Rozdział XLIV

5.9K 445 224
                                    

- Rey! - Krzyknął Ren, biegnąc za swoją uczennicą. Dziewczyna nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Śmiać się czy płakać? Przystanęła i odwróciła się gwałtownie, wstrzymując oddech. Nie po to go szukała, aby teraz uciekać. Kylo w końcu ją dogonił i stanął tuż przed nią.

- Jestem Aischa. - Odparła sucho z dumnie wypiętą piersią. Ren zmarszczył czoło. - A ty jesteś skończony! - Dodała, policzkując zdziwionego mistrza. 

- Za co to?! - Jęknął, chwytając się za policzek. 

- Dobrze wiesz za co! - Stwierdziła, ponownie uderzając Rena. Syknął po raz drugi. Próbował się opanować, jednak przychodziło mu to z trudnością. Gdyby uwolnił wszystkie swoje emocje, to prawdopodobnie zabiłby dziewczynę. - Co ty sobie o mnie myślisz?! Że nie widziałam, jak na niego patrzyłeś? Przeleciałeś już wszystkich na Niszczycielu? - Zakpiła. Kylo próbował ją uciszyć, jednak ta znowu go zaatakowała.

- Przestań! - Szepnął, chwytając ją za nadgarstki i rozglądając się dookoła. - Wszystko ci wyjaśnię, tylko chodźmy w bardziej ustronne miejsce. - Zaproponował, na co Rey się oburzyła.

- Żebyś znowu mnie skrzywdził? - Zapytała, czerwieniąc się. - Kocham cię i właśnie to mnie boli. - Wyszeptała. Serce chłopaka zabiło mocniej. Wyznała mu miłość. Znowu. Czyli to wszystko nie było jedynie pod wpływem wczorajszych emocji. To była prawda. Chciał jej na to odpowiedzieć, jednak zza rogu wyszedł szturmowiec, który zaciekawił się dochodzącymi krzykami. - Ciebie też przeleciał?! - Krzyknęła, kiedy go dostrzegła. Kylo zasłonił jej usta, a Mocą sprawił, że niedaleko stojący żołnierz stracił przytomność.

- Nie ma już tego dobrego... - Szarpnął przestraszoną dziewczyną, która próbowała uwolnić się od jego uścisku. Niedaleko nich była ich sala treningowa, więc tam mogliby spokojnie porozmawiać. Ren przerzucił Rey przez ramię, a ta z dziecinną wściekłością zaczęła uderzać pięściami jego plecy. 

- Puść mnie! - Szarpała się, jednak Kylo był zbyt zdenerwowany, a co przy tym idzie - wściekły. Ren dziękował Mocy, że po drodze nie spotkał już nikogo. I tak dziewczyna robiła mu ogromny wstyd. Wszedł do sali treningowej, zatrzasnął drzwi i dopiero wtedy postawił uczennicę na ziemię. 

- Teraz możemy porozmawiać. - Stwierdził, krzyżując ręce na piersi. Rey próbowała uciec, jednak rycerz złapał ją w ostatniej chwili. Walczyła przez chwilę, jednak przestała, kiedy nie przynosiło to większego efektu. Miała już dosyć.

- O czym chcesz rozmawiać? - Zapytała, spuszczając wzrok. Ren spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko.

- O nas. - Odpowiedział ciepłym głosem. Po plecach Rey przeszedł dreszcz.  

- Myślałam, że o generale. - Uśmiechnęła się szyderczo, odwracając się na pięcie. Ren zacisnął pięści z ochotą uderzenia dziewczyny, jednak z całych sił starał się od tego powstrzymać. 

- Rey, on...

- Jestem Aischa! - Warknęła, kopiąc powietrze. Ren przewrócił oczami. To imię do niej nie pasowało. 

- Dobrze, Aischa. - Mocno zaakcentował ostatni wyraz. Zdawało się, że dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Z podniesioną głową spojrzała prosto w oczy Bena. - Z generałem spożywałem jedynie obiad. Chcieliśmy omówić parę spraw. - Wyjaśnił podniosłym głosem.

- Ach, to dlatego tańczyliście i całowaliście się przy romantycznej muzyce i płatkach róż! - Prychnęła, a Ren zaczerwienił się ze wściekłości. - Choć po was spodziewałabym się bardziej kolców niż płatków... 

- Nie całowaliśmy się! - Wybuchnął Ren, odbezpieczając swój miecz świetlny. Nie minęła chwila, a wszystkie narzędzia do ćwiczeń zostały doszczętnie zniszczone. Spojrzał po sobie, ciężko dysząc. Dopiero teraz dotarło do niego, jak komicznie to brzmiało. Upuścił rękojeść miecza, upadł na kolana i zaczął się histerycznie śmiać. Rey przeraziła się - chyba coś go opętało!

Kochaj Albo Giń - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz