Rozdział 25

4.5K 303 629
                                    

Informacja: wydarzenia pisane kursywą są wspomnieniami z dnia świąt Bożego Narodzenia rok wcześniej.

DZIEŃ ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA

Louis' POV:

- Wesołych świąt! - cieszyła się Lottie, wskakując na łóżko Louisa.

- Która godzina? - wymamrotał.

Dziewczyna wzruszyła ramionami, zrzucając z nich włosy i spoglądając na zegarek. - Szósta trzydzieści.

- Poważnie, czemu robisz to każdego roku? Nie możesz zaczekać do ósmej?

- To nie byłaby tradycja gdybym nie robiła tego co rok, Louis - drażniła się. - A teraz chodź! Mama zrobiła śniadanie i chcę otworzyć prezenty.

Louis tylko westchnął. - Będę za minutę.

_

Zaczął się wiercić czując wargi na swoim czole, z uśmiechem przysuwając się bliżej Harry'ego.

- Wesołych świąt skarbie - szepnął Harry.

- Taka tradycja będzie w porządku.

- Co? - zaśmiał się Harry.

Louis potrząsnął głową. - To nic - przerwał, spoglądając na Harry'ego. - Wesołych świąt.

Harry uśmiechnął się, pochylając by go pocałować. - Czujesz się już staro?

Zachichotał cicho na to. - I to jak. Nie wiem jak to zrobiłeś. Bycie osiemnastolatkiem jest takie trudne.

Brunet przewrócił czule oczami. - O której musisz być w domu?

- Która jest teraz?

- Dochodzi ósma.

- Pozwoliłeś mi spać do ósmej? - spytał z widoczną radością w głosie.

Harry wzruszył ramionami. - Nie lubisz wstawać przed ósmą, dopóki nie musisz.

Młodszy spojrzał na niego z zachwytem. - Jak to się stało, że jestem takim szczęściarzem?

Przygryzł wargę, gdy zalało go poczucie winy.

- Co jest? - zapytał Louis, lekko się podnosząc.

Harry pokręcił głową. - Nic. Pójdę pod prysznic.

- Mogę dołączyć?

Uśmiechnął się pod nosem, chwytając go za tyłek, całując. - Byłbym zaszczycony.

Harry's POV:

- Czy twój syn zamierza się obudzić? - Monette, babcia Harry'ego, zapytała Anne kiedy kobieta wyjmowała blachę świeżo zrobionych bułeczek cynamonowych.

- Mamo, dopiero siódma trzydzieści, zaraz wstanie.

- Szczególnie teraz kiedy w grę wchodzi jedzenie - odezwała się Gemma z miejsca, gdzie siedziala przy stole.

Monette zachichotała cicho, przenosząc jajecznicę do miseczki.

Anne zaśmiała się spoglądając na Gemme. - Nie dokuczaj mojemu małemu uroczemu chłopcu.

- Mamo, Harry nie jest ani mały, ani też uroczy.

- Jesteś po prostu zazdrosna, bo mama kocha mnie bardziej - uśmiechnął się złośliwie Harry, rozciągając się w progu drzwi.

Dziewczyna przewróciła oczami, z powrotem skupiając się na swoim komputerze.

- Bądźcie mili - ostrzegła Anne, wyjmując mleko z lodówki. - Załóż koszulkę, śniadanie gotowe.

Jefferson High // larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz