- I co? - zapytałam, kiedy udało mi się opanować.
-Nie ma zasięgu - westchnął zrezygnowany.
- Jak to "nie ma"? - zapytałam zaskoczona.
- Normalnie. Trzeba będzie iść poszukać tego barana - przewrócił oczami.
Zadowolona, że zmieniliśmy temat i cała uwaga skupia się obecnie na Jake'u, otworzyłam drzwi - to na co czekamy?
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, naciągnęłam na siebie kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Zimne powietrze uderzyło we mnie, jak bat. A potem pomyślałam o plecach Haka i, wściekła na samą siebie, ruszyłam szosą w kierunku przeciwnym do Range Rovera.
- Po co tak się spieszyć? - przyjaciel dogonił mnie w parę sekund. Nie odpowiedziałam. Schowałam ręce w kieszeniach jeansów, szybko przebierając nogami.
- Znajdziemy go - uspokoił mnie Hak - to tylko kwestia..
Stanęłam, skamieniała. Byłam przekonana, że wycie wiatru przyniosło ze sobą coś jeszcze. Głuchy, stłumiony krzyk. Spojrzałam pytająco na Obrońcę.
Potwierdził, że także to usłyszał. Wołanie o pomoc.
W pobliżu piorun przeciął niebo, rozświetlając okolicę. Deszcz padał siarczyście, tworząc na szosie coś w rodzaju strumyka.
Hak zdjął swój pachnący drzewem sandałowym szal i owinął go wokół mojej szyi.
- Lepiej? - zapytał, ale ja tylko mruknęłam coś pod nosem i podreptałam przed siebie. Woń mężczyzny sprawiła, że oblałam się rumieńcem. Ale to było coś znacznie gorszego, niż można przypuszczać. To, co do niego czułam stało się uczuciem zakazanym, nie dla mnie, lecz dla niego. Pomyślałam wtedy, że ktoś tak przystojny nigdy nie będzie miał dziewczyny ani żony. Nigdy nie stanie na ślubnym kobiercu ani nie zacznie wyrywać modelek z okładki Vogue'a niczym playboy. Jak chłopak przystojniejszy od Beckhama całe życie pozostanie singlem pozwalając sobie jedynie na niewinny flirt z paniami sklepikarkami, kelnerkami czy stewardesami?
Spojrzałam na niego, kątem oka. Kiedy niebo rozbłysło ponownie, tęczówki zaświeciły mu groźnie. Szedł wyprostowany, potężny, umięśniony. Z pięściami wetkniętymi w kieszenie płaszcza. Mrużył powieki,
starając się rozszyfrować mrok i to, co przed nami skrywa.
Weszliśmy na zalesiony teren, gdzie drzewa niczym gałązki łamały się i wyginały pod wpływem szalonej pogody.
Huk.
Jedno z iglaków pękło i runęło w naszym kierunku. Przestraszona odskoczyłam w bok, łapiąc Obrońcę za ramię. Wyciągnął dłoń z kieszeni i splótł palce z moimi, ciągnąc w nieznanym kierunku.
Jego ciepło uspokoiło mnie i rozgrzało, dzięki czemu odzyskałam panowanie nad sobą.
Ścieżka szeleściła nam pod stopami, pełna opadłych liści, suchych badyli i wystających korzeni. Potknęłam się dwa razy, na co Hak odpowiadał poirytowanym westchnieniem.
Noc zawisła w powietrzu, chmury zakryły gwiazdy i księżyc. Obserwowałam przejęta, jak moje trampki zatapiają się w błocie i kałużach.
- To tylko converse - Obrońca pokręcił głową, nie potrafiąc mnie zrozumieć.
- Nieprawda.
Uniósł brew.
- To był prezent. Od ciebie - spojrzałam smętnie na brudne, przemoknięte buty.
Jego mina złagodniała, jakby już nie uważał mnie za superidiotkę, a jedynie za idiotkę.
- Kupię ci jakieś, jak nadarzy się okazja. A teraz chodź - poprowadził mnie delikatnie, wydeptaną ścieżką.
Po kilkunastu minutach, zaczęliśmy nawoływać Jake'a. Chodziłam energicznie tupiąc, zmarznięta i przejęta.
Byłam pewna, że to był jego krzyk.
Byłam pewna, że coś mu się stało.
- Rozdzielmy się - zaproponowałam zdruzgotana.
- Zgłupiałaś? - Hak puścił moją dłoń i stanął w deszczu. Rozpięty płaszcz odsłaniał biały T-shirt, mokry od wody i przylegający do umięśnionego brzucha. Teraz niemal przezroczysty, ukazujący jak na dłoni co jest za tkaniną - może jeszcze będę musiał szukać was oboje. Ani mi się śni!
Wzruszyłam ramionami - ale coś musimy zrobić.
- Jake nie jest głupi, Alice. Jeśli coś się stało, albo wróci cały i zdrowy za chwilę, bo wybrnął z kłopotów, albo da nam jakoś znać. Miał przecież ten magiczny zegarek, prawda?
To mnie trochę uspokoiło. Dalej jednak w mojej głowie kłębiły się złowróżbne myśli.
Trzęsłam się z zimna, więc Obrońca zaproponował, żebyśmy wrócili do samochodu.
"Może już wrócił? Albo zobaczył, że nas nie ma i sam wyruszył na poszukiwania?"
Ale mnie to nie pasowało. Wszyscy mieliśmy telefony (albo urządzenia służące do kontaktowania się). Gdyby mógł, toby zadzwonił. Koniec kropka.
CZYTASZ
Niezwyczajna
Teen FictionZwykła dziewczyna, która z powodu problemów rodzinnych musiała bardzo szybko dorosnąć. Z pozoru zakompleksiona nastolatka z ambicjami, pracująca we włoskiej kawiarni na obrzeżach Nowego Jorku. Obarczona brzmieniem przeznaczenia. Wybrana na Jedyną...