Rozdział V

245 13 0
                                    

Wróciłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Hak obiecał, że około północy wróci i ze mną zostanie. W zasadzie nie bałam się samotności, wiele razy pracowałam sama na kasie i lubiłam tę wibrującą wręcz w uszach ciszę. Nikt nie zadawał głupich pytań. Nikt nie przeszkadzał monotonnemu piszczeniu ekspresu do kawy. I nikt mną nie pomiatał. To wystarczyło, żeby z chęcią podjąć tę robotę.
Nie chciałam się zgadzać na towarzystwo chłopaka, którego nie znam dłużej niż dwa dni. Ale jeśli by tak dłużej nad tym pomyśleć, pomógł mi parę razy nie chcąc niczego w zamian. A do tego miał takie piękne oczy...Zaraz, co?
Usiadłam na kanapie i włączyłam laptopa, który miał z sześć dobrych lat. Sześć lat temu sytuacja w mojej rodzinie była zupełnie inna. Sześć lat temu mieliśmy pieniądze, samochód, duży dom. Ale już wtedy ojciec fiksował. Obłęd zaczął się dobre dziesięć lat wstecz , co stało się powodem kpin i żartów skierowanych w moją stronę.
Pamiętam, jak nie wracał na noc do domu, popijał whisky w drogich barach i palił zioło. Aż pewnego dnia przyszedł po mnie do szkoły, zupełnie znienacka. Złapał mnie za rękę, wyprowadził na ulicę i zostawił na środku jezdni nakazując, bym liczyła przejeżdżające obok samochody.
- A jeśli nadjedzie ten właściwy, ból minie - szepnął mi do ucha i uciekł. Tak po prostu. Miałam dużo szczęścia, bo tym " jadącym po odpowiedniej stronie " kierowcą, okazała się mama wracająca z pracy. Pamiętam z tego dnia niewiele. Wiem, że zatrzymała się z piskiem opon i zszokowana zapytała, co się stało. Gdy jej  powiedziałam, bez słowa złożyła pozew o rozwód. Ojciec poszedł do kasyna, przegrał wszystkie oszczędności i powiesił się u nas w kuchni. To także widziałam. Jego puste spojrzenie, a jednocześnie przepełnione obłędem. Nawet po śmierci.
Od tamtej pory nie miałam ani przyjaciół, ani zdrowej psychiki, a przed zaśnięciem zapalałam lampkę przy łóżku w obawie, że obłąkany ojciec przyjdzie po mnie i wyprowadzi na jezdnię, jak niegdyś. Teraz już w to nie wierzę, ale pewne przyzwyczajenia zostały. A Hak doskonale o nich wie.
Kulę się i włączam telewizor, udając zainteresowanie jakimś nudnym programem o celebryrach. Nie rozumiem ludzi, którzy jarają się życiem gwiazd, śledząc ich każdy krok, zgapiając styl ubierania i fryzurę. Przecież oni są tacy sami, jak my. Tak samo zagubieni i zabiegani. Tylko różnica polega na tym, że są bogaci.
Podsumowując - ludzie żyjący życiem innych, nie mają własnego. Tak przynajmniej sądzę.
***
Dochodzi północ, gdy drzwi od mieszkania uchylają się i staje w nich Hak. Dlaczego mnie to nie dziwi, że nie potrzebował klucza?
- Jestem - oświadcza, a ja tylko kiwam głową. Może to dziwne, ale się cieszę. Jego obecność wpływa dziwnie kojąco na moją osobę.
- Jak tam twoje " sekretne " sprawy? - rzucam z dezaprobatą.
- Nieważne - burka i z puszką napoju energetyzującego siada obok mnie.
- Jesteś taki tajemniczy - udaję zaskoczoną.
- Wiem - odpowiada z lekkim smutkiem i to całkiem na poważnie. Zastanawiam się, do ilu sekretów zmusiło go życie.
***
Budzę się z dziwnym uczuciem czyjejś bliskości. Jakby ciepło drugiego ciała ogrzewało moje. Otwieram oczy, starając się dostrzec cokolwiek w ciemności. Zamieram, gdy widzę czyjąś sylwetkę w półmroku. Hak leży obrócony do mnie tyłem, oddychając głęboko. Nie pamiętam, żebym zasypiała u jego boku, więc tylko z poirytowaniem przewracam oczami. W pierwszej chwili mam ochotę zepchnąć go na podłogę, gdy dostrzegam wyraziste skazy na jego skórze. Nim się dobrze zastanowię, przesuwam dłonią po jego plecach, opuszkami palców wyczuwając pewnego rodzaju nierówności. Ciekawe, czy moje serce ma tyle samo ran, otwartych i do połowy zagojonych.
Nagle słyszę cichy jęk. Hak przewraca się na brzuch, a na barkach wyrastają mu aniele skrzydła. Patrzę oniemiała na ich piękno i grozę. Korzystając z tego, że chłopak jeszcze śpi, siadam na łóżku i próbuję dotknąć chociaż jednego pióra.
- Nawet o tym nie myśl- parska, wydawałoby się, jeszcze przed chwilą śpiący mężczyzna.
- Co ty robisz w moim pokoju?! - zmieniam temat, nim zrobi się niebezpiecznie.
- Źle Ci było ? - pyta urażony Hak.
"Nie" myślę, ale ani mi się śni o tym mówić.
Chłopak przeciąga się i wstaje, szukając koszulki. Dopiero teraz dociera do mnie, że leżałam obok obcego faceta, dotykając jego nagiej skóry na plecach. Przełykam ślinę i odwracam wzrok.
- Za godzinę wraca moja mama - zmieniam temat patrząc na zegarek i okrywam się ciaśniej kołdrą.
- Wiem - śmieje się chłopak - a, twoja kanapa jest wyjątkowo niewygodna. - Po tych słowach otwiera drzwi i wychodzi. Tego dnia nie widziałam go więcej.

Niezwyczajna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz