10.

852 57 10
                                    

"Ale chłód...Gdzie ja jestem? Co się stało?...I DLACZEGO JEST TU TAK CIEMNO!? KTÓRY DUPEK ZGASIŁ ŚWIATŁO!?"

-Och, otwiera oczy!-usłyszał rozentuzjazmowany głos.

Jego powieki wydawały się być strasznie ciężkie. Z trudem udało mu się je unieść. Po chwili bardzo tego pożałował. Światło oślepiło go.

-Auć-syknął, dotykając głowy.

Bandaż...co się stało?
Spojrzał pytająco na pielęgniarkę.
Pani Pomfrey jakby odczytała jego myśli.

-Rozciąłeś sobie głowę na zajęciach Latania. Spadłeś z dużej wysokości. Panienka Frozen i panicz, pożal się Boże, Flynn przynieśli cię tu. To dobrze, że masz takich przyjaciół.

Zajęcia...Latania? Chyba...tak. Coś sobie przypomina...Ale upadek? Nie...Nie pamiętał żadnego upadku...Zresztą, wiatr uratowałby go. Przecież za każdym razem tak było...dziwne.
Rozejrzał się po skrzydle. Przy jego łóżku stała...Punzie z Czkawką.
Podniósł się na łokciach.

-Stary! Ty weź nas tak więcej nie strasz!-Czkawka odetchnął z ulgą.

Jack zastanawiał się, co się właściwie stało.

-Gdzie jest Elsa?-zapytał po chwili.

Roszpunka uśmiechnęła się smutno.

-Elsa siedziała tu tylko chwilkę, bo poszła na lekcje. Przyniosła ci notatki. Mówiła, że jeszcze cię odwiedzi.

Spojrzał na stoliczek. Faktycznie, leżały tam zwoje pergaminów.

-A...na jak długo odpłynąłem?-zapytał zachrypniętym głosem.

-Na cały wczorajszy dzień i dzisiejszy ranek.-odpowiedział Czkawka.

W tym momencie przybiegła pielęgniarka i wcisnęła mu do gardła jakiś śmierdzący napar. Chłopak zakrztusił się z obrzydzenia. To pachniał gorzej od znoszonych skarpetek woźnego, a smakowało jak...jak...nie wiedział jak to określić, ale jak coś ohydnie paskudnie obrzydliwego.

-Z czego to?-wycharczał, kaszląc i plując.

-Liści piołunu, łoju gnoma leśnego, śluzu spod smoczej łuski i już sama nie pamiętam z czego jeszcze-wyliczała pielęgniarka.

Frost zaczął parskać, pluć i chrząkać.

-A czegoś chciał? Ambrozji? Dzięki temu wstaniesz na nogi. Wypuszczę cię stąd za godzinę.

Gold zaśmiała się na widok kwaśnej miny Jacka. Po chwili wstała.

-Muszę iść. Za chwilę mam zajęcia i jeżeli się spóźnię, to dostanę szlaban.

Podeszła i poczochrała głowę przyjaciela. Następnie biegiem udała się do wyjścia.
Czkawka uśmiechnął się do Frosta.

-A ty nie idziesz, prymusie?-Jack silił się na humor.

Młody Wiking wstał i teatralnie złapał się za głowę.

-Och nie!-zawołał piskliwym głosikiem-Tylko żebym nie spóźnił się na lekcję wróżbiarstwa! Byłoby szkoda przepuścić tak wartościową lekcję! "Otwórzcie umysły! Wytężcie wzrok a ujrzycie przyszłość"! Powiedziała...

Chłopcy zaczęli się śmiać. Nagle nadbiegła pani Pomfrey.

-Ooo! Widzę, że ci już tyłek odżył! Mogę cię wypuścić, ale uważaj na głowę.

I tyle ich widziała.



Od tamtej pory minęły już trzy lata. Tak, trzy lata od wyjawienia tajemnicy Jack'owi. I pozbawieniu go tego wspomnienia. Czwarty rok nauki. Niektórzy nie bardzo się zmienili.

Jelsa: Koniec Psot!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz