Rozdział XL

7.8K 480 351
                                    

Rey zaczęła się wiercić. Coś jej nie pasowało. Czuła ogromny ból, jednak po chwili stwierdziła, że jest całkiem przyjemny. Próbowała przykryć się kołdrą, która leżała na drugim końcu łóżka, jednak coś ją przytrzymywało. Było jej zimno... Za zimno. Otworzyła oczy, a jej serce o mało nie stanęło. Tuż obok niej leżał Ren. Tak, Ren! Spał sobie słodko, jak gdyby nigdy nic. Oddech mistrza był równomierny, co było widać po jego unoszącej się i opadającej klatce piersiowej. Rey o mało nie spadła z łóżka.

Włosy Kylo były rozwalone na każdą stronę. Jej fryzura też nie była lepsza. Spojrzała po sobie i spłonęła rumieńcem. Była kompletnie naga. Śmiertelnie się przeraziła, kiedy zauważyła ślady krwi na materacu. Co ona zrobiła? Przecież nie mogła stracić... Nie, to było niedorzeczne. Zerwała kołdrę z chłopaka, okrywając się nią. Na Renie nie pozostało zupełnie nic.. Dosłownie. Po prostu nieświadomie eksponował swój "miecz". Rey pisnęła, jednak Kylo spał jak zabity. Sięgnął po kołdrę, wymamrotał coś i przytulił się do dziewczyny. Ta wstrzymała powietrze, bojąc się wykonywać jakikolwiek ruch, aby przypadkiem nie zbudzić śpiącego smoka.

Dotyk Rena był kojący i przyjemny, jednak to niczego nie zmieniało. Dziewczyna przeklęła w myślach wszystko, co istnieje i zaczęła błagać, aby to wszystko się skończyło. Jak ona tu w ogóle skończyła? Pamiętała jedynie, jak się z nim kłóciła. Gonił ją po korytarzu i... wyznał jej miłość. Czuła, że nie rozmawiała wtedy z Kylo Renem. Rozmawiała z Benem Solo. Jego cząstka nadal żyje w tym okrutnym mistrzu zakonu Ren. Ale co tu się działo..?

Ren rzucił ją na łóżko, namiętnie całując. Zrywał z niej szaty, kiedy ona starała się być dla niego delikatna. Kiedy przestało jej to wychodzić, postanowiła udawać twardą. Jej ubrania zostały doszczętnie poniszczone, zaś Rena pozostały w idealnym stanie. Rey spojrzała po sobie, a kiedy dostrzegła, że jest w samej bieliźnie, zaczerwieniła się. Kylo najwyraźniej to zauważył. Zbliżył się do jej ucha i gryząc jego płatek, szepnął:

- Nie bój się, jesteś piękna. - Upewnił.

Rey była niepewna co do tego wszystkiego. Nigdy nie utrzymywała jakiś większych kontaktów z mężczyznami, a co dopiero mowa o stosunkach. Zamknęła niepewnie oczy, rozkoszując się pocałunkami Rena. Były dla niej darem niebios, jednak także zakazanym owocem. A to w końcu on smakuje najlepiej. Kylo w międzyczasie zsuwał ramiączko dziewczyny, ale ta się wyszarpała. Spojrzała na niego ze strachem. Ren zagryzł wargę, zastanawiając się, jak przekonać dziewczynę do dalszego posunięcia.

Rey westchnęła ciężko i spojrzała na chrapiącego Rena. Ten ścisnął dziewczynę mocniej, przyprawiając ją o mdłości. Leżeli w jednym łóżku. Wtuleni w siebie. Nadzy. Po dość upojnej nocy, którą Rey w końcu sobie przypomniała. Spaliła buraka, jednak niczego nie żałowała. To była najlepsza decyzja w jej życiu.

Ren patrzył prosto w jej głębokie oczy. Uśmiechając się, rozpiął jej stanik. Nawet tego nie poczuła. Dotyk i spojrzenie Kylo było jak lek uspokajający. Od razu poczuła się lepiej i pewnym ruchem zsunęła z niego spodnie. Ren zaczął całować ją po klatce piersiowej, co dziewczynie się spodobało. Łapczywie prosiła o więcej. Chciała zatrzymać palące pocałunki chłopaka. Ten znowu całował ją po szyi, powoli zbliżając się do jej ust. Rey się to jednak nie spodobało. Zaczęła się lekko wiercić, popychając głowę mężczyzny w niższe poziomy jej ciała.

Rey ponownie się otrząsnęła. To jej się podobało... I musiała przyznać to samej sobie. Każdy jego dotyk rozpalał ogień pożądania dziewczyny. Nawet teraz musnęła kciukiem usta Rena, jakby były najważniejszą rzeczą na świecie. I były. To one ją podniecały. To one mówiły te wszystkie cudne słowa. To one ją całowały.

Kochaj Albo Giń - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz