Part 18

45 6 0
                                    

Przez lekko uchylone drzwi patrzyłam, jak Nathan odchodzi zrezygnowany w kierunku kuchni.
Westchnęłam ciężko i zamknęłam cicho wejście do mojego pokoju.
Odwróciłam się w stronę Jake'a, który wbijał we mnie swój wzrok. Kiedy zauważył, że na niego patrzę, wstał z łóżka, na którym siedział i zmniejszył odległość między nami.

- To był twój chłopak? - zapytał, gdy dzieliło nas już zaledwie parę centymetrów.

- Nie, coś ty... - odparłam i położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.

- Nie widzieliśmy się ponad trzy lata, mogłaś przez ten czas znaleźć sobie kogoś - stwierdził.

- Ale tak się nie stało - zaprzeczyłam, próbując nie myśleć w tej chwili o Michael'u.

- To dlaczego ten cały Nathan leżał na twoim łóżku prawie nagi? - syknął.

- A czy ja jestem twoją dziewczyną, żeby ci się tłumaczyć?

- A chcesz? - spytał; wprawiając mnie tym w zakłopotanie. Czy naprawdę tego chcę? Czy chcę wplątać się w jakąś poważniejszą relację z moim przyjacielem? Czy chcę już na poważnie podejść do mojego planu? Czy rzeczywiście chcę zapomnieć o Mike'u? Nie miałam dużo czasu do namysłu, bo blondyn ponowił swoje pytanie. - Chcesz tego? - popchnął mnie delikatnie na ścianę i oparł swoje ręce po obu stronach mojej głowy, nie odrywając ani na chwilę swojego intensywnego spojrzenia z moich błękitnych oczu. Ehh... może później będę żałować mojej odpowiedzi, a może wręcz przeciwnie, z czasem będę szczęśliwa...

- Tak - szepnęłam, speszona dziwnym napięciem panującym między mną, a chłopakiem, który po moim przytaknięciu w mgnieniu oka pokonał niewielki dystans między nami i wpił się w moje usta.
Bez zastanowienia oddałam pocałunek, bo przecież przed sekundą sama się na to zgodziłam.
Blondyn teraz sunął swoimi wargami wzdłuż mojej szyi, aż zatrzymał się w jednym miejscu, na którym parę chwil później pojawił się zaróżowiony ślad.

- Moja - cmoknął mnie w czubek nosa, a ja przejechałam palcami po mojej skórze tam, gdzie przed chwilą znajdowały się usta chłopaka.
Niebieskooki odszedł na moment, zostawiając taką niską, niepozorną blondynkę samą z własnymi myślami, w których dość często można się pogubić. Zanim zdążyłam czemukolwiek w mojej głowie zaprzeczyć, po pomieszczeniu rozeszły się dźwięki spokojnej muzyki. Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, tym samym zachęcając mnie do tańca.

- Jacob, nie; nie tańczyłam już od lat - sprzeciwiłam się jego pomysłowi zasłaniając się dodatkowo dłońmi.

- Greta... przestań, pozwól mi zatańczyć ten jeden raz z moją dziewczyną - podszedł i złapał mnie za nadgarstek.
Gdy udało my się zaprowadzić mnie na środek pokoju, objął mnie talii, a ja oplotłam przedramionami jego kark' kołysaliśmy się w rytm melodii.

- Więc... czym się zajmujesz? - zaczęłam, przerywając ciszę między nami.

- Jestem architektem, ale teraz nie jestem potrzebny w firmie, aż do końca tego roku, bo czekamy na kierownika nowego projektu, który aktualnie gdzieś wyjechał. - odpowiedział - A ty, na serio nikogo nie miałaś?

- Można tak powiedzieć - potwierdziłam.

- Myślisz, że Brian jest wściekły? - spytał.

- Nie, lubi cię; wiem to. - uśmiechnęłam się.

- Mam nadzieję... - mruknął, na co cicho zachichotałam.

- Ej, Greta! Możesz tu pozwolić? - usłyszałam krzyk mojego brata dochodzący z dołu.

- O wilku mowa; to ja się będę zbierał - oznajmił Jake, kończąc nasz taniec.

- Jak chcesz możesz zostać - zaoferowałam.

- Nie, dzięki. Wpadnę do ciebie niebawem, moja dziewczyno - uśmiechnął się szeroko i zostawił całusa na moim policzku.

- Dobra, to chodź, odprowadzę cię - powiedziałam i skierowałam się ku drzwiom.

- Czekaj! - wyprzedził mnie i otworzył drewnianą powłokę - Panie przodem. - wyszczerzył się. Wyszłam, a blondyn po chwili pojawił się obok mnie. Przeszliśmy koło salonu, w którym nie było żywej duszy i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

- To do zobaczenia, kochanie - musnął moje usta i już go nie było.

- Do zobaczenia - szepnęłam do zamykających się drzwi i wróciłam do wnętrza domu.

- Brian!!! - krzyknęłam wystarczająco głośno, aby brunet usłyszał, nawet jeśli jest w najbardziej oddalonym zakamarku tego budynku.

- Już idę! - usłyszałam stłumiony głos chłopaka; po dosłownie minucie pojawił się w zasięgu mojego wzroku. - Słuchaj, chyba musimy omówić jedną sprawę - zaczął, na co ja przewróciłam oczami.

- Tak, jestem z Jacob'em od jakiejś godziny i tak, wiem co robię. Mam prawie dwadzieścia lat! - odpowiedziałam na niezadane pytania.

- Tylko ja nie o tym - parsknął.

- Tak, a o czym? - zdziwiłam się.

- Jake wydaje się być spoko - przytaknęłam, jednak na ciąg dalszy jego wypowiedzi zaniemówiłam - ale co z Michael'em? - długo myślałam nad jakąkolwiek odpowiedzią, nawet bezsensowną.

- A co ma być? - wzruszyłam ramionami - On jest w Nowym Jorku, ja tu; nie dotrzymał obietnicy... - chciałam mówić dalej, ale brat mi przerwał.

- On wróciłby, naprawdę... - zaprzeczył moim słowom.

- Mylisz się, on jest takim samym kłamcą, jak ty i Jacob! Wybaczyłam wam, ale nie będę dla każdego pokonywać połowy świata! - wykrzyczałam mu wszystko, co tak naprawdę myślę o mojej sytuacji i wybiegłam do znanej mi bardzo dobrze części domu zatrzaskując za sobą drzwi. Skuliłam się na podłodze, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy; jedna, po drugiej...


Jestem po dość długiej przerwie z nowym rozdziałem, z którego prawdę mówiąc jestem zadowolona :D

Czekam na wasze opinie, niedługo następny ;)




Plan CWhere stories live. Discover now