Rozdział 3

94 5 2
                                    

- Nie... to niemożliwe. To nie może być prawda - Zaczęłam się coraz bardziej denerwować, serce waliło mi coraz mocniej.

- Rose, proszę uspokój się, wszystko będzie dobrze.

- Jak to go nie ma. Musicie go znaleźć. On musi gdzieś... gdzieś tam być. - Zsunęłam się z łóżka na podłogę, zaczęłam płakać jak małe dziecko, wypuściłam telefon z ręki. Twarz schowałam w dłonie. To niemożliwe. ON ..... musi gdzieś ... tam być. Nie ! Nie !

- Rose, dowiedziałaś się czegoś ? - Pani Karen weszła do pokoju i usiadła obok mnie przytulając do siebie.

- Oni nie wyjechali. Byli tam.... podczas tego wybuchu. Rachel nie wie gdzie...- Zaczęłam bardziej ryczeć - Nie wie gdzie jest Nathan. - Wtuliłam się w Karen, była dla mnie jak matka i właśnie w tej chwili potrzebowałam jej wsparcia a ona mojego bo Nathan to był jej syn.

- Skarbie nie martw się, może się gdzieś schował i nie może wyjść. Coś ... coś musiało się stać. - Ona też tak jak ja zaczęła płakać.

- Muszę tam jechać. - Wstałam i schodziłam na dół.

- Poczekaj dziecko, gdzie chcesz jechać?

- Do Manchesteru, przecież on musi gdzieś być, nie mógł tak po prostu zniknąć.

- To przeczekajmy do jutra i pojedziemy razem.

- Nie ja nie mogę tyle czekać. Wyjeżdżając teraz będę tam jutro, może czegoś się dowiem. Ja muszę go odnaleźć. - Znów łzy wypłynęły z moich oczu.

- Wiem, ale...

- Nie, przepraszam, ale ja musze jechać teraz. I tak nie zasnę.

- Dobrze pozwolę ci ale musisz dać znać jak dojedziesz. A ja jutro dojadę do ciebie z Jessicą.

- Dobrze. - Ucałowałam ją i wzięłam torbę z podstawowymi rzeczami i wyszłam z domu.

Po godzinie jazdy zatrzymałam się na stacji żeby zatankować i kupić wodę do picia. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i miałam 5 nieodebranych połączeń od Tessy i dwie wiadomości.

" Jak za chwilę nie odbierzesz tego cholernego telefonu to wjadę tam i cię uduszę "

" Odbierzesz ten telefon czy nie !!!!! "

Postanowiłam do niej zadzwonić. Po 2 sygnałach odebrała.

- No nareszcie, kobieto ile można czekać !!! To ja tu się zamartwiam, a ty sobie tak po prostu nie odbierasz telefonu. Co ty sobie do cholery myślałaś ?!

- Jadę do Manchesteru - powiedziałam od razu, nie chciałam jej się tłumaczyć potem że ją okłamałam mówiąc coś innego.

- Co ? Zaraz do jakiego Manchesteru, miałaś być w Gloucester.

- W Manchesterze był wybuch bomby na lotnisku.

- No coś słyszałam... i ?

- Nathan był na tym lotnisku. - Powiedziałam prawie płaczem.

- Zaraz, co ? Jak to był?

- Miał lecieć samolotem do Glasgow ale w tym momencie był wybuch i ... Boże nie wiem nawet co dokładnie się stało ! Ohh czemu do cholery mnie to spotkało ?!

- Rose, spokojnie.

- Jak mam być do cholery spokojna ?! Godzinę temu dowiedziałam się że na lotnisku w którym był mój chłopak był wybuch jakieś pieprzonej bomby, Rachel mi mówi że nie mogą nigdzie znaleźć Natha. Jeżeli coś mu się stanie to ja się załamie. On nie może mnie zostawić. On musi się znaleźć.

- Dobrze, powiedz mi gdzie jesteś dokładniej.

Powiedziałam Tessie gdzie