~Luke~
Wbiegłem do szpitala i w szybkim tempie skierowałem się pod recepcję.
- Dzień dobry czy przywieziono tu przed chwilą Alex Hoover i Ashtona Irwina ? - zwróciłem się do kobiety za szybą.
- O ile się nie mylę pan Irwin jest na drugim piętrze - powiedziała przeglądając kartki - a panna Hoover ... - przerwała chwilę a ja po woli wychodziłem z siebie. Westchnęła i spojrzala na mnie smutno - Jest operowana. - dokonczyła a ja poczułem się jak by świat wokół mnie się zatrzymał. Alex jest operwana.
- Dziękuje - mruknąlem i pobiegłem zobaczyć się i pogadac z Irwinem. Cofnąłem się jeszcze - W której sali jest Irwin ? - spytałem usmiechajac się ciepło.
- Sala 112, 2 piętro - powiedziała pielęgniarka usmiechajac sie do mnie tak samo ciepło. Odwrocilem się i pobiegłem do wind. Wsiadłem do jednej i nacisnąlem guzik z odpowiednim piętrem. Wysiadłem z windy i zatrzymałem się aby sprawdzić w którą stronę jest numer pokoju Ashtona. W prawo. Gdy stanąłem pod odpowiednią salą cicho zapukałem. Usłyszałem stłumione przez drzwi "wejdź" więc nacisnąłem na klamkę. Po wejściu do sali ujrzałem Ashtona, który leżał na łóżku z gipsem na ręce i szwami na twarzy.
- Co się stało - powiedziałem na wstępie przez co chłopak przewrócił oczami.
- Cześć Ashton. Miło cie widzieć. Tak ciebie też Luke. - powiedział na co się uśmiechnąłem. Wziąłem taboret i usiadłem koło łóżka chłopaka.
- Cześć Ashton. Miło cie widzieć. - powtórzyłem po Irwinie. - Co się stało ? - zapytałem rozsiadając się na krześle. Chłopak westchnął i oparł głowę o oparcie łóżka szpitalnego.
- Co tu dużo opowiadać. Wyjezdzalismy z ulicy prowadzącej do parku gdy zauwazyłem pędzącego w naszą stronę tira. Był już tak blisko ze nic nie dało sie zrobić. Krzyknąłem uwaga i to tyle. - powiedział odwracając wzrok. Wstałem z krzesła i zacząłem chodzić po całej sali.
- Wiesz gdzie będzie Alex po operacji ? - spytałem loczka, który bawił się swoimi palcami.
- Prawdopodobnie w tej sali - wzruszył ramionami. Usiadłem na jednym z łózek i czekałem na dziewczynę.

• pół godziny później•

W najlepsze rozmawiałem z chłopakiem gdy usłyszałem trzask otwieranych drzwi. Zerwałem się z krzesła widząc jak pielęgniarki w wożą śpiącą dziewczynę. Serce stanęło mi w gardle gdy zobaczyłem rany na jej ciele. Gdy panie już wyszły powoli podszedłem do łóżka, na którym leżała. Usiadłem na brzegu i pogłaskałem ją po włosach. Spojrzałem na Ashtona.
- Dzwoniłeś do innych ? - zapytałem. Chłopak pokiwał głową na "nie".
- Telefon w wypadku mi się rozwalił, a już nie mówiąc o telefonie Alex. Chyba znam jeden numer na pamięć. - powiedział z widocznym zamyśleniem. - Tak, znam numer Caluma. - spojrzałem na niego na co ten sie zaśmiał i machnął ręką po chwili sie za nią łapiąc i jęczac z bólu. - Nie wnikaj - mruknął. Wyjąłem telefon i podałem mu go. Wpisał odpowiedni numer i podał mi urządzenie.
- Halo ? - usłyszałem w słuchawce.
- Tu Luke. Jak byś mnie nie kojarzył to chodzimy razem do klasy czy coś, ale mniejsza. Ashton i Alex są w szpitalu. Mieli wypadek. Alex była operowana. Jak możecie to przyjedźcie.
- Już wsiadamy w samochód - usłyszałem po czym w słuchawce rozległ się dźwięk zakończonego połączenia.
- Już jadą - powiedziałem. Ashton kiwnął głową a ja spjrzałem na Alex. Wyglądała tak słodko gdy spała. Nie czekaliśmy nawet pół godziny gdy do sali wpadli przyjaciele dziewczyny. Od razu zacząłem ich uciszac bo zachowywali się strasznie głośno.
Gdy juz się uciszyli to rozwiedli sie po całej sali i rozmawiali ze sobą.
- A nie było jej rodziców - Ashton wskazał ręką na Alex, przy której stale siedziałem.
- Byli - mruknął Michael odwracając wzrok. Wszystkie rozmowy nagle ucichły. - Ale uznali że nie będą marnowac czasu bo Alex coś sobie zrobiła.
- Co to za rodzice w ogóle - uniósł się lekko Ashton.
Siedziałem przy dziewczynie, która przez sen przytuliła się do mojego tułowia, uderzając mnie przez przepadek z zagipsowanej ręki. Przeknałem cicho pod nosem bo to serio zsbolało. Siedzieliśmy u nich w sali do czasu gdy zaczęło się ściemniać. Dziewczyny się uparły że zostaną, ale powiedziałem im ze nie muszą zostawać i ze niech pojadą do domu, prześpią się i najwyżej z samego rana przyjadą. Po długim wachaniu i kilku moich namowach w końcu się zgodziły.
Nie obyło się bez gróźb w stylu "jak jej coś zrobisz to możesz juz sobie kopać grób" itp. Wyszedłem z sali uprzednio całując dziewczynę w czoło i kiwajac do Ashtona. Usiadłem na jednym z tych nie wygodnych krzeseł szpitalnych co są na korytarzach. Zbliżała się godzina dwudziesta trzecia. Ziewnąłem zakrywając ręką usta.
- Bez kawy się nie obędzie - mruknąłem do siebie i w stając z krzesła skierowałem się w stronę kawiarni szpitalnej. Gdy już odebrałem zamówienie, poszedłem na swoje miejsce przed salą. Postanowiłem ze nie będę siedzieć na tych krzesłach. Oparłem się o ścianę przy drzwiach i zjechałem po niej siadając na podłodze.
- Zdecydowanie lepiej - powiedziałem do siebie i upiłem łyk kawy. Koło godziny trzeciej oczy zamknęły się wbrew mojej woli i odpłynąłem w krainę Morfeusza.

Dwie bajki... || L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz