Part 12

64 8 1
                                    


Wreszcie znalazłam się w tym miejscu, do którego od dłuższego czasu planowałam wyjechać. Tak, jestem w Anglii. Parę minut temu po raz pierwszy w życiu stanęłam na ziemi londyńskiej. Jeszcze nie widziałam żadnej ze słynnych budowli wartej obejrzenia w tym mieście; ale mam całkiem sporo czasu na zrobienie tego. Myślę, że nie będę żałować opuszczenia Nowego Jorku.

Odebrałam już swoje bagaże i stoję w holu rozglądając się za pewną znajomą osobą. Po chwili zauważyłam zmierzającego w moim kierunku bruneta, który uśmiechał się patrząc na mnie.
- Za chwilę nie będzie się tak szerzył... - pomyślałam z zadziornym uśmieszkiem na ustach.

- Cześć Gre... - szedł z otwartymi ramionami, ale zanim zdążył dokończyć swoją wypowiedź; moja dłoń uderzyła w jego policzek. Chłopak momentalnie dotknął miejsca, gdzie przed sekundą znajdowała się moja ręka.
- A to niby za co? - spojrzał na mnie pytająco, dalej zakrywając kawałek swojej twarzy.

- Też się cieszę, że cię widzę, braciszku - posłałam mu niewinny uśmiech przytulając się do jego torsu.

- Ta,ta. Pogadamy w domu - spojrzał na mnie groźnie.

- Niestety będziesz musiał znosić moją osobę przez bliżej nieokreślony czas - uśmiech nie schodził mi z twarzy.

- Dobra chodźmy już - wziął trzymane przeze mnie walizki i ruszył w kierunku białego mercedesa.

- Niezły samochód - rzuciłam wchodząc do środka, kiedy Brain wkładał moje bagaże.

- Poczekaj, aż zobaczysz mój dom - puścił do mnie oczko.

- Już nie mogę sie doczekać - cmoknęłam

Po chwili brunet znalazł się we wnątrz pojazdu, uruchomił silnik i włączył się do ruchu.

- To co cię tak konkretnie tu sprowadza? - zagadał.

- Będę studiować na London Metropolitan University - oznajmiłam.

- Przyjęli cię? - zapytał zdziwiony. Czyżby nie wierzył w moje umiejętności?

- Nie wiem jeszcze... - wzruszyłam ramionami.

- To czemu już przyleciałaś skoro nawet nie masz pewności, że będziesz tu studiować?

- Długa historia - machnęłam ręką, a i tak rok akademicki rozpoczyna się za miesiąc.

- Będziemy mieli jeszcze dużo czasu. Musimy i tak parę rzeczy omówić.

- Mam się bać? - spytałam żartobliwie.

- Zależy - uśmiechnął się do mnie w lusterku ukazując szerg białych zębów. Chciałam jeszcze coś dodać, ale samochód zahamował.

Wyjrzałam przez okno. Staliśmy przed ogromną, białą willą, wokół której rosły rozmaite rośliny. Z podziwiana tego obiektu wyrwał mnie głos brata.

- Greta, jesteśmy na miejscu - szturchnął mnie w ramię.

- Tak,tak. Już wychodzę. - uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwiczki auta, a chwilę później znalazłam się na świeżym powietrzu. Wiał ciepły, lekki wiatr, słońce już zachodziło, a niebk tak jak jeszcze w Nowym Jorku było bezchmurne.

- Chodź - złapał mnie za rękę i prowadził w kierunku tego wielkiego domu. Otworzył przede mną czarną furtkę i razem weszliśmy na jego posesję. Maszerowaliśmy kamienną dróżką, która prowadziła pod same drzwi budynku. To dziwne, że w tam zadbanym miejscu mieszka mój brat.
- Wejdź pierwsza - powiedział Brian lekko uchylając drewnianą powłokę. Już po chwili znalazłam się w środku ciemnego pomieszczenia. Nagle cały pokój wypełniło jasne światło.

Plan CWhere stories live. Discover now