~Alex~

Minęły trzy dni od tamtej sytuacji. Ja i Luke nie rozmawiamy ze sobą. Przez pierwszy dzień wydzwaniał i wypisywał do mnie. A ja dwa dni spędziłam w domu z kubłem lodów waniliowych i kochanym doktorem Haniballem Lecterem oraz jeszcze kochańszym Willem Grahamem. Zawiodłam sie cholernie na blondynie. Do tego musialam mu chyba bardzo mocno przywalic. Aktualnie siedze z Ashtonem w szpitalu i czekamy aż lekarz przyjdzie z moim zdjęciem rentgenowskim. Tak, chyba złamałam dłoń. Czasem sie zdarza.
- Jesteś z siebie dumna? - spojrzałam na blondyna. Włosy zaczesane do góry, lekko przecięte na bokach. Mial zmęczony wzrok, w końcu jest 12 w nocy a on siedzi ze mną na korytarzu praktycznie pustego szpitala. Nie moglam spać. Ból ręki byl niewyobrażalny, jedyna osobą do której moglam zadzwonić byl Ashton. Wiedziałam że on akurat nie będzie sie wahał zeby mi pomoc. Michael jedyne co by zrobił to by mnie okrzyczał że go budzę. A Calum? On by nawet nie odebrał. Wiem jak twardy ma sen.
- Ale teraz o co ci chodzi ? O to ze cie obudziłam czy o to coś? - ruszyłam ręką zawinietą w temblak aby ją usztywnić. Dzieło Ashtona. Nie pytajcie.
- Nieee, coś ty, przecież wiesz ze nie spałem. Bardziej chodzi mi o to ze minelo tyle czasu a ty dopiero teraz poszłaś do lekarza. Zachowujesz sie jak dziecko. - oparł głowę o ścianę zamykając oczy.
- Odezwał sie pan wielce dorosły. Nie przesadzaj Ashton, na pewno to nic poważnego. Najwyżej tylko lekkie złamanie.
- Alex, to jest prawa ręka, ja nie dam rady psychicznie z wysłuchiwaniem twoich narzekań jak to wszystko trzeba za ciebie bedzue robic bo jestes prawo ręczna i masz złamaną prawą rękę. Prędzej jebne sie z mostu.
- Mogę Cie nawet z niego zrzucić, co ty na to ? - chłopak zaśmial się pod nosem, po czym wstał ze swojego miejsca. - Ide po coś do jedzenia, czy pani kaleka życzy sobie coś ?
- Bueno, dobrze wiesz co lubie a głupio sie pytasz.
- No tak, sama sie kiedyś zamienisz w takie chodzące bueno. - blondyn zaśmiał sie po czym zniknął za rogiem. Usiadłam prosto i rozejrzałam sie po korytarzu. Pusto, niekiedy przeszła jakaś pielęgniarka.
- Proszę dziecko, twoje Bueno. - podał mi do lewej ręki zamknięte opakowanie. Spojrzalam na niego wymownie - I o tym własnie mówiłem. Daleko stąd jest most ?
- Kawałek. - zaśmiałam sie a drzwi gabinetu sie otworzyły. Na korytarz wyszla niska, ruda pielęgniarka z kartą w rękach. Wstałam szybko ze swojego miejsca.
- Panna Alex Hoover. - pokazała mi ze mam iść za nią. Drzwi do gabinetu zostały zamknięte.

¤¤¤¤¤¤¤

- Zajebiscie nie śmieszny żart. - jechaliśmy właśnie do mojego domu. Ashton chyba od jakichś dziesięciu minut ciągle przeklinał pod nosem i wyzywał na szpital i przy okazji na mnie ze jestem głupią szmulą, z którą bedzie sie teraz musiał męczyć. - Na chuj Ci to było co ? Rozumiem ze byłaś zła no ale do cholery Alex, gips na połtorej miesiąca ro juz jest jebane przegięcie. - z radia leciała moja ulubiona piosenka "Forgive me friend", więc nie skupiałam sie zbytnio na tym co mówił blondyn. - Alex do chuja!
- Co tam mamroczesz ? - spojrzałam na niego rozbawionym wzrokiem bo wiem jak chłopaka łatwo zdenerwować, wystarczy go chwile nie słuchać i juz dostaje ataku nerwicy.
- Ahhhh, nienawidzę Cię, wiesz o tym. - powiedział a ja tylko przytaknęłam głową. Resztę drogi spędziliśmy na wspólnym spiewaniu naszych ulubionych piosenek.

¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Wróciłam do domu jakoś po drugiej , droga nam sie troszeczkę przyciągnęła. Ashton pomógł mi otworzyć drzwi, a z resztą uznał ze sobie poradzę. Typowo. Wzięłam z zamrażarki żelowy okład i poszlam na piętro do swojego pokoju. Uznałam ze w sumie nie będę juz spała, więc szybko spakowałam sie do szkoły, sprawdzając czy mam wszystko co potrzebne, a następnie wzięłam laptopa z biurka i położyłam go na łóżku. Wzięłam worek, który związałam na ręce, żeby nie zmoczyć gipsu i poszłam pod prysznic. Resztę wieczoru spędziłam na oglądaniu serialu, czyli jak zwykle.

~ Ashton ~

Wróciłem do domu po odwiezieniu tej debilki. No po prostu ja nie wiem jak juz mam sobie z nią radzić. Uparta świnia. Zamknąłem za sobą drzwi a gdy sie odwrociłem zobaczyłem za sobą postać. Pisnałem i szybko zapaliłem światło. W drzwiach stał sam Luke Hemmings we własnej osobie. Złapałem sie za serce.
- Przez Ciebie kiedys padne na zawał, wtedy nie bedzie tak zabawnie i śmieszkowo. Przy okazji wyglądasz okropnie - spojrzałem na niego. Na połowie twarzy miał ogromnego siniaka. Takiego fioletowo aż prawie czarnego. - Miałeś ciagle mieć przy tym okład bo opuchlizna ci nie zejdzie. - Powiesiłem kluczki na haczyku i zacząłem ściągać buty oraz katane.
- Byłeś u niej ?
- Byliśmy w szpitalu, złamała kość środręcza. Ma gips na półtorej miesiąca. - Zacząłem iść w głąb domu w strone kuchni. - Dziwi mnie tylko to ze tak naprawde tobie nic nie złamała tylko cie posiniaczyła.
- Najwyraźniej musiala źle uderzyc. - Upiłem łyka soku pomarańczowego gdy do kuchni wbiegł wściekły Clifford. - Co jest ?
- Czy możecie do cholery jasnej ciszej kłapac tymi waszymi jadaczkami. Starczy mi ze mam Caluma za ścianą, który chrapie niemiłosiernie. O soczek! - podszedł szybko do mnie i wyrwał mi szklanke z ręki i wrócił na pietro do pokoju.
- Ten to jest zmienny, bardziej niz kobieta z okresem.
- Co u niej ? - spojrzalem na chlopaka, ktory chyba wciaz byl w swoim swiecie.
- Dużo ukrywa, domyslam sie ze wciąż boli ją to co sie stało. Nie dziwie sie jej w sumie. - Wziąłem łyka - A ty Luke ? Jak ty sie trzymasz ? - podniosłem brew patrzac na chlopaka. On sie nie odezwał. Nie musiał. Widzialem to jak bardzo cierpi przez to wszystko. Alex nie odpisywala mu na wiadomosci i nie odbierała od niego telefonów. Widziałem jak ciagle sprawdzał telefon. Czekał aż odezwie sie. - Daj jej czas, zresztą ty też go potrzebujesz, przemyślcie sobie wszystko oboje, bo w emocjach nic nie zdziałacie. - wyciągnąłem okład z zamrażarki i rzuciłem w strone chlopaka. - Masz, łap. Przyda Ci sie. - Wyminąłem go i poszedłem na piętro do swojej jaskini. Ogarnąłem szybki prysznic aby pozbyć sie tego smrodu szpitalnego i wskoczyłem do łóżka zawijając sie w kołdrę jak w jakiś kokon. Krzyknąłem jeszcze na caly dom dobranoc.
- Zamknij morde psie - usłyszałem krzyk Michaela, od Caluma usłyszałem chrapanie, czyli normalka. W jego przypadku można krzyczeć mu nad głową a i tak sie go nie obudzi. A co do Luke'a to usłyszałem tylko ciche dobranoc gdy przechodził obok mojego pokoju. Odwrociłem sie na bok i zamknąłem oczy. I cyk, po chwili otworzyłem je a za oknem juz jasno.

Dwie bajki... || L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz