Harry's POV:
- Dalej, Horan, zwiększ tempo! - trener krzyknął z linii bocznej. - Podaj piłkę do Payne'a. Dalej, panowie - wykrzykiwał polecenia na lewo i prawo, podkreślając prędkość oraz znaczenie mienia wszystkiego na oku. - Dobra, zbierajcie się.
Liam przyciągnął piłkę do piersi, łapiąc oddech przed podbiegnięciem do linii bocznej, gdzie trener skanował swoją podkładkę w ręce.
- W porządku, dobra robota dzisiaj panowie, ale pamiętajcie, że nasz mecz przeciw Orłom Brackenridge jest w mniej niż dwa tygodnie. Chcę żebyście dali z siebie sto dwadzieścia procent. Idźcie pod prysznic.
- Elo, Styles! - wrzasnął Niall, wychodząc spod prysznica z ręcznikiem w pasie.
- Jak leci, Niall? - odpowiedział Harry, odkładając swój dezodorant do szafki.
- Ognisko u mnie w weekend o ósmej, będziesz?- Nie przegapiłbym tego.
- Super. Każdy przynosi procenty, więc jeśli chcesz pić to nie zapomnij o tym - powiedział Blondyn, wciągając na siebie koszulkę.
Louis' POV:
- Świetna robota dzisiaj - powiedział Louis z promiennym uśmiechem, klaszcząc w dłonie. - Spotkamy się tutaj z powrotem w czwartek i powtórzymy scenę 3, akt 1. A i Lynsey, upewnij się, że popracujesz nad akcentem. Mniej mówienia przez nos, a więcej angielskiego. Z wyjątkiem tego, jesteście wolni.
- Louis!
Louis odwrócił się, by zobaczyć Zayna biegnącego w dół przejścia po widowni.
- Hej Zayn. Jak trening? - spytał, tworząc sobie do niego drogę.
- Brutalnie. Trener nas prześladuje. Chce, abyśmy zmiażdżyli Orłów w grze w przyszły piątek.
- A nie wygracie, jak wiesz, za każdym razem, kiedy gracie?
- Tak, ale nie wystarczy wygrać. Musimy-
- Zniszczyć każdą inną drużynę. Bla bla bla, wiem - żartował Szatyn, wywracając oczami.
- Hej, skoro znasz motto, to czemu pytasz? - zapytał, żartobliwie go popychając.
- Bo nie bylibyśmy sobą, gdybym cię nie przedrzeźniał.
Zayn zaśmiał się, pomagając Louisowi zebrać swoje rzeczy, więc mogli pójść po dwie duże pizze i obejrzeć powtórkę gry Alabamy z zeszłego piątku, cóż, to Zayn będzie oglądał, a Louis jadł i pytał co się dzieje.
- Oh, Louis, zapomniałem zapytać wcześniej - co robisz w weekend? - zapytał, opadając na kanapę i otwierając wodę.
- Cóż, kilku ludzi z obsady zamierzało pójść obejrzeć nowy film Zaca Efrona... Dlaczego, jest coś ważnego, czego nie mogę ominąć?
- Tak, właściwie. Znasz mojego kumpla Nialla?
- Horana? Głośny, blond kopacz?
- On jest biegaczem, Louis. I tak, to on - zaśmiał się, potrząsając głową. - W piątek wyprawia ognisko, coś w stylu rozpoczęcia sezonu.
- Nie mieliście już tego?
- Nie, nie ognisko; to była domówka. To całkowicie dwie inne imprezy. Wracając, tak jak mówiłem, to zaproszenie i odkąd rzadko chodzisz na imprezy, pomyślałem, że zobaczę czy chciałbyś pójść - oznajmił Zayn, biorąc kawałek pizzy z pudełka ze stołu.
- Hej, chodzę na imprezy.
- Louis, ty i dwójka twoich znajomych z teatru, pijąca i oglądająca Grease to nie impreza.
CZYTASZ
Jefferson High // larry
FanfictionZdaje się, że Harry Styles ma już to wszystko zapewnione: status, pieniądze oraz popularność. Ale ciągłe bycie w świetle innych nie zawiera potyczek, a jedynie lgnanie ustanowioną już ścieżką. Lecz być może, pragnie czegoś więcej niż piłki, może chc...