XXIII Maskarada

98 9 0
                                    

Popychana przez Kamilę, wpadłam do sali jak opętana. Wszyscy zwrócili na mnie uwagę, a ja, zszokowana i zestresowana, obróciłam się do tyłu, by zadać kilka najważniejszych pytań dotyczących dzisiejszego przyjęcia.
Niestety dziewczyna zdążyła już zniknąć w tłumie, zostawiając za sobą jedynie obłok ekskluzywnych perfum.
"Tylko spokojnie " powiedziałam do samej siebie, przemierzając parkiet w celu znalezienia wolnego miejsca.
Przy okazji rozglądałam się za Hakiem, który od rana nie dawał znaku życia.
Suknia plątała  się w obcasy mocno wymalowanych kobiet, a kolana miękły na samą myśl o spotkaniu z gospodarzem.
I nagle światła zgasły, a goście poczęli nakładać na siebie maski.
Każdy inną. Każdy niezwykłą. Każdy szlachecką. Kiedy twarze zostały zasłonięte, część pochodni zapaliła się ponownie, a mnie zaparło dech w piersiach.
Czegoś takiego, przysięgam, moje oczy nigdy wcześniej nie widziały. To było po prostu piękne. Jak sen albo marzenie.
Freski aniołów spoglądały na nas swoimi pustymi oczami, a złoto raziło blaskiem i wykwintnością.
Ktoś zaczął grać na skrzypcach, ktoś na pianinie. I nagle poczułam się jak w bajce.
Stałam na środku, zupełnie bez celu, gdyż jedynym moim marzeniem było słuchać i patrzeć na tych ludzi. Na to przedstawienie. Fantazję.
A potem usłyszałam:
Maskaradę czas zacząć!
I tak zaginęłam ponownie wśród plątaniny rąk i nóg.
Muzyka Mozarta opętała ludność, która ochoczo ruszyła na parkiet.
Już wcześniej słyszałam o zbawiennej mocy klasycystycznej melodii, ale nigdy nie dawałam jej wiary. Teraz doświadczyłam, jak bardzo jest ona wartościowa.
- Mozart pobudza zmysły - usłyszałam za plecami. Obróciłam się powoli, rozpoznając natychmiast barwę tego głosu.
- A Bethoven pomaga się skoncentrować i odprężyć. Zabawne, jak wszystko zależy od autora, prawda?
Zmarszczyłam brwi.
- Nie bądź głupi, Jake. Dobrze się bawiłeś nie dając znaku życia i sprawiając, że ja i Hak szukaliśmy cię jak jacyś szaleńcy na totalnym odludziu?
- To nie jest dobry moment na takie rozmowy - objął mnie wpół i zaczął lekko poruszać się w rytm muzyki - bardziej martwi mnie twoje rozczarowanie.
- Rozczarowanie?
- Na fakt, iż Hak pojawi się tu lada chwila ze swoją narzeczoną, którą z niesamowitą radością opuścił udając się na służbę tobie. Czyż to nie jest istna komedia?
- Narzeczoną?! Co ty...
W tej samej chwili drzwi od sali otworzyły się, a do środka wparowały dwie zachwycające postacie w maskach. Nie zdążyłam zapytać, kim jest ta kobieta i ten mężczyzna, bo Jake złapał mnie za rękę i pociągnął ku wyjściu.
- Gdzie my idziemy?! Co ty wyprawiasz?! - Syknęłam, przemykając za jego rozkazem jak najciszej przez jeden z korytarzy.
Kiedy dotarliśmy do jego rozgałęzienia, Jake odetchnął z ulgą i zaprosił mnie do elegancko wyposażonego pokoju.
- Usiądź - zwrócił się do mnie i zamknął za sobą drzwi.
Zrzuciłam niewygodne buty i przycupnęłam na rogu łóżka, nadal zszokowana tym, co przed chwilą usłyszałam.
- Alice, na początku chciałem cię bardzo przeprosić...- złapał się za włosy, głowę zwiesił smętnie w dół - potraktowałem cię ostatnio naprawdę beznadziejnie. Masz prawo mnie nienawidzić z powodu mojego niewyparzonego języka, ale zanim powiesz, że jestem najgorszym "człowiekiem" na świecie, posłuchaj!
Zaskoczona jego szczerością i skruchą, nie zaoponowałam.
- Tu nie chodzi o to, że ja cię nie lubię. Ty i Hak powinniście być według mnie razem na dobre i złe, bo cholernie do siebie pasujecie. Sęk w tym, że tutaj, jak wiesz, miłość między Panem a Obrońcą jest zabroniona. Normalnie Istoty Drugiej Strony wychodzą za siebie, kochają a nawet mają dzieci - wzdycha - ale to jest przywilej tylko dla normalnych Obywateli Kraju. Nie tych, którzy służą. A Hak służy. I nie tylko ty masz prawo nim rządzić. Niestety ten nieczuły z pozoru palant to nie tylko mój przyjaciel, ale i równy gość, którego życie nie zaoszczędziło w cierpieniach. Widzisz, Hak już kiedyś się zakochał. Była to prosta dziewczyna z New Jersey, wysoka brunetka o niebieskich jak niebo oczach. Przypominała mu matkę i utracone dobro. Chłopak szukał go w niej i chyba rzeczywiście znalazł, bo spotykali się potajemnie, a tylko ja wiedziałem o jej istnieniu. Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że pewnego razu padło podejrzenie, że dziewczyna ta jest Jedyną i on ma jej służyć. Ojciec Haka dowiedział się o romansie i kazał usunąć kobietę z pola zasięgu syna. Hak wkurzył się do tego stopnia, że miał ochotę zabić zwyrodnialca gołymi rękoma. Ten tylko uśmiechnął się i kazał wymazać mu wspomnienia związane z nią. Oczywiście nie wszystkie, ale jednak większość. Te najlepsze i najcieplejsze, gdy razem oglądali filmy po francusku u niego w pokoju, a ja stałem na straży i pilnowałem,  czy przypadkiem nikt nie nadchodzi. Te, przez które nasz przyjaciel stawał się lepszym.
Mimo, że nie powinienem ci mówić wszystkiego, uważam że należy ci się prawda. Są rzeczy bardziej mroczne w życiu Haka. Takie, które nawet największa moc nie usunie z pamięci i takie, które odbiły się w psychice chłopaka lata temu.
Otóż Hak w dzieciństwie doświadczył bólu i cierpienia. Nie tylko straty matki, którą jego ojciec poniżał i obrażał, ale i faktu, że kobieta sama, dobrowolnie uciekła zabierając ze sobą swoją siostrę bliźniaczkę, która chora na anoreksję nie mogła samodzielnie wstać z łóżka.
Ojciec sfiksował. Karał Haka za wszystko, zamykał go w piwnicy, bił dosłownie o drobiazgi. Kazał mu wygrywać zawody, zdobywać pierwsze miejsca i być najlepszym. Często przechodząc korytarzami słyszałem świst bata przecinający skórę siedmiolatka, a najgorszy był fakt, że Hak nigdy nie pisnął, nigdy nie krzyknął i nigdy nie zaszlochał w obecności ojca. Ta cisza, gdy tyran go krzywdził była nie do zniesienia.
A ja, zastraszony smarkacz, po prostu się bałem. Bałem, rozumiesz? Powiedzieć, co dzieje się w złotej klatce Pana Domu. Za złotymi murami, ogrodami z oczkami wodnymi i usłanymi perskimi dywanami korytarzami. Taki ze mnie przyjaciel...
- Byłeś dzieckiem - położyłam mu dłoń na ramieniu, ale odsunął się na bezpieczną odległość - Nie wiem, ile przecierpiał. Nie wiem...Ale faktem jest, że przeszedł przez piekło i teraz wrócił do niego ze względu na ciebie. A skoro był gotów zrobić tak duży krok dla zwykłej, nowojorskiej dziewczyny, to myślę, że on także coś do ciebie czuje.
- Jake...- westchnęłam ze łzami w oczach - to, co do mnie mówisz jest straszne! Ja...ja...gdybym tylko wiedziała, nie pytałabym go o rodzinę i blizny na plecach tak żarliwie...
- Nie obwiniaj się, Alice. Nie miałaś pojęcia, przez co przeszedł. Ja miałem i to czyni mnie złym przyjacielem i człowiekiem. Ale teraz posłuchaj uważnie: Hak musi stąd uciekać. Jeśli spotkasz jego ojca, nie mów za dużo. Najlepiej udawaj głupią. Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
- A ta narzeczona? Co z nią?
- Dla Pana Domu służy dla dekoracji. Dla Haka jest kulą u nogi i kulą pozostanie - zerwał się z siedzenia - poza tym jest arogancka, wredna i jędzowata. Hak nie znosi jej całym sercem, więc nie stanowi ona dla ciebie większego zagrożenia.
- Spojrzał na mnie ciepło, jak najlepszy przyjaciel - A teraz chodźmy już na to przyjęcie i pokażmy wszystkim, jaka z ciebie wspaniała osoba. Niech Hak przejrzy wreszcie na oczy, a jego ojciec niech lepiej wcale cię nie zauważy.
Uśmiechnęłam się lekko i podążyłam jego śladem. Szykował się długi, ekscytujący i mrożący krew w żyłach wieczór.

Niezwyczajna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz