27.

288 25 10
                                    

Elsa nie pamiętała, jak z miasteczka przeniosła się do ich osobliwej komnaty. Nie mogła też sobie przypomnieć dlaczego w jej rzeczach miała aż 3 pary rękawiczek. Przecież jej ręce nie reagowały na zimno, wręcz same je generowały. Nie dawało jej też spokoju to jedno imię, które jak zapewniała ją Adagio, należało do wroga.

Jack. Co ten chłopak musiał zrobić, że tylko jego imię zapamiętała z przeszłości? 

Dazzlings i Hans wyszli z ich komnaty kilka chwil temu. Mówili, że mają jeszcze parę spraw do załatwienia. Dla Elsy to było nawet lepiej, chciała wreszcie pobyć trochę sama. Towarzystwo wyłącznie tej czwórki osób bardzo ją męczyło. Nie mogła uwierzyć, że od zawsze byli przyjaciółmi. Adagio i Hans wydawali się być najdziwniejsi z całej grupy. Aria była po prostu oziębła, zdystansowana i tryskająca sarkazmem, a Sonata...cóż...nieco głupiutka, ładnie to ujmując w słowa, ale jako jedyna sprawiała wrażenie w jakimkolwiek stopniu ciepłej. Natomiast wcześniej wspomniani liderzy mieli niepokojący błysk w oczach. Zawsze uważali na to co mówią, jakby wszystko obmyślali, Elsa nie czuła od nich empatii i optymizmu. Miała nadzieję, że to tylko jej głupie przeczucie, które się nie sprawdzi, ale zdawało jej się, że oni coś knują. Nie pytała ich o to jednak, przecież to byłoby głupie.

Jej przemyślenia przerwało skrzypnięcie drzwi i odgłosy kroków. A miała nadzieję na chwilę wytchnienia.

Jednak w tym momencie usłyszała zupełnie inny głos. Głos wzywający jej imię. Pojawiły się cienie sylwetek paru osób i po chwili z korytarza do pokoju weszła grupa. Elsa nie umiała rozpoznać żadnej twarzy, poza jedną.

Jack w mgnieniu oka podbiegł do dziewczyny. Ta zszokowana cofnęła się o kilka kroków. Chłopak wyciągnął przed siebie ręce w pokojowym geście. 

-Hej, spokojnie. To tylko ja, Jack.

Jack.

Głowa Elsy zaczęła ją strasznie boleć, aż zachwiała się i upadła na łóżko. Spojrzała z przestrachem na resztę ludzi. W tym momencie każda z tych twarzy zdawała się być znajoma. Piegi, proteza, długie blond włosy, lekki zarost, czerwony kamień na czole, spiczaste uszy, błękitne oczy...Wszystkie cechy wyglądu wirowały jej w głowie. Przyłożyła dłonie do skroni, żeby je schłodzić. Poczuła rękę na swoim ramieniu.

-Elsa. Musimy się stąd wynosić. Zabierzemy cię do skrzydła szpitalnego.

Wtedy Elsie przypomniały się słowa Adagio.

Jack to przebiegły i podstępny chłopak. Będzie udawał przyjaznego i troskliwego, ale tak naprawdę jego serce spowija mrok i lód. Zwiedzie cię i zrobi ci krzywdę lub cię wykorzysta.

To może być podstęp.

Elsa odtrąciła jego rękę, szybko wstała na nogi i wycelowała w niego dłonią.

-Nie dotykaj mnie! Odsuń się!

Zaskoczony tak gwałtowną reakcją Jack przewrócił się i patrzył z niedowierzaniem na Elsę.

Dziewczyna omiotła spojrzeniem resztę zszokowanej grupy. Wycofała się pod ścianę, cały czas wystawiając do przodu swoje ręce, w każdej chwili gotowa by użyć mocy w celu samoobrony.

Chłopak o błękitnych oczach chciał do niej podbiec, ale zatrzymała go dziewczyna z kamieniem na czole.

-Stój Danny. Ona jest pod wpływem silnego zaklęcia. Ma wyczyszczoną pamięć.

Po tych słowach dziewczyna zbliżyła się o jeden krok do Elsy.

-Elsa- zaczęła mówić- Wiem, że mnie nie pamiętasz. Wiem też, że jesteś tu przetrzymywana przez Dazzlings i Hansa. Prawdopodobnie powiedzieli ci, że jesteście przyjaciółmi.

Elsa powoli opuściła ręce, a dziewczyna zbliżyła się o kolejne kilka kroków. Nie przestawała mówić.

