Rozdział 10

7.4K 515 1.1K
                                    

Louis' POV:

- Cholera! - spanikował, szybko podnosząc się na nogi i biegnąc do Zayna, by przechwycić swój telefon. - Halo?

- Cześć słońce. Chciałam tylko sprawdzić co słychać.

- Oh, uh, w porządku.

- Co robisz? - Jay zapytała uprzejmie.

- Siedzę z Zaynem.

- Okej, bawcie się dobrze. Kocham cię i zobaczymy się w czwartek.

- Też cię kocham. Pocałuj babcię ode mnie - powiedział przed rozłączeniem się. Wypuścił oddech ulgi, wsuwając telefon do kieszeni.

- Wszystko w porządku? - śmiał się Zayn.

- Taa.

- To dlaczego to taka wielka sprawa?

- Nie wiem, może dlatego, że jestem w połowie na haju i spotykam się z ludźmi, którzy piją.. Niepełnoletnimi.

- Hej, ty też pijesz.

Louis wzruszył ramionami. - Ona o tym nie wie.

- Co mówiła? - spytał, kiedy wraz z Louisem i Harrym szli do terenówki bruneta.

- Wraca w czwartek - odpowiedział.

- Tommo, czy ty właśnie powiedziałeś, że masz pusty dom aż do czwartku? - zapytał Niall, wychylając się ze środka, gdy dotarli do pojazdu.

- Tak?

- Domówka! - wiwatował.

- Nie. Absolutnie nie - zaprzeczył, surowo potrząsając głową.

- Oh daj spokój! Twoja chata jest zajebista. Pamiętam jak mieliśmy w nim nasze przyjęcie z okazji zakończenia piątej klasy. Przyznaję, mieliśmy po dziesięć lat, jedliśmy ciasta i graliśmy w red rover*, ale twój dom wciąż był cholernie zajebiaszczy.

Louis wywrócił oczami, spoglądając na Zayna, który uśmiechał się ironicznie.

Pokręcił znów głową. - Zayn, nie.

- Oh, no weź, Louis. Twój dom jest 'cholernie zajebiaszczy' - przedrzeźniał go.

Westchnął, rozglądając się po wszystkich twarzach i zatrzymał wzrok na Harrym, po czym wydał z siebie kolejne ciężkie westchnięcie. - W porządku. Ale jeśli cokolwiek, mam na myśli cokolwiek, zostanie złamane lub zniszczone, któryś z was za to zapłaci!

- Z chęcią zrekompensuję ci wszelkie szkody - uśmiechnął się Niall.

Przewrócił oczami i chwycił z rąk Harry'ego prawie skończonego skręta, wypalając go do końca.

_

Usiadł, pozbywając się resztek snu z oczu, gdy zadzwonił jego alarm. Podniósł się w celu wzięcia prysznica i umycia zębów, szybko wrzucając kasztanową bluzę na swój biały tshirt. Sięgnął po kontakty do oczu, w końcu jednak z nich rezygnując, zamiast nich wsuwając na nos okulary przed zejściem do kuchni. Wzdychając, przerzucił plecak przez ramię i chwycił jabłko, nim udał się do swojego samochodu i odjechał w stronę szkoły.

- Więc Louis, to prawda, że urządzasz jutro u siebie imprezę? - zapytała jedna z cheerleaderek, pochylając się nad swoją ławką, żeby z nim porozmawiać.

Louis odwrócił się i pokiwał głową. - Tak?

- To BYOB** czy ty dostarczasz alkohol?

- Oh, um, nie jestem pewien.. Spytam Nialla, to on jest za to odpowiedzialny, ja tylko zapewniam miejsce.

Jefferson High // larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz