Rozbłysły światła a ja wkroczyłem na arenę z postawnym jeźdźcem na grzbiecie. Zatrzymaliśmy się na środku. Kobieta dosiadająca mnie skłoniła się delikatnie po czym uderzyła piętami przybranymi w ostre jak brzytwy ostrogi moje boki. Po mym ciele rozszedł się ból. Ze strachem poderwałem się do przodu lecz twarde wędzidło ostudziło moje zapędy kolejną porcją bólu. Delikatnie się uspokoiłem i ruszyłem kłusem w okół areny zgodnie z rozkazem. Mój krok był sztywny i nienaturalny. Każdy nawet najmniejszy ruch nie zgodny z wolą jeźdźca kończył się okrutnym bólem. Na mym siwym ciele znajdowały się blizny a nawet jeszcze świeże rany od bicia. Mój pysk znajdował się tuż przy piersi. Przybrany był w duże ogłowie udekorowane mocnym, ogromnym wędzidłem. Przy wędzidle działały podwójne wodze. A trzymała je Ona. Wysoka kobieta przybrana w strój jeździecki z poważnym wyrazem twarzy. Od zawsze się jej bałem. Z całej siły trzymała mnie za pysk. Przy mej prawej łopatce znajdował się bat a przy bokach ostrogi. Siedziała w dużym siodle ujeżdżeniowym a pod nim znajdował się biały czaprak. W miejscu łydek, siodła i czapraka zbierało się sporo potu a na mym pysku znajdowała się ślina. Tłum wiwatował gdy wykonywałem kolejne figury takie jak pasaż czy piaff. Wykonywałem je oczywiście poprawnie ale nie widać było w nich tego czegoś. Nie sprawiało mi to radości, tylko ból.
Ponownie ostrogi zatopiły się w moich bokach. Wiedziałem, że chce abym zagalopował ale nie miałem już sił na wykonanie polecenia. Właśnie trwał ósmy pokaz, więc moje nogi powoli zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Zagryzłem wędzidło i dalej biegłem kłusem. Dziewczyna zamachnęła się i po chwili uderzyła batem mój zad. Tego było już za wiele. Zatrzymałem się przodem do ściany i już chciałem podnieść tylne nogi w bryknięciu gdy szybko tego pożałowałem. Ona ze złością wcisnęła pięty w moje boki tak mocno, że aż popłynęła w miejscu ostróg strużka krwi a bat ponownie uderzył mój zad. Przerażony resztką sił udałem się powolnym galopem dookoła areny. Nie miałem sił aby przyspieszyć. Serce biło mi coraz szybciej. Z trybun dało się słyszeć podburzone głosy. Części ludzi się to podobało ale znaleźli się też chyba i tacy, którzy chcieli aby mnie zostawiła. Jednak przywykłem, że ci dobrzy ludzie zawsze zostawali wyrzucani.
Nie miałem już sił dalej biec. Nogi się pode mną ugięły i uderzyłem pyskiem w piasek. No to już mnie zabije...
CZYTASZ
Końskim okiem
Short Story"Mój pysk znajdował się tuż przy piersi. Przybrany był w duże ogłowie udekorowane mocnym, ogromnym wędzidłem. Przy wędzidle działały podwójne wodze. A trzymała je Ona." Wzruszająca historia, pełna cierpienia i bólu. Pisana okiem konia. Konia, który...