Stałam jak sparaliżowana. Moje ciało rwało się do ucieczki. Pragnęło się chronić, biec, ratować.
Ale ja nie mogłam tak po prostu odejść. Postać, która na mnie spoglądała zdawała się błagać o towarzystwo, krok bliżej. I bliżej.
Wyglądała jak śmierć, rezygnacja. Wyglądała jakby czekała w ciemnościach aż zamknę i ponownie otworzę oczy by móc doświadczyć bólu, który ta zamierza mi zadać.
Krzyknęłam z całych sił. Miałam nadzieję, że Hak, pomimo iż potraktowałam go po raz kolejny jak najgorszego wroga (z własnego egoizmu) usłyszy moje wołanie.
Ale nadzieja jest równie realistyczna jak słodkie sny o pocałunkach, tak ulotne i nieosiągalne...
A kiedy odchodzi, pojawia się strach.Hak
Dlaczego powiedziałem jej, że nie powinniśmy być razem? Dlaczego odtrąciłem to niewinne, dziewczęce serce, które postanowiło mnie kochać?
Zawsze coś psułem. Za każdym razem rezygnowałem z osób, które kochałem.
Mój chłodny i opanowany umysł podpowiadał mi, że nie powinienem za nią iść.
A jednak strach i przerażenie zaczęły oplatać swoimi szponami moje myśli. Poczułem wyrzuty sumienia. Przecież ja sam coś do niej czułem, jakiś pociąg, uczucie. Ale nie tylko. Kiedy byłem blisko niej, czułem niezaprzeczalnie żądzę, pragnienie. Alice mogła je ugasić, ale to oznaczałoby, że musiałaby dobrowolnie mi się oddać. A ona była taka delikatna, tak krucha, że mój jeden niewłaściwy dotyk wydawał się być zabójstwem dla tej dziewczyny.
A mimo to mnie kochała. A ja kochałem ją.
Podniosłem się z ziemi i wytarłem poranione od przenoszenia ciężkich mebli dłonie w eleganckie nogawki garnituru. Musiałem ją odnaleźć.
Wyjąłem swojego IPhone 'a i oświetliłem nim drogę do katakumb. Znając Connary'ego korytarze i zakręty były równie zdradliwe, co on sam, a każdy z nich kończyła śmiercionośna pułapka.
Musiałem skupić się na drodze, więc pośpiech zdecydowanie odpadał. Coś, co zostało tu ukryte, przebudziło się na komendę ojca i nie zamierzało dać nam spokoju.
Ależ ze mnie dupek! Jak mogłem pozwolić, żeby zniknęła mi z pola widzenia?
Zawołałem ją, najgłośniej jak potrafiłem, ale jedyną odpowiedzią okazało się echo dudniące w uszach i grające jakąś mroczną, nieznaną mi melodię.
- Alice! - powtórzyłem, stawiając kolejny krok.
Nadepnąłem na coś miękkiego i nieprzyjemnego, usłyszałem pisk i ból w nodze.
Szczury.
Wszędzie roiło się od paskudnych, głodnych gryzoni, które zżerały się nawzajem, byle przeżyć.
"Mam nadzieję, że to cholerstwo nie ma wścieklizny" pomyślałem i, marszcząc brwi, skupiłem się na korytarzu.
Ściany zaczęły obłazić mchem, woda kapała kropla po kropli na brudną, zapełnioną gryzoniami posadzkę.
Noga bolała jak diabli, więc rozpiąłem białą koszulę, roztargałem ją i obwiązałem wokół rany. Nie miałem ani jednej wskazówki, śladu Alice.
Aż nie zobaczyłem czegoś świecącego w ciemności.
Był to naszyjnik, który podarowałem jej jakiś czas temu. Ten sam, z którym nie rozstawała się od dnia, w którym go otrzymała.
Strzegła go jak oka w głowie, toteż od razu wiedziałem, że nie mogło być dobrze. Coś czekało na nią w tych ciemnościach i gotowe było dostać to, czego pragnęło.
Zastanawiałem się, co stanowi dla niej większe zagrożenie. Ja czy coś, co zamierza jej dosięgnąć. Zastanawiałem się, co spowodowało w jej dobrym sercu większy żal i spustoszenie. I znałem odpowiedź.
Potrafiłem tylko niszczyć i ranić.
A ona budować i naprawiać.
Zbudowała mnie i naprawiła, a ja odciąłem tę nić, która połączyła nasze dwa różne światy tylko dlatego, że byłem chłodnym egoistą.
Miałem już skręcić w jeden z rozgałęzionych tuneli, kiedy usłyszałem jej krzyk. Puls przyspieszył, mięśnie naprężyły się, a na barkach wyrosły czarne skrzydła.
Powoli zacząłem tracić kontrolę nad sobą, swoim zachowaniem i agresją. Jedni nazywają to instynktem. Inni testosteronem.
A ja nazywam to impulsem.
Kiedy tylko poczułem na barkach znajomy ciężar, ani miejsce ani sytuacja, w której znajdowała się Alice, nie były mi obce.
I jak nienawidziłem Connary'ego, tak wiedziałem, że co do jednego się nie mylił. Obrońca, choć człowiek, ludzki nie jest. Ma bowiem w sobie coś z drapieżcy, zwierzęcia. I zabija z taką lekkością i zwinnością, że nie można określić go dobrym.
A ja byłem cholernie niedobry.
CZYTASZ
Niezwyczajna
Teen FictionZwykła dziewczyna, która z powodu problemów rodzinnych musiała bardzo szybko dorosnąć. Z pozoru zakompleksiona nastolatka z ambicjami, pracująca we włoskiej kawiarni na obrzeżach Nowego Jorku. Obarczona brzmieniem przeznaczenia. Wybrana na Jedyną...