Michael:
- Mike! - łapię Julię w talii, bo mało by brakowało, a zderzyła by się z moją klatką piersiową.
- Uważaj trochę - uśmiechnąłem się do dziewczyny.
Znamy się dopiero od tygodnia, ale blondynka zyskała już moją sympatię.
Mimo, że jest ode mnie trochę starsza, bardzo dobrze się dogadujemy.- Wszystkiego najlepszego! - cmoknęła mnie w policzek.
- Ehh... - westchnąłem - Czyli to dzisiaj jest ten nieszczęsny dzień, w którym kończę dwadzieścia jeden lat.
- Oh, nie przesadzaj; urodziny masz raz w roku - oznajmiła. - A teraz, chodźmy już - złapała mnie za dłoń i ruszyła w kierunku wyjścia z uczelni.
- Ale Juls...
- Żadnego "ale". Nie będziesz przez całe dzisiejsze popołudnie sam w domu siedział - skwitowała.
- No dobrze... - poddałem się. - Więc, gdzie idziemy?
- Do mnie; mam nadzieję, że Lucky cię polubi.
- Kto to Lucky?
- Mój piesek.
- Świetnie - mruknąłem, gdy wyszliśmy na główną ulicę.
- Czy ty rozumiesz, że jest już prawie październik?! - mówiła z entuzjazmem zmieniając równocześnie temat.
- No i, co z tego? Kolejny, zwyczajny miesiąc...
- A ty znowu zaczynasz... - odwróciła się do mnie i przymrużyła powieki.
- No dobrze, już niedługo październik, i co dalej?
- Za trzy miesiące święta! Kończę staż, a ty będziesz miał poprawki...
- Nie wiem, z czego się tu cieszyć...
- Zamierzasz wrócić tam na święta? - jej ton głosu spoważniał.
- Tak - odpowiedziałem.
- Wiesz, że prawdopodobnie ona już dawno wyjechała...
- Nie musisz mi tego jeszcze bardziej uświadamiać...
- Pojedźmy tam wspólnie... - rzuciła.
- Co, ale tak teraz?
- Nie, na święta.
Mi zawsze towarzyszy jedynie Lucky... - posmutniała.- Dobra, zabiorę cię tam - podszedłem do niej i przytuliłem.
- Słuchaj... myślałam, że mógłbyś potem wyjechać ze mną do Anglii. Nowe miejsce, nowy rozdział życia... - zaproponowała, a ja myślałem chwilę nad tą ofertą.
- Świetny pomysł! Polecimy razem - przytaknąłem i oparłem ramię na jej barku. - A teraz, chodźmy już.
Szliśmy jeszcze dłuższa chwilę, nie rozmawiając już na ciężkie dla mnie lub dla dziewczyny tematy.
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się przed niewielkim, blado różowym budynkiem.- To, tutaj mieszkam - wyjaśniła, w między czasie otwierając czarną furtkę.
Stanęliśmy na krótkiej, kamiennej ścieżce prowadzącej do oszklonych drzwi, które ukazywały wnętrze domu mojej przyjaciółki.
Zielonooka uchyliła przede mną przezroczystą powłokę i sekundę później usłyszałem jej krzyk.- Lucky nie! - zanim się zorientowałem leżałem na podłodze przygnieciony przez niezidentyfikowane ciało. Spojrzałem ku górze i zobaczyłem sporych rozmiarów dalmatyńczyka, który trzymał w pysku karteczkę z kolorowym napisem:
"Wszystkiego najlepszego Mikey!"Podniosłem się w końcu z podłogi i pokierowałem swój wzrok w kierunku Julii.
- Całkiem duży ten twój piesek - zagadnąłem, na co ona się uśmiechnęła i poszła w kierunku, jak się domyślam, salonu.
Wzięła do ręki niewielka babeczkę, w której znajdowała się świeczka i wysunęła ciasteczko w moją stronę.
- Pomyśl życzenie - szepnęła.
- Chciałbym jeszcze kiedyś cię spotkać - Greta. - pomyślałem, a wtedy płomyk zgasł.
Greta:
Siedziałam przytulona do Jacob'a, który składał pocałunki na mojej szyi.
To dzisiaj jest ta impreza.
To dzisiaj będę musiała skonfrontować się z Nathan'em, który tamtego dnia po prostu zniknął.
I to dzisiaj jest dzień, o którym zawsze pamiętałam - urodziny Michael'a.
Wszystkiego najlepszego Mike. Gdziekolwiek teraz jesteś; mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy...
Hejka!
Jak ostrzegałam - dzisiaj krótszy rozdział.
A z okazji, że moja przyjaciółka (zoha005) ma w przyszłym tygodniu urodziny będą dwa rozdziały.
Soph wymusiła rozdział urodzinowy ;*W związku z tym, rozdziały zostaną dodane 3 i 7 października.
Gwiazdkujcie/ komentujcie!
Udanego tygodnia ;)
YOU ARE READING
Plan C
RomanceSzesnastoletnia Greta miała już dwa plany na przyszłość, które po pewnym czasie uznała za niemożliwe do wykonania. Ułożyła "Plan C", który postanowiła wypełnić do końca. Czy to się jej uda pomimo wszystkich przeszkód? Jak wpłynie na jej życie spot...