Rozdział 9

8.8K 539 1K
                                    

Harry's POV:

Obudził się, z padającym na niego światłem. Uchylił jedno oko i sprawdził skąd pochodził ciężar na jego piersi, zauważając zwiniętego przy swoim boku Louisa, miarowo oddychającego. Uśmiechnął się w dół na niego, owijając wokół niego ramiona i wracając do spania.

Przebudził się ponownie godzinę później, kiedy Louis zaczął się wiercić, powoli otwierając oczy i rozplątując się z uścisku. Louis usiadł, odrobinę zmieszany rozglądając się i uśmiechając do niego. - Która godzina? - wychrypiał.

Harry spojrzał na swój telefon. - Um, siódma trzydzieści.

- Cholera! - spanikował, szybko się podnosząc i chwytając swój telefon oraz kurtkę, która spadła z niego kiedy usiadł. - Muszę iść. Ja, um.. Zobaczymy się w kościele.

Niezręcznie podniósł się z miejsca, patrząc jak Louis zbiera swoje rzeczy. - Um, tak.

Uśmiechnął się szybko, zanim udał się na schody i przeszedł przez teraz już pusty klub, wychodząc przez główne wejście.

_

Wkradał się do domu, dyskretnie próbując dostać się do swojego pokoju zanim ktoś go zobaczy.

- Ktoś tu w nocy uprawiał seks - zachichotała Gemma, stojąc w wejściu swojego pokoju i ubierając kolczyki.

- Mogłabyś po prostu raz dać sobie spokój?

Przeszedł do łazienki pod prysznic, rozbierając się i pozwalając wodzie obmyć jego ciało, myślami odpływając do opalonej skóry i niebieskich oczu. Szybko pozbył się tych myśli z głowy, kończąc prysznic i schodząc na dół.

- Harry, potrzebuję cię do zrobienia dla mnie kilku rzeczy w sklepie po południu. Zrobiłabym to sama, ale muszę lecieć do Arkansas żeby sprawdzić tamtejszy - poprosiła Anne, umieszczając przed nim babeczkę i szklankę soku pomarańczowego.

Chłopak skinął do niej. - Okej - wziął gryza babeczki nim zapytał - Czy to znaczy, że nie idziesz dzisiaj do kościoła?

- Dziś nie, mam samolot o 10. Gemma miała lecieć ze mną ale chce kogoś zobaczyć w kościele.

- Oczywiście że chce - wymamrotał, pociągając łyk soku.

- Co mówiłeś? - spytała kobieta, chowając talerz do szafki.

- Nic nic - potrząsnął głową i wstał, podchodząc do swojej mamy. - Kocham cię. Bezpiecznego lotu - pocałował ją w czoło i podreptał do samochodu.

Louis' POV:

- Bro, co się z tobą stało w nocy? - spytał Zayn.

- Oh, um, nie czułem się dobrze więc wróciłem do domu.

Zayn skinął, patrząc na niego z ciekawością. - Jesteś pewny? Ponieważ mama wcześnie rano dostała telefon informujący o alarmie w klubie.. Więc sprawdziła monitoring i widziała jak wychodzisz - przerwał, zniżając głos - A jakieś trzy minuty później Harry wyszedł z tej samej strony co ty.

Louis był cicho, zalało go poczucie winy.

- Więc, chcesz mi powiedzieć co się stało ostatniej nocy czy mam dalej zgadywać?

Westchnął. - Szczerze to nic... Harry zapytał mnie czy pójdę z nim na dach, rozmawialiśmy a potem zasnęliśmy.

- Zatem spałeś z Harrym Stylesem? - szydził.

Louis wywrócił oczami. - Zamknij się Zayn. Do niczego nie doszło.

- Tak myślałem, bo jeśli do czegoś by doszło, czerwieniłbyś się znacznie bardziej niż w tej chwili - zaśmiał się, spoglądając w kierunku głównego wejścia do kościoła. - O wilku mowa - wyszeptał, kiedy zobaczył idącego Harry'ego, który podszedł do Nialla i Mads.

Jefferson High // larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz