Cała droga nie zajęła nam długo. Mimo to dla mnie wydawało się jakby trwała ona wieki. Piaszczystą ścieżką dotarliśmy do domku na skraju wioski. Był on drewniany i nie wielki. Obok niego znajdowała się szopa i sporo zagrodzonego, trawiastego terenu.
-Dobrze... Chodź przystojniaku. Trzeba Ci pomóc.- westchnęła kobieta i pociągnęła mnie w stronę szopy. Wprowadziła mnie do środka. Było tam czyściutko. I prawie pusto w jednym tylko rogu leżało kilka kostek siana. Czułem, że teraz będzie lepiej. Kobieta wyszła na chwile zostawiając mnie samego w pomieszczeniu lecz po chwili znów wróciła niosąc dwa wiadra wody. Jedno podała mi do picia a drugie postawiła odrobine dalej i wyciągnęła z niego gąbkę. Delikatnie jęła przemywać moją ranę na szyi. Piekło przeokrutnie. Niespokojnie zacząłem drobnić w miejscu lecz kobieta nie przerywała swojego zajęcia. Stanąłem spokojnie a staruszka z powagą zaopatrzyła mi ranę.
-Teraz to najtrudniejsze zadanie...- westchnęła przesuwając się w stronę mojego pyska. Nie wiedziałem co chce zrobić. Ostrożnie odpięła sprzączkę od kantara i łapiąc za uszami spróbowała zdjąć mi go ze łba. Chciałem się go wreszcie pozbyć bo był na prawdę wielki, skórzany i ciążył mi na pysku ale bałem się. Bałem się bólu. A był on straszny, ponieważ kantar wbity był na prawdę mocno w mój pysk. Gdy kobieta zdjęła tylko zakrwawiony kawałek skóry znad moich chrap odskoczyłem w przerażeniu. Z jednej strony poczułem ulgę ale z drugiej ból jaki czułem był nie do opisania. Zacząłem się cofać i dębować nie mogąc sobie poradzić z tym co czułem. A ona tam tylko stała i czekała aż się uspokoję.
-Już, cicho. Tylko ci to przemyje i zostawiam cię w spokoju.- szepnęła wyciągając pomarańczowy kijek na otwartej dłoni. Uwielbiałem je. Podszedłem szybko i złapałem go w zęby. Ona dalej stała spokojnie. Powoli opuściła rękę i złapała gąbkę cały czas przemawiając do mnie kojącym głosem. Delikatnie przemyła moją ranę na pysku. Nalała znowu pełne wiadro wody i zostawiła je dla mnie.
-Proszę, częstuj się. Wszystko tutaj jest dla ciebie. Dobranoc.- powiedziała i powoli opuściła szopę zamykając za sobą drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, wiem. Rozdział krótki, przepraszam ale jakoś nie idzie mi pisanie teraz. Postaram się aby za tydzień było lepiej. ;)
A teraz gwiazdkujcie, komentujcie i do niedzieli :)
![](https://img.wattpad.com/cover/73836655-288-k551833.jpg)
CZYTASZ
Końskim okiem
Short Story"Mój pysk znajdował się tuż przy piersi. Przybrany był w duże ogłowie udekorowane mocnym, ogromnym wędzidłem. Przy wędzidle działały podwójne wodze. A trzymała je Ona." Wzruszająca historia, pełna cierpienia i bólu. Pisana okiem konia. Konia, który...