-Ale widzę też, że nie do końca im ufasz. Powiedzieli ci, że to my jesteśmy wrogami. Przedstawili nas jako twoich prześladowców. To co teraz powiem może cię trochę zaskoczyć, ale myślę, że sama w głębi to podejrzewałaś. To oni są twoimi nieprzyjaciółmi. Nie pamiętasz tego, co jest zrozumiałe, ponieważ regularnie pozbywają się twoich wspomnień.

Elsa czuła się na prawdę skołowana. Natłok informacji powoli układał się w jej głowie i wszystko zaczynało nabierać sensu.

-Z moją pomocą możesz odzyskać wspomnienia. Nie zniknęły one na zawsze. Po każdym wspomnieniu pozostaje ślad w twojej głowie. Wystarczy je odświeżyć.

Dziewczyna znajdowała się już tak blisko Elsy, że niemal stykały się nosami.

-Skąd mam wiedzieć, czy to nie kolejna sztuczka?

W tym momencie dziewczyna delikatnie położyła dłonie na bokach głowy Elsy i przymknęła oczy. Elsa poczuła chwilowe ciepło. 

-Skup się Elsa. Uwolnij umysł, zniszcz barierę oddzielającą cię od tych wspomnień.

Elsa starała się wykonać to polecenie, pomimo swoich obaw. Czuła, że musi to zrobić, chciała poznać odpowiedź. Nagle  jakby niewidzialny mur zniknął, a w jej głowie zaczęły pojawiać się sceny, obrazy, sytuacje, których nie pamiętała.

Ona w wielkim pokoju z małą dziewczynką o rudych włosach. Bałwanek. Trolle. Rękawiczki. Peron 9 i 3/4. Zamczysko. Książki. Imiona...Anna, Iduna, Agnarr, Raven, Roszpunka, Flynn, Czkwaka, Merida, Lucy, Happy, Levy, Juvia, Natsu, Grey, Danny, Jack...Jack.

Z jej oczu zaczęły niekontrolowanie płynąć łzy. 

Zamrożony Hogwart, Pitch Black, kłótnia, wyczyszczenie pamięci. Wszystko układało się w logiczną całość.

Raven puściła jej skronie i ją przytuliła. Elsa od razu odwzajemniła uścisk. Reszta podbiegła i również dołączyli do przytulania z radością i ulgą wypisana na ich twarzach. Tylko Jack nie odważył się podejść.

Gdy w końcu się puścili Elsa spojrzała na chłopaka. Nie wiedziała jak zacząć z nim rozmowę.

-Słuchaj Elsa. Bardzo cię przepraszam-usłyszała.

Jack przestępował z nogi na nogę, patrząc w podłogę.

-Zachowywałem się jak kompletny idiota. Przecież to była twoja wielka tajemnica, nie mogłem od ciebie wymagać, że mi ją nagle zdradzisz. To było głupie, Przepraszam. Nawet nie wiesz ile razy już chciałem to zrobić. Ale moja duma...

W tym momencie przerwał. Elsa mocno przytulała go do siebie, szlochając. Nie mógł powstrzymać emocji. Osunął się z nią na kolana, przyciskając mocno do piersi i się popłakał.

-Jakie to szczęście, że jesteś cała. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś ci się stało.

-Zamknij się kretynie...-usłyszał zdławiony głos Elsy- Wybaczyłam ci już dawno.

To sprawiło, że serce Jacka zaczęło szybciej bić, a łzy poleciały jeszcze większym strumieniem. Ich uścisk się zacieśnił. Wydawało im się, że trwają w tej pozie przez wieczność, ale w tym momencie Raven złapała ich za ręce i przyciągnęła ku grupie.

-Musimy się stąd jak najszybciej wynieść. Mogę nas przeteleportować do komnaty głównej, ale musimy się złapać za ręce.

Tak też zrobili. Lucy, Natsu i Happy dobiegli w porę, żeby dołączyć do kręgu. Raven przymknęła oczy i wyszeptała

Azarath Metrion Zinthos.


-----

Heh, no to ten, co powiecie na to, że koniec z moimi obiecankami i dajmy mojemu mózgowi pracować na swoich obrotach w swoim tempie? Bo jak widać, matematyka to nie moja mocna strona.

-Nie tylko matematyka!

Stul dziób, kocurze. Dziękuję tym, którzy dotrwali do końca kolejnej części barachła.

-Chryste, nie mogę się doczekać, aż moje męki się skończą.

Uwierz mi kocie, praca z tobą to jest równa smażeniu się w kotle.

-Smażeniu...mmm, RYBKA!

Ughh, nie ważne. Idź wcinać rybę. A was widzę (kiedyś) w kolejnym rozdziale. Papajaaaaa

Jelsa: Koniec Psot!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz