nie układa ci się z rówieśnikami. I jesteś uważana w klasie za zero, co w mojej opinii jest błędne.
Rumienię się. Czyli jednak wie.
- Trzysta dolców to rzeczywiście moja sprawa, ale chyba wyszło ci to na dobre - kontynuuje Hak - a Druga Strona to miejsce, z którego pochodzę. Często jestem mylony z upadłym aniołem, ale prawda jest taka, że Obrońcy i religia chrześcijańska to dwie różne rzeczy i nie mogę się nazywać imieniem istoty świętej - twarz ma poważną i przerażającą - A jeśli chodzi o powód twojej ochrony, nie mogę zdradzać szczegółów. To wbrew zasadom, których uczono mnie od małego. Wybacz - przestępuje z nogi na nogę, a ja ulegam.
I prawdę mówiąc, robi się coraz ciekawiej.
CZYTASZ
Niezwyczajna
Teen FictionZwykła dziewczyna, która z powodu problemów rodzinnych musiała bardzo szybko dorosnąć. Z pozoru zakompleksiona nastolatka z ambicjami, pracująca we włoskiej kawiarni na obrzeżach Nowego Jorku. Obarczona brzmieniem przeznaczenia. Wybrana na Jedyną...