Part 23

26 5 1
                                    

Michael:

- Mike! - łapię Julię w talii, bo mało by brakowało, a zderzyła by się z moją klatką piersiową.

- Uważaj trochę - uśmiechnąłem się do dziewczyny.
Znamy się dopiero od tygodnia, ale blondynka zyskała już moją sympatię.
Mimo, że jest ode mnie trochę starsza, bardzo dobrze się dogadujemy.

- Wszystkiego najlepszego! - cmoknęła mnie w policzek.

- Ehh... - westchnąłem - Czyli to dzisiaj jest ten nieszczęsny dzień, w którym kończę dwadzieścia jeden lat.

- Oh, nie przesadzaj; urodziny masz raz w roku - oznajmiła. - A teraz, chodźmy już - złapała mnie za dłoń i ruszyła w kierunku wyjścia z uczelni.

- Ale Juls...

- Żadnego "ale". Nie będziesz przez całe dzisiejsze popołudnie sam w domu siedział - skwitowała.

- No dobrze... - poddałem się. - Więc, gdzie idziemy?

- Do mnie; mam nadzieję, że Lucky cię polubi.

- Kto to Lucky?

- Mój piesek.

- Świetnie - mruknąłem, gdy wyszliśmy na główną ulicę.

- Czy ty rozumiesz, że jest już prawie październik?! - mówiła z entuzjazmem zmieniając równocześnie temat.

- No i, co z tego? Kolejny, zwyczajny miesiąc...

- A  ty znowu zaczynasz... - odwróciła się do mnie i przymrużyła powieki.

- No dobrze, już niedługo październik, i co dalej?

- Za trzy miesiące święta! Kończę staż, a ty będziesz miał poprawki...

- Nie wiem, z czego się tu cieszyć...

- Zamierzasz wrócić tam na święta? - jej ton głosu spoważniał.

- Tak - odpowiedziałem.

- Wiesz, że prawdopodobnie ona już dawno wyjechała...

- Nie musisz mi tego jeszcze bardziej uświadamiać...

- Pojedźmy tam wspólnie... - rzuciła.

- Co, ale tak teraz?

- Nie, na święta.
Mi zawsze towarzyszy jedynie Lucky... - posmutniała.

- Dobra, zabiorę cię tam - podszedłem do niej i przytuliłem.

- Słuchaj... myślałam, że mógłbyś potem wyjechać ze mną do Anglii. Nowe miejsce, nowy rozdział życia... - zaproponowała, a ja myślałem chwilę nad tą ofertą.

- Świetny pomysł! Polecimy razem - przytaknąłem i oparłem ramię na jej barku. - A teraz, chodźmy już.

Szliśmy jeszcze dłuższa chwilę, nie rozmawiając już na ciężkie dla mnie lub dla dziewczyny tematy.
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się przed niewielkim, blado różowym budynkiem.

- To, tutaj mieszkam - wyjaśniła, w między czasie otwierając czarną furtkę.
Stanęliśmy na krótkiej, kamiennej ścieżce prowadzącej do oszklonych drzwi, które ukazywały wnętrze domu mojej przyjaciółki.
Zielonooka uchyliła przede mną przezroczystą powłokę i sekundę później usłyszałem jej krzyk.

- Lucky nie! - zanim się zorientowałem leżałem na podłodze przygnieciony przez niezidentyfikowane ciało. Spojrzałem ku górze i zobaczyłem sporych rozmiarów dalmatyńczyka, który trzymał w pysku karteczkę z kolorowym napisem:
"Wszystkiego najlepszego Mikey!"

Podniosłem się w końcu z podłogi i pokierowałem swój wzrok w kierunku Julii.

- Całkiem duży ten twój piesek - zagadnąłem, na co ona się uśmiechnęła i poszła w kierunku, jak się domyślam, salonu.

Wzięła do ręki niewielka babeczkę, w której znajdowała się świeczka i wysunęła ciasteczko w moją stronę.

- Pomyśl życzenie - szepnęła.

- Chciałbym jeszcze kiedyś cię spotkać - Greta. - pomyślałem, a wtedy płomyk zgasł.

Greta:

Siedziałam przytulona do Jacob'a, który składał pocałunki na mojej szyi.

To dzisiaj jest ta impreza.

To dzisiaj będę musiała skonfrontować się z Nathan'em, który tamtego dnia po prostu zniknął.

I to dzisiaj jest dzień, o którym zawsze pamiętałam - urodziny Michael'a.

Wszystkiego najlepszego Mike. Gdziekolwiek teraz jesteś; mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy...

Hejka!
Jak ostrzegałam - dzisiaj krótszy rozdział.
A z okazji, że moja przyjaciółka (zoha005) ma w przyszłym tygodniu urodziny będą dwa rozdziały.
Soph wymusiła rozdział urodzinowy ;*

W związku z tym, rozdziały zostaną dodane 3 i 7 października.

Gwiazdkujcie/ komentujcie!

Udanego tygodnia ;)

Plan CWhere stories live. Discover now