Rozdział 4

10.1K 654 2.2K
                                    

Harry's POV:

- Harry, wstawaj! Musimy być w kościele w ciągu czterdziestu minut.

Jęknął, obkręcając się na swój bok i sprawdzając telefon. Opadł na plecy i wypuścił powietrze, ręką odgarniając włosy z czoła.

- Harry. Słyszałeś mnie? - domagała się Anne, otwierając drzwi do jego pokoju.

Przytaknął, zsuwając z siebie pościel, po czym usiadł na krawędzi łóżka.

- Dobrze się czujesz? - pytała kobieta, wchodząc w głąb jego pokoju.

Harry spojrzał na swoją mamę i kiwnął głową.

- O mój boże. Harry, co ci się stało?

Był zdezorientowany, przechylając głowę. - Nic - odpowiedział, nim zaatakowały go przebłyski wspomnień zeszłej nocy. - Oh, um, razem z Niallem rzucaliśmy wczoraj piłką i kiedy chciałem złapać, wpadłem w jakieś krzaki. To nic wielkiego.

- Cóż, wygląda jakby bolało. Boli cię? - spytała, idąc do łazienki chłopaka po Neosporin i wodę utlenioną.

- Mamo, wszystko ze mną dobrze - narzekał, kiedy zaczęła przemywać jego twarz wodą utlenioną. - Mówię poważnie, mamo, przestań - chwycił jej dłoń i odsunął od swojej twarzy.

Westchnęła. - W porządku, ale umyj buzię i weź prysznic. Musimy jechać do kościoła - posłała mu uśmiech i pocałowała w czubek głowy.

Niall Horan
Dziś, 10:30

Idziesz dzisiaj do kościoła?

Niestety. :/

Mama sie wściekła jak zobaczyła moją twarz...

O kurwa! Co jej powiedziałeś?

Że graliśmy i wjebałem sie w krzaki.

Hah! A to dobre Styles. Spotkajmy sie przed mszą

Po co?

Zjaramy sie

Pójdziemy do piekła

Oops.
Przeczytane 10:45

Podłączył swój telefon do iHome i zsunął z siebie dresy, zanim podreptał do łazienki, żeby wziąć prysznic.

_

- Um, dołączę do was w środku - powiedział rodzicom, kiedy wyszedł z Mercedesa G63 AMG swojego taty.

- Dobrze, tylko nie za długo, już jesteśmy spóźnieni - ostrzegła Anne, gdy razem z Bryanem szła w kierunku schodów prowadzących do kościoła.

_

- Bro, co ci zajęło tyle czasu? - zapytał Niall, kiedy Harry otworzył drzwi jego Range Rovera i wszedł do środka.

- Zasnąłem pod prysznicem.

- Chłopie, jesteś beznadziejny. Masz - śmiał się, podając mu w połowie wypalonego skręta.

Jefferson High // larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz