Rozdział V

10.2K 584 394
                                    


Kylo przebudził się. Nie wiedział, co dokładnie się wydarzyło. Ostatnie co pamiętał to wielki wybuch. Przetarł oczy i spojrzał przed siebie. Był w swoim apartamencie, jednak na Niszczycielu. Snoke sprytnie wymyślił ruchomy pokój, który można przenosić w nienaruszonym stanie z Bazy na statek. Całe pomieszczenie było zrobione z połyskujących, srebrnych płyt, w których mógł się wręcz przeglądać. Łóżko było białe, niskie, jednoosobowe. Spojrzał w swoją prawą stronę. Na srebrnym stoliku ujrzał maskę swojego dziadka i mentora, Darth'a Vadera. Usiadł na łóżku i zasłonił twarz dłońmi.

- Przepraszam, mistrzu. Nie dałem rady, byłem słaby. - Szeptał. - Pomóż mi.

Odwrócił wzrok w drugą stronę i w połyskującej płycie ujrzał swoją twarz. Zobaczył ogromną bliznę, ciągnącą się od lewego policzka, przez oko, aż po czoło. Teraz wyglądał na kogoś, kogo warto się bać. Nie chciał być uważany za jakiegoś chłopczyka ze względu na swój nastoletni wygląd. Pamiętał, kiedy Luke Skywalker opowiadał mu o swoim ojcu. Zawsze uwielbiał tą historię. Liczne rany na twarzy, blada cera i przerażający wygląd dający respekt. To zawsze Kylo chciał osiągnąć. Tymczasem jednak Hux wyśmiewał się z niego, że nosi maskę, aby ukryć trądzik. Jak można przypuścić rudowłosy zawsze lądował na ścianie.

Drzwi nagle otworzyły się, a do środka weszła kapitan Phasma.

- Obudziłeś się. - Stwierdziła. Kylo osunął z siebie kołdrę i dopiero teraz zauważył, że nie ma nic na sobie. Był jedynie obwiązany czarną chustą wokół pasa. Na jego piersi widniała ogromna rana, która była zaszyta szwami.

- Świetnie, ciekawe kto mi to zrobił. - Warknął i udał się w kierunku szafy, w której trzymał tylko jedno przebranie; potwornego i bezlitosnego Kylo Rena.

- Rozumiem, że ci nie przeszkadzam. - Odrzekła Phasma.

- Nie, skądże. Przebieram się tylko. - Stwierdził ironicznie. Kobieta westchnęła.

- Miałam cię jedynie poinformować, że zaraz przyjdzie tutaj Hux.

- Jeszcze jego tu brakowało. - Prychnął, ubierając czarne spodnie.

- Chyba zostanę, kocham oglądać wasze kłótnie. - Odpowiedziała.

- Zawsze to lubiłaś. Pamiętam, kiedy pierwszy raz spotkałem się z Hux'em i z tobą. Gdybym mógł cofnąć czas, to bym was pozabijał. - Stwierdził.

- Lepiej dla mnie i dla Hux'a. - Odwróciła się i wyszła z pomieszczenia. Kylo przypomniał sobie pierwsze spotkanie z nimi. Phasma była najstarsza. Zawsze się rządziła, ale można było z nią porozmawiać. Kolejnym w przedziale wiekowym był Hux. Chłopak z wielkimi ambicjami, cztery lata starszy od Bena. Zawsze miał przy sobie swoje notatki, był od nich uzależniony. Na końcu Ben. Ten chłopak, który myślał, że świat go nie rozumie. Znalazł się w przyjaźni pomiędzy tymi osobami... Jednak ciężko było to nazwać przyjaźnią. Większość ich spotkań kończyła się na kłótniach. Dopiero Snoke doprowadził ich do porządku. Nadal jednak dogryzali sobie na osobności. Chcieli, aby ten ciemny czas uprzyjemniła jakakolwiek akcja. Ciężko było jednak być w stu procentach poważnym. Teraz pomyślał o Rey. Wspomnienia wracały. Prawdopodobnie była jednym z Padawanów Skywalkera. Nie wiedział dlaczego jednak żyje, skoro wszystkich pozabijał. Do pokoju wszedł nagle generał Hux. Spojrzał na Rena, który był ubrany jedynie od pasa w dół.

- Lepiej? - Zapytał. Dawny Solo spojrzał na niego i odwrócił wzrok.

- Bywało gorzej. - Odrzekł z zaciśniętymi zębami. Hux spojrzał na sufit.

- Starkiller już nie istnieje. - Stwierdził. Kylo nie zareagował. - Snoke jest wściekły, wzywa cię do siebie.

Kylo Ren uderzył pięścią w szafę, a ta rozwaliła się na dwa ogromne kawałki. Hux spodziewał się takiej reakcji ze strony chłopaka.

- Jak mogło mi się nie udać? - Szepnął do siebie.

- Bo myślałeś jedynie o sobie. - Odpowiedział rudowłosy. Kylo spojrzał na generała ze wściekłością.

- Ja? Ja myślałem jedynie o sobie? To ja tam mogłem zginąć!

- Tak, przegrałeś walkę ze zwykłą złomiarką, która wie o posługiwaniu się mieczem świetlnym, tyle co Szturmowcy o strzelaniu z blasteru! - Prychnął.

- Nie przeginaj. - Czarnowłosy podszedł do Huxa. Wspomnienia pojawiły się przed jego oczami.

- Ja działam racjonalnie i nie próbuj mi tu niczego wmawiać. - Warknął. - Wiem, że nadal chcesz odnaleźć tą dziewczynę, nie jestem głupi.

- Tak, chcę ją odnaleźć, ale wiesz dlaczego? Ona ma potężną Moc, przewyższa nawet moją. Przyda nam się po ciemnej stronie mocy.

- Jesteś żałosny. - Hux szturchnął Rena wskazującym palcem w pierś.

- Zamorduję cię. - Warknął.

- Uduszę cię! - Wrzasnął rudowłosy, popychając młodszego chłopaka.

- Nienawidzę cię!

- Kocham cię! - Krzyknął Hux. Nagle zapadła cisza.

- Coś ty powiedział? - Kylo zmrużył oczy.

- Kocham cię jak brata. Już prawie bym cię stracił i nie chciałbym, żeby odebrała mi ciebie jakaś złomiarka. - Odpowiedział półszeptem. - Na kogo bym się wtedy darł?

Generał wyszedł, a Kylo nie mógł zrozumieć tego, co przed chwilą się stało. Ubrał resztę swojej zbroi i udał się do Snoke'a.

*

Było to wielkie pomieszczenie. Nowy porządek zaplanował, że na każdym większym statku będzie choć jeden taki pokój. Wszędzie panowała ciemność, jedynie kilka promyków oświecało hologram wielkiego mistrza i drogę do wyjścia.

- Panie. - Klęknął Ren.

- Wstań. - Rozkazał Snoke, swoim przerażająco zimnym głosem.

- Panie, zawiodłem. Chciałbym jednak...

- Milcz. - Przerwała mu ogromna postać, a Ren od razu się uciszył. - Doskonale wiem, co się stało. Jestem dumny z tego, że wszystko idzie po mojej myśli.

- Ale jak to? Baza Starkiller nie istnieje, Ruch Oporu ją wysadził. - Wtrącił się Kylo, a Snoke przerażająco się uśmiechnął.

- O to chodziło. Ta baza nie znaczyła nic. To był dopiero projekt. Czy myślisz, że dalibyśmy ją po prostu wysadzić jak Gwiazdę Śmierci? Otóż nie. My chcemy, aby Ruch Oporu tak myślał. Poleciłem kapitan Phasmie wyłączyć osłony, kiedy przeciwnicy będą ją przetrzymywać. Wybudujemy jeszcze potężniejszą bazę, a Rebelianci będą myśleli, że pójdzie łatwo jak poprzednio. Jednak zapędzimy ich w pułapkę, z której nie ma ucieczki.

- Panie, a co z planami mapy wędrówki Sky...

- Nie martw się. Ten starzec bez Hana Solo już ci nie zagraża. - Kylo wzdrygnął się na imieniu swego ojca. - Solo miał ogromną Moc, o tak. Tylko, że w nią nie wierzył. Nie wierzył ani w Jasną, ani w Ciemną Stronę Mocy, jednak jego serce było po stronie Jedi. I właśnie dlatego nie byłoby dla niego ratunku z naszej strony, bo nigdy by na nią nie przeszedł. Twoja matka nam nie zagraża. Powoli przestaje wierzyć w to, że jesteś dobry. - Skłamał.

Kylo ciągle patrzył na okropną twarz Snoke'a. Każde wypowiedziane słowo akcentował, co było widać na jego zniszczonych ustach. Nawet jego matka już w niego nie wierzy. Nie chciał, aby tak wyszło. Zawsze ją kochał, ale Ciemna Strona oferowała mu tyle wspaniałych rzeczy. Stracił ojca, a teraz traci matkę. Może chociaż ją uda się przytrzymać przy życiu, jakoś przeciągnąć ją na stronę Najwyższego Porządku.

- Mistrzu, generał Hux mówił mi, że jesteś na mnie wściekły, dlaczego? - Zapytał poważnym tonem Kylo.

- Nie mogłem nikomu powiedzieć o moim nikczemnym planie... W twoim umyśle coś widzę, tak. To ta dziewczyna. - Stwierdził Snoke, a Ren przełknął ślinę. - Jest potężna. Wiem to ja i ty. W tobie cała nadzieja. Bądź mądry i zniszcz dobrą Rey. Niech dołączy do nas potężna i zła Aischa Ren.

Kochaj Albo Giń - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz