Part 8

64 9 2
                                    

Jest sobota... od rana siedzę i zastanawiam się, czy dobrze robię wyjeżdżając. Został już niecały tydzień. Może powinnam poczekać do dnia, w którym Michael miał wrócić? Skoro obiecał...

Po całym pokoju rozszedł się dźwięk mojego dzwoniącego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz urządzenia. Jakiś nieznany numer...

- Halo? - odezwałam się do komórki.

- Witam, czy pani Greta Morgan?

- Tak, przy telefonie.

- Jestem pracownicą lotniska i dzwonię, by przekazać że lot z pierwszego lipca został przeniesiony na piątego lipca z powody przeglądu technicznego - pierwszego lipca miał wrócić Mike...

- Dobrze, rozumiem.

- Za wszelkie utrudnienia przepraszam i życzę miłego dnia. - nie zdążyłam już odpowiedzieć, gdyż połączenie zostało zakończone. Może to jakiś znak, że powinnam dać szansę Michaelowi i na niego zaczekać. Z resztą... i tak jestem tu uziemiona do piątego. Może wróci... może nie. Powinnam jeszcze poinformować Briana o przesunięciu daty mojego przylotu, ale zrobię to później. Obiecałam Rosie, że przyjadę do niej na ten weekend. Dziewczyna mieszka w Arizonie, a ja w Nowym Jorku, więc nie możemy widywać się codziennie.

Zeszłam z piętra domu, gdzie znajdował się mój pokój na dół. Przy drzwiach czekał już na mnie tata, który miał mnie zawieść do przyjaciółki.

- Gotowa? - spytał.

- Tak, tylko muszę jeszcze coś powiedzieć mamie. Poczekaj chwilkę - mój rodziciel kiwnął głową i pokazał dłonią w kierunku kuchni. Poszłam w tamtą stronę i zobaczyłam mamę zmywającą naczynia.

- Mamo... - zaczęłam, aby zwrócić uwagę na siebie.

- Tak? - spojrzała na mnie z uśmiechem, nie przerywając wykonywanej czynności.

- Przesunęli mi lot na piątego lipca - oznajmiłam.

- To chyba nie robi Ci żadnej różnicy...

- Nie. Tylko chciałam Ci powiedzieć.

- To dobrze, a poinformowałaś już o tym Briana?

- Jeszcze nie, ale zrobię to jak wrócę od Rosie.

- Okej, a teraz już idź jeśli chcesz być w Arizonie na umówioną godzinę.

- A tak. To pa - pocałowałam rodzicielkę w policzek i ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych.

- Pozdrów ciocię i wujka ode mnie! - krzyknęła jeszcze.

- Dobrze. Pa mamo! - pożegnałam się i wyszłam z domu, przed którym stał już samochód mojego taty. Wsiadłam do niego, a pojazd po chwili ruszył...

Michael:

- Moi drodzy, jutro piszecie egzaminy końcowe, od który zależy wasze zaliczenie tych studiów i zdobycie licencjatu. Mam nadzieję, że... - mówił profesor, na którego nie zwracałem w tym momencie uwagi. Jutro właśnie te egzaminy, a po wywieszeniu listy z wynikami i odebraniu mojego dyplomu wracam do domu... do Grety. No chyba, że ich nie zaliczę... ale w to wątpię. Obiecałem blondynce, że wrócę. To właśnie to zrobię. Minęło już parę miesięcy od mojej rozmowy z Brianem, a on się jeszcze nie odezwał. Chyba to ja będę musiał do niego pierwszy zadzwonić.

- Panie Price... - oderwałem swoje myśli od Grety i skierowałem swój wzrok na mówiącego do mnie wykładowcę. - Jeśli nie interesuję Cię to, o czym teraz mówię, to możesz wyjść. Nikt Cię tu na siłę nie trzyma.

Plan CWhere stories live. Discover now