Hol był stosunkowo niewielki. Przytulne, zielone fotele ustawione zostały przy ciemnym drewnianym stoliczku i wielkim oknie z widokiem na potężną zaspę śnieżną, która zapewne zwaliła się na teren posiadłości niedawno, gdyż cały parking pozostał starannie odśnieżony. Zza potężnej, białej kopy rysowały się ciemnozielone drzewa iglaste, sprawiające wrażenie celowo tam zasadzonych. Wiatr wył przeraźliwie, uderzając miarowo o szyby w okolicach drzwi frontowych. Recepcja mieściła się w rogu. Zgrabna brunetka w kucyku wystukiwała coś skupiona na klawiaturze komputera. Właśnie kończyła obsługę jakiegoś pulchnego mężczyzny w kapeluszu, podchodząc do półek z kluczami i kołysząc przy tym biodrami.
Skrzywiłam się, gdy nadeszła pora na nas. Kiedy stanęliśmy przy blacie, natychmiast poczułam zażenowanie. Wyobraziłam sobie, jak strasznie muszę wyglądać ze zmierzwionymi włosami i rumieńcami na policzkach. Recepcjonistka z bliska wydawała się jeszcze ładniejsza, w porównaniu do mnie nie przypominała rozbitka ocalałego z katastrofy.
Uśmiechnęła się słodko, kiedy stanęłam za Hakiem i zaczęła poprawiać fryzurę.
- Co mogę dla pana...to znaczy państwa zrobić?
- Poprosimy dwa pokoje na dobę ze śniadaniem w pakiecie.
- Dwa pokoje...- wymówiła te słowa z lekką satysfakcją. Wystukała coś na klawiaturze i...natychmiast spoważniała - niestety, obecnie wolny mamy tylko jeden, apartament dla...hm, cóż, nowożeńców. Jeśli państwo nie są zainteresowani...
- Jesteśmy - Hak zmysłowo przesunął dłonią po blacie i spojrzał na kobietę spod firanki rzęs. Ta w odpowiedzi odwróciła się po kluczyk i kartę do wypełnienia - proszę tu podpisać - wskazała długim tipsem zakropkowaną linię, nachylając się do przodu, do mojego przyjaciela. Chłopak odsunął się na bezpieczną odległość, po czym przemówił do mnie czule - kochanie, może usiądziesz? Jesteśmy po długiej podróży...
Recepcjonistka zrobiła zakłopotaną minę i natychmiast zaprzestała dalszych zalotów. Uśmiechnęłam się w duchu i opadłam na kanapę.
Kiedy było po wszystkim, Hak wziął nasze torby i wspiął się po nieoświetlonych schodach. Ruszyłam za nim, z kluczem w prawej dłoni i otworzyłam mu drzwi. Pokoik był skromnie urządzony; beżowe ściany i łóżko z kremowym prześcieradłem niczym nie wyróżniały się od innych aranżacji w mniejszych hotelach. Telewizor stał na półce, koło jasnej, drewnianej toaletki z lustrem. Obok niej w dużym, ciężkim wazonie, spoczywały czerwone kwiaty.
Róże - pomyślałam - symbol miłości.
- Apartament dla nowożeńców - mruknęłam.
- Nie wygląda zbyt ekskluzywnie. Gdybyś widziała moje mieszkanie... to coś nie zasługuje przy nim na miano budy - skwitował Obrońca.
Zdjęłam kurtkę i otworzyłam szafę. W środku niej błyszczał masywny, metalowy sejf. Ciekawe, co ludzie w nim przechowują. Obrączki? Pierścionki z brylantem? Czeki na kilkadziesiąt tysięcy?
Pomyślałam o tym, co ja mogłabym do niego włożyć i natychmiast sięgnęłam po moją torebkę z Louis Vuitton. Hak na pewno ucieszyłby się na myśl, że o nią dbam. Wspięłam się na palce i uchyliłam drzwiczki od skrzynki.
- Alice - Hak stał za mną i się uśmiechał. Wziął ode mnie torbę i odłożył ją na fotel - Wyluzuj. Nikt jej nie weźmie.
Skinęłam i z poczuciem winy, ściągnęłam ze stóp zniszczone converse. Cały materiał, kolor i podeszwy nie nadawały się do niczego. Kto chodzi w takich butach zimą?
Wsunęłam je pod łóżko, nim Hak zdążył lepiej przyjrzeć się zniszczeniom i poszłam się umyć.
Pod strumieniem ciepłej wody myślało się znacznie łatwiej. Oparłam się plecami o kafelki, odchyliłam głowę do tyłu i namydliłam włosy hotelowym kosmetykiem. Zapach miodu unosił się w całej łazience.
Rozsunęłam kabinę i stanęłam na kremowy ręczniczek. Wytarłam porządnie włosy i naciągnęłam na siebie puchaty szlafrok. Kiedy otworzyłam drzwi, Hak czekał już w progu, ze swoim męskim żelem pod prysznic i szamponem marki, o której z pewnością kiedyś słyszałam. I wtedy przypomniało mi się, że to ten sam, który w drogerii na rogu można kupić za pięćdziesiąt dolarów.
Zjawił się tak niespodziewanie, że przestraszona poślizgnęłam się na mokrej podłodze. Uderzyłam głową o kafelki, czując ból w szyi.
- Niezdara - zachichotał Hak, oparty o framugę.
Rzuciłam mu gniewne spojrzenie i jakoś pozbierałam swoją osobę. Kiedy przechodziłam obok mężczyzny, dźgnęłam go ramieniem w żebro. Skrzywił się, nadal rozbawiony.
Kiedy woda w łazience zaczęła szumieć, rzuciłam się na łóżko i włączyłam telewizor.
Cichy śpiew kolęd i echo reklamy Coca-Cola, sprawiły, że zasnęłam szybciej, niż mogłabym się spodziewać.
***
Obudził mnie odgłos przedmiotu spadającego na podłogę.
- Cholera! - Hak klął pod nosem i starał się ukryć coś, co zobaczyłabym, gdyby nie zorientował się, że nie śpię.
- Wesołych Świąt - rzucił, podchodząc do telewizora. Jakieś dzieci dekorowały świąteczne drzewko, w tle leciał kawałek "Last Christmas", a w koło spadały płatki śniegu.
- Wesołych Świąt - odpowiedziałam, ciesząc się z jego towarzystwa. Byłam samotna, ale przecież nie sama jak palec. Miałam kogoś, kto mnie akceptował, uszczęśliwiał i ochraniał przed złym światem. To powinno mi wystarczyć. Prawda?
- Ubieraj się - polecił Obrońca, odwracając tyłem i pakując coś do mojej torby.
- Ale...o co...? - Moje pytanie przerwał dzwonek do drzwi. Zaniepokojona spojrzałam na Haka, ale ten milczał tajemniczo, nagle bardzo zainteresowany kolędami w telewizji.
Ruszyłam do przedpokoju, z duszą na ramieniu naciskając klamkę.
- Alice!
Szczupła i jak zawsze perfekcyjna Victoria rzuciła mi się na szyję, niosąc ze sobą zapach ciężki i orientalny. Jakby...kakao i granat? Albo jaśmin i mango...nie byłam pewna.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, o dziwo, podzielając jej entuzjazm. Tak się ucieszyłam na widok znajomej, wytapetowanej twarzy, że zaczęłam piszczeć z podniecenia.
Dziewczyna zmierzyła mnie podejrzliwie, jakby nie wierząc w moją naturalną radość, a potem bez słowa wparowała do pokoju. Rzuciła torbę na krzesło przy toaletce i stanęła z założonymi rękami obok Haka. Uśmiechali się dziwnie porozumiewawczo i, cholera, wcale mi się to nie podobało.
- Może dowiem się, o co chodzi? - przybrałam surową postawę.
- Masz rację - dziewczyna zignorowała mnie i prowadziła tajemniczą konwersację z chłopakiem - trzeba coś z tym zrobić...
A potem oboje zachichotali, niby przypominawszy sobie o moim istnieniu.
- Zabieram cię na babski dzień! Musisz wreszcie trochę odreagować. Tylko ubierz się porządnie, wymaluj i weź trochę kasy. Czeka nas ciężka praca...- zanim zdążę cokolwiek odpowiedzieć, ciągnie mnie w stronę łazienki i sama zajmuje się wszystkim. Począwszy od make-up'u, a skończywszy na wyborze outfitu.
Kiedy wychodzę do salonu, chłopak gwizda z podziwem, a Victoria dumnie unosi głowę - jednak jestem niesamowita - wzdycha i bierze kluczyki od swojego samochodu - No to chodźmy!
- Ale Hak...nie mogę go tak zostawić...no i pieniądze...
- Mną się nie martw - przerywa mi mężczyzna - Poradzę sobie. A o pieniądze się nie martw. Wszystko jest pod kontrolą.
Stoję tak na środku pokoju, w jeansach, beżowym swetrze, kozakach i biżuterii mojej przyjaciółki. Przytargała to wszystko z Nowego Jorku, specjalnie dla mnie. Mam łzy w oczach, a kok na głowie smętnie opada w dół. Jestem...wzruszona.
- Dziękuję - uśmiecham się i wybiegam z apartamentu, porwana przez koleżankę w nieznanym kierunku.
CZYTASZ
Niezwyczajna
Ficțiune adolescențiZwykła dziewczyna, która z powodu problemów rodzinnych musiała bardzo szybko dorosnąć. Z pozoru zakompleksiona nastolatka z ambicjami, pracująca we włoskiej kawiarni na obrzeżach Nowego Jorku. Obarczona brzmieniem przeznaczenia. Wybrana na Jedyną...