Part 15

57 7 3
                                    

Podał mi rękę i pomógł podnieść się z kostki.
Staliśmy blisko siebie, nie odzywaliśmy się, nie było takiej potrzeby. Wystarczyło, że po patrzyliśmy sobie w oczy.
Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek się spotkamy; nawet się z nim wtedy nie pożegnałam.
A teraz, po tych trzech latach ponownie natknęliśmy się na siebie lecz zupełnie w innym miejscu...
Może to przeznaczenie? Ehh... co ja gadam?

Tak bardzo pogrążyłam się w swoich myślach, że na chwilę oderwałam się od rzeczywistości. Ocknęłam się w momencie, gdy usta chłopaka znalazły się na moich. Nawet nie zastanawiałam się, czy tego chcę, tylko po prostu odwzajemniłam jego pocałunek.
Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nim tęskniłam; dopóki się tu nie pojawił.
Zrobiłam błąd ukrywając kontakt; może przy Mike'u też popełniłam błąd?
No tak, cała ja; zawsze wszystko ma odwrotne skutki niż zamierzałam, ale czasu nie cofnę. Powinnam zapomnieć o tym, co wydarzyło się w Nowym Jorku; moje życie jest teraz tu - w Anglii. Skoro już dostałam się do London Metropolitan University na medycynę to mogłabym zacząć szukać swojego "życiowego partnera".

Odsunęłam się od blondyna i znowu intensywnie patrzyłam na niego; nadal nie mogłam uwierzyć, że ON stoi parę centymetrów ode mnie.
ON, mój dawny partner w tańcu - Jacob Evans.

- Greta...

- Jake... - szepnęliśmy prawie jednocześnie.
Zapomnieliśmy nawet o fakcie, że parę sekund temu się całowaliśmy.

- Nic się nie zmieniłaś - uśmiechnął się i pogłaskał delikatnie mój policzek.

- Ty tak samo - przyznałam - chodź, chyba nie będziemy stać cały czas przed uczelnią - złapałam rękę chłopaka i pociągnęłam go w kierunku ulicy.

- A gdzie zamierzasz iść?

- Nie wiem, nie znam zbytnio okolicy; może wystąpiłbyś do mnie? - zaproponowałam

- Z wielką chęcią - jakby w tej chwili na nas spojrzeć to nie można zauważyć, że nasze dzisiejsze spotkanie dzielił trzyletni okres czasu, może trochę...
Szliśmy wolnym krokiem, obok siebie.

- Sama mieszkasz? - zagadnął.

- Nie, z Brian'em... - zapadła cisza; na co ja liczyłam? Nie widzieliśmy się tak długo i mamy się zachować ,jak gdyby nigdy nic? To wszystko z mojej winy...

- To wcale nie twoja wina... - powiedział, a ja się zatrzymałam i patrzyłam na niego wytrzeszczonymi oczami, zaskoczona jego umiejętnością czytania mi w myślach. - Wiesz, kiedy mnie nie było to przemyślałem to wszystko... i tak naprawdę to dla mnie to nigdy nie była przyjaźń... - przerwał swoją wypowiedź, aby sprawdzić, czy na pewno go słucham. - co prawda, dopiero przed chwilą się spotkaliśmy, a nie widzieliśmy się szmat czasu, ale ja... kocham cię Greta, zawsze kochałem... - wyznał, a ja stanęłam jak wryta na środku chodnika i przetwarzałam słowa Jake'a.

kocham cię Greta, zawsze kochałem...

Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy między mną, a blondynem mogłoby być coś innego niż przyjaźń; ale w mojej sytuacji byłoby mi to na rękę...
Może z czasem bym go pokochała...

- Jake... nigdy nie myślałam o tobie w takich kategoriach, do tego nasze dzisiejsze spotkanie po tylu latach, ale... ale myślę, że mogłabym spróbować... - zwróciłam się do chłopaka.

- Naprawdę?! - prawie pisnął z zaskoczenia, gdy dotarło do niego to, co powiedziałam. Pokiwałam twierdząco głową w odpowiedzi; a chłopak mnie przytulił. - No, a teraz prowadź do tej waszej rezydencji - rzekł i objął mnie w talii.

W drodze opowiadaliśmy sobie, co wydarzyło się u nas przez te trzy lata.
Jacob zaczął studiować rok później niż miał w planach, bo najpierw postanowił znaleźć sobie pracę na jakieś dwanaście miesięcy i wynająć przyzwoite mieszkanie. Skończył studia licencjackie i przyleciał tu, tłumacząc że chciał zmienić otoczenie.
Ja wyjawiłam mu wszystko pomijając wydarzenia dotyczące Mike'a i Plan C.

Po dłuższym czasie w końcu znaleźliśmy się pod domem Brian'a i tak jakby też moim.

- Ktoś u was jest? - zapytał.
Spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku, było już po pierwszej, więc wszyscy pewnie przebywają u nas.

- Znając życie, to tak - westchnęłam.

- To może nie będę przeszkadzać? - spytał zakłopotany.

- Nie, spoko. To tylko Brian i jego przyjaciele...

- Nie jestem przekonany, co do tego pomysłu..

- Daj spokój, chodź - pociągnęłam go za nadgarstek.

Weszliśmy do holu, z którego dało się już słyszeć głosy chłopaków.
Dużo się wydarzyło, jak na te dwie godziny mojej nieobecności tutaj...
Weszłam radośnie do kuchni, ciągnąć za sobą Jacob'a i spojrzałam ba całe towarzystwo, w którym brakowało Brian'a i Nathan'a.

- Cześć chłopaki! - oni nie zwrócili uwagi na mnie, tylko na osobę stojącą u mego boku - No tak, fajne przywitanie... - mruknęłam. Dziwne, od razu po moim przyjściu ucichli.
Usłyszałam kroki na schodach, więc odwróciłam się w tamtą stronę.
Odnalazł się mój braciszek, który był zaskoczony pojawieniem się mojego gościa, jak sądzę.

- Brian... - odkrząknęłam - pamiętasz Jacob'a?

- Ta, kojarzę - mruknął i usiadł razem z chłopakami. Skierowałam się do nich i przedstawiłam mojego przyjaciela.

- Więc... to jest Jacob, mój... - chciałam dokończyć, ale blondyn mnie wyprzedził.

- Chłopak... - uśmiechnął się.

Nikt nie odezwał się ani słowem, więc razem z moim chłopakiem wycofałam się po schodach do mojego pokoju.


Hej!
Jestem w trakcie poprawiania rozdziałów, ale pomyślałam, że coś dodam :)

Pamiętacie Jacob'a?
Komentujcje i gwiazdkujcie ;)

I tak w ogóle, myślami o tym, żeby pod koniec wakacji zrobić maraton?
Co wy na to?

Pozdrawiam!

Plan CWhere stories live. Discover now