23.

412 34 9
                                    

-AAAAAAAAAAAAAAAH!-rozdzierający dziewczęcy głos rozniósł się po całym Borze. Czkawka automatycznie odwrócił się w prawo. Już wiedział, czyj to krzyk. Rzucił się pędem w jego stronę.

-Szczerbek! Zostań!-krzyknął na odchodne.

Biegł niemal bez tchu, ale nie zatrzymywał się. W jego głowie kotłowało się tylko jedno słowo, a raczej imię.

-MERIDAAAAAAA!
*****
Dziewczyna niepewnie spojrzała w stronę zakapturzonej postaci.

-Czkawka? T-to ty, prawda?-zapytała cicho.

W odpowiedzi istota zaczęła coś mruczeć pod nosem.

-Świeża, młodziutka...hmmmm, dawno takiej nie mieliśmy, prawda, przyjacielu? Och tak, tak, nie mieliśmy na pewno. Ach, tak bardzo chcę jej już spróbować...spróbujmy jej, przyjacielu. Nie, jeszcze nie. Najpierw trochę zabawy. Nasz Pan chce ich wszystkich mieć żywych...

Brave przeraziła się nie na żarty. Zrobiła dwa kroki w tył.
Wtedy istota błyskawicznie obróciła się w jej stronę i podleciała. Merida teraz rozpoznawała te rysy. To wampir.

-Więcej was matka nie miała-pomyślała.

Tymczasem blada twarz zbliżyła się do dziewczyny. Brave wstrzymała oddech. Wampir zaciągnął się powietrzem.

-Tak pysznie pachniesz...może jak cię uczkniemy, choć ociupinkę to pan nie zauważy.

Rozłożył ramiona, kaptur opadł, ukazując łysą szaro-białą głowę, podkrążone oczy i kły wyszczerzone w złowieszczy uśmiechu. (PS, miał nos, to nie krewny Voldzia)
Jedyne na co było stać Meridę w tej chwili to krzyk i bieg. Pędem popędziła głębiej w Bór.

-POMOCY!

Usłyszała szelest obok siebie. Następnie warknięcie i dziwny łopot.

-Czyli to już koniec...-wyszeptała że łzami w oczach. Tym razem nie zapanowała nad sobą, słone kropelki leciały ciurkiem z jej oczu.

Dziewczyna opadła na mech i zaczęła szlochać.

*****
-Gdzie ona jest...muszę ją znaleźć....-mamrotał Czkawka, przedzierając się przez gęste krzaki.-Co do cholery ją pod kusiło do przyjścia tutaj...

  Nagle usłyszał za sobą szelest. Ktoś go śledził.

~Spokojnie, Czkawka...

Chłopak błyskawicznie się obrócił i z dzikim wzrokiem wycelował w szpiega różdżką.

-Szczerbek? Mówiłem, żebyś został! Tu jest nieb....-w tym momencie usłyszał krzyk.

-POMOCY!

Merida. Rzucił się pędem w tamtą stronę. Smok za nim.

W pewnym momencie zwolnili. Bezszelestnie zakradli się w krzaki. Czkawka ostrożnie wyjrzał przez szparę między gałęziami i liśćmi. Ten widok roztopił mu serce.

Brave siedziała podparta ręką o ziemię i płakała. To nie częsty widok. Szkoda, że akurat teraz zapomniał aparatu. Mógłby to uwiecznić dla potomności.

Wtedy usłyszał trzask za sobą.

-Szczerbatek! Nie stąpaj po gałązkach.

Głowa rudej niespokojnie się poruszyła.

-Czyli to już koniec...-usłyszał szept.

Już miał do niej wyjść, gdy usłyszał szept.

-Tu się schowałaaa...cudny zapach...mmmm, ugryziemy tylko raz...nie zaszkodzi.

Jelsa: Koniec Psot!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz