Nigdy jeszcze nie stresowałam się tak jak teraz. Blondyn ochoczo rozmawiał o ostatnim meczu i muzyce, a co robiła Alex ? Wpatrywała sie w miskę zieleniny, do tego spadł mi widelec, więc czaiłam sie aby któryś z chłopaków przestał jeść, żebym mogła pobawić sie w złodzieja. Tak tak, bardzo dobrze o tym wiem że zielone zabija, no ale trzeba sobie radzić.
- Ty! Mała wymiocino! - usłyszałam po drugiej stronie stołu.
- Calum, masz szczęście że ten głupi widelec mi spadł bo bym ci go wbiła w oko.
- Przynajmniej to nie ja wpatruje się w jeden punkt od 10 minut. - Spojrzałam na chłopaków, którzy wręcz powstrzymywali sie od śmiechu.
- I co was tak bawi zakalce?
- Śmiesznie wyglądałaś starając sie rzucić magiczne zaklęcie, co myślałaś ze sałatka odleci jak jakaś kosiarka ? -powiedział Ash - A właśnie! Widzieliście ten filmik z kosiarką? Genialny, prawie sie posikałem ze śmiechu. - Tak szybko wyciągnął telefon z kieszeni ze ten niefortunnie uderzył go w twarz. Parsknęłam śmiechem.
- Okej, to było zajebiste!
- Ała kurwa mój nos! - wszyscy zaczeli sie glosno śmiać z biednego blondyna, który siedział jak naburmuszona księżniczka.- Ej, ogólnie zaraz... - Nie zdążyłam dokończyć a na całe boisko dało się słyszeć głośny dzwięk dzwonka zwiastującego koniec przerwy.
- No nieee... - westchnął głośno Luke - Nie dam rady już w tej szkole.
- No to nie idźmy. - wymamrotałam pod nosem tak że nie było szans, aby któryś z chłopaków mógł usłyszeć to co powiedziałam. Ale jednak chyba się nie udało. Calum, który siedział na przeciwko mnie szybko odwrócił głowę w moją stronę, otwierając szeroko oczy. Zaczął uciszać chłopaków, którzy rozmawiali na temat tego jak bardzo nic im się nie chce.
- Ej ej ej ej ej chłopaki, Alex właśnie zaproponowała wagary. - nastała cisza a po chwili wszyscy oprócz mnie parsknęli śmiechem.
- Ta jasne, ten aniołek, który zawsze postępuje zgodnie z przepisami. Co ty pierdzielisz Cal ? - Michael spojrzał na niego z podejrzeniem.
- No naprawdę. Nie kłamię. - spojrzeli na mnie oczekując potwierdzenia na co skinęłam głową. Chłopcy klasnęli i zaczęli wstawać ze swoich miejsc.
- No to lecimy na kawkę a potem możemy do mnie, rodziców nie ma. - Powiedziałam zabierając plecak i kierując sie do bramy szkoły.
************************************
Siedzieliśmy w Starbucksie rozmawiając i pijąc sobie na spokojnie kawę.
- Alex ? - podniosłam wzrok na czerwonowłosego. Odstawiłam wielką filiżankę kawy, pokazując tym chłopakowi że go słucham. - Czemu znowu twoich rodziców nie ma ? - wzruszyłam ramionami. Rodzice zawsze mieli wielki problem z tym żeby mnie na długo zostawiać samą ale chyba nagle zaczyna się coś zmieniać bo zaczynają wyjeżdżać coraz częściej i zostaje sama jak ten ostatni kołek.
- Wyjechali na jakieś szkolenie z firmy współpracującej z ich. Zostawili mi tylko rano karteczkę na drzwiach do pokoju z informacją że wyjeżdżają i że nie będzie ich przez kilka dni. Czasem się tak zdarza. - wzruszyłam ramionami biorąc ogromnego łyka mojego cudownego i przepysznego cappucino.
- Ty to ja sie chyba do Ciebie tam wprowadzam! - wykrzyknął Hood po czym dostał z łokcia od Hemmingsa. Po tym geście zaczęli się bić, bo jakże by inaczej.
- Ej ej debile! Ogarnijcie sie do cholery! - Irwin zaczął ich szybko rozdzielać, bo nie dość że się zaraz pozabijają to jeszcze narobią nam siary. Siedzieliśmy tak jeszcze z może 2 albo 3 godziny.
- To co zawijamy do mnie ? Po drodze możemy jeszcze kupić może jakiś alkohol i przekąski bo u mnie bida z nędzą.
- To najpierw podejdziemy do mnie, jest bliżej, weźmiemy mój samochód i wtedy pojedziemy na zakupy i do Ciebie. - powiedział Luke, wstając i biorąc plecak do ręki zaczął kierować się w stronę drzwi.
CZYTASZ
Dwie bajki... || L.H
FanfictionAlex Hoover I Luke Hemmings żyją w dwóch różnych bajkach. Ona popularna w szkole dziewczyna, on zwykły chłopak kochający muzykę, który jest nowy w szkole. Co się stanie gdy ich bajki zmieszają się ze sobą. Dowiecie się właśnie w tym opowiadaniu.