1.

2.3K 127 32
                                    

Spała na ogromnym łóżku kręcąc się niespokojnie. W pewnym momencie krzyknęła i zerwała się próbując opanować nierównomierny oddech. Znów miała ten sam sen. Ze łzami zwlekła się z łóżka i oczywiście poprawiła rękawiczki. Nie zdejmowała ich nigdy. Za bardzo się bała.
Podeszła do toaletki i zaczęła rozczesywać włosy. Zaplotła je w dosyć skomplikowanego koka. Na krześle zauważyła suknię.

~Pewnie Dolores przygotowała ją wczoraj wieczorem~pomyślała.

Po 15 minutach była gotowa. Powoli udała się do jadalni. Przy stole siedzieli już jej rodzice. Ich miny, niby wesołe, jednakże dziewczynka dostrzegła w nich również troskę i zaniepokojenie.
Podeszła i usiadła naprzeciwko nich. Jedli posiłek w milczeniu.

-Elso-jej ojciec nie wytrzymał napięcia-skarbie, bagaże są już gotowe. Mamy nadzieję, że poradzisz sobie...nie, my jesteśmy przekonani, iż dasz sobie radę.

-Dziękuję ojcze-odpowiedziała, ale tak naprawdę wcale nie miała ochoty na wyjazd.

-Kochanie, pamiętaj, niezależnie od wszystkiego, zawsze będziemy z ciebie dumni-powiedziała cichutko jej mama, próbując ją podnieść na duchu-Kochamy cię bardzo.

Elsa popatrzyła na nich i po chwili wstała od stołu. Spojrzała swojej matce głęboko w oczy. Z jaśniutkiej buzi rodzice nie mogli wyczytać żadnych uczuć, tylko chłód. Ukłoniła się i powiedziała :

-A więc chodźmy.

***
-Jaaaaaaack!!!-w całym budynku rozległ się wrzask.

Chłopak zwlekł się (z ledwością) z łóżka i zaczął się ubierać na wpół śpiąc. Zabrał swoją laskę i jeszcze raz spojrzał z utęsknieniem w stronę pościeli. Następnie pognał do kuchni, gdzie oczywiście od razu dopadł się do ciasteczek i mleka. Nagle do pomieszczenia wparował nie kto inny jak...zając w różowym fartuszku. Jack zakrztusił się kawałkiem spożywanego ciacha.

-No ja wiem, kangurzątko, że ty to z różem się utożsamiasz, ale o koronkowy babciny fartuszek bym cię nie podejrzewał-wydusił pomiędzy salwami śmiechu.

Tamten rzucił mu mordercze spojrzenie i fuknął:

-Pilnuj swojego nosa mrożonko.

Do pomieszczenia wkroczył Mikołaj a tuż za nim Zębuszka.
Poklepali chłopaka po plecach i Mikuś zaczął swój wywód:

-Jack, mamy nadzieję, że nie przyniesiesz nam wstydu. Wiesz, nie mam specjalnej ochoty lecieć do dyrektora już drugiego dnia.

W tym czasie Ząbek sprawdzała stan moich kiełków. Po chwili podała mi jakąś małą tubkę, która okazała się być podróżną wersją pasty i szczoteczki do zębów. Czemu go to nie zdziwiło.

-Bagaże są w saniach więc ty też Jack, podrywaj cztery litery i leć do tej naszej limuzyny.-powiedział Mikołaj z wyszczerzem na twarzy.

Jack prędko dokończył pić mleko i wyfrunął jak z procy.

~Nareszcie będzie spokój~odetchnął Zając patrząc na odlatujące sanie.

*****
Elsa stała na peronie 9 i 3/4 czekając na pociąg. Okropnie się denerwowała. Nagle przez ścianę wparował chłopak o białych włosach, a najzabawniejszy był fakt, iż w koszyku oprócz porzebnych przedmiotów znajdował się starszy mężczyzna.

-Ale było super!-wrzasnął chłopak.

-Zdecydowanie NIE-odpowiedział blady na twarzy pasażer.

Elsa spojrzała na ich wygłupy i pokręciła głową z dezaprobatą. W tym momencie podjechał pociąg. Spojrzała jeszcze raz w oczy ojcu a następnie matce i bez słowa wgramoliła się do pojazdu.

****
Wsiadła do pustego przedziału i ustawiła walizki na półce nad swoją głową. Usiadła i w tym momencie zjarzała do niej dziewczyna z burzą rudych loków. Wyszczerzyła się na powitanie i zapytała:
-Hejka, mogę się dosiąść?

Elsa pokiwała głową. Ruda rzuciła niedbale swój kufer i zaczęła się siłować ze swoją sukienką.

-Przez to sztywne paskudztwo nie mogę oddychać-wymamrotała pod nosem usiłując poluzować choć odrobinkę gorset kreacji.
Wyglądała dosyć komicznie wykrzywiając ręce i nie mogąc dosięgnąć wstążek.

Elsa wstała i bez słowa zajęła się rozsznurowywaniem i ponownym sznurowniem gorsetu, aby ulżyć nowej znajomej. I właśnie w tym momencie do przedziału wpadło dwóch chłopaków. Zastygli w bez ruchu patrząc w osłupieniu na tą scenę. Elsa akurat skończyła i jak gdyby nigdy nic usiadła na swoim miejscu. Obok niej od razu klapnęła ruda.

-Dzięki, życie mi uratowałaś-wysapała. Spojrzała na chłopaków i wydarła się:

-FROST!?

-BRAVE!?

-CO TY TU ROBISZ KRETYNIE?!-darła się dziewczyna.

-Tak się składa skarbie, że dostałem list, a ty co tu niby robisz pani "Naparzam Z Łuku W Co Tylko Popadnie"?

-A jak myślisz mrożonko?! Przyleciała do mnie sowa z listem.

-Akurat w to uwierzę-białowłsy uśmiechnął się wrednie.

-Co tam mamroczesz mikromóżdżku?

-Nic nic złotko.

-Debil!

-Idiotka!

-Kretn!

-Wiewióra!

-FROST-wycedziła kipiąc ze złości.

-Tak, to ja-zarechotał i rozsiadł się naprzeciwko Elsy. Obok niego usiadł brunet.

Nagle rudzielec przypomniał sobie o towarzyszce. Popatrzyła na Elsę i uśmiechnęła się pogodnie.

-Tak w ogóle to jestem Merida-wyciągnęła rękę do blondynki.

-Elsa-odpowiedziała potrząsając delikatnie ręką nowej koleżanki.

W tym momencie za rękę złapał ją brunet (który przypatrywał się całej tej sytuacji) i ucałował wierzch jej dłoni, a właściwie rękawiczki. Posłał jej czarujący uśmiech.

-A ja jestem Rider, Flynn Rider.

-Stary, nie chcę ci podcinać skrzydeł, ale na ten nos żadna się nie rzuci-uśmiechnął się do Elsy-Sorka za niego, biedaczysko wmawia sobie, że jest magnesem na kobiety. Jack jestem.-mrugnął do niej.

Flynn zarechotał i wydusił:
-Co to było? Tik nerwowy?

-Jeśli waszym celem było jak najszybsze zniechęcenie jej do was to mogę wam pogratulować. -wtrąciła się Merida, uśmiechając się pod nosem.

Chłopcy popatrzyli po sobie, mrugnęli porozumiewawczo i wydarli się:

-Z TYŁU PLECY, Z PRZODU PLECY, PAN BÓG STWORZYŁ CIĘ DLA HECY!!! (przepraszam nie mogłam się powstrzymać xD dop.autorki).

~To będzie dłuuuuuga podróż~pomyślała Elsa.

*****
Wysiadając, nowi znajomi usłyszeli tubalny głos.
- NIE ROZCHODZIĆ MNIE SIĘ TU!!! TE, TY MIKRY! TA, TY Z CZORNĄ SZOPĄ NA ŁBIE! NIE PCHAJ MI SIĘ TU, CHOLIBKA! EJ! EJ! NIE POZABIJAĆ MI SIĘ TU!!! DO SZKOŁY MACIE DOJECHAĆ ŻYWI!- darł się jakiś facet. Był olbrzymi i barczysty, miał ciemną brodę i włosy niemal do pasa.-Co ja z tymi dzieciuchami mam...Oni rozniosą całe zamczysko...NO DOBRA, WŁAZIĆ DO POWOZÓW INO SZYBKO! CZEGO TEN KRASNAL ZNOWU SKRZECZY!? JAKIE ZNOWU LEKI!? CO!? JAKA CHOROBA LOKOMOTYWACYJNA?

Cała grupka wsiadła do powozu. Dołączyła do nich jeszcze dziewczyna o złotych włosach...na około 30 metrów, oraz brązowowłosy chuderlawy chłopak. Ruszyli w stronę majestatycznego zamczyska.

-Z roku na rok jest coraz gorzej...-wymamrotał do siebie wielkolud.

Jelsa: Koniec Psot!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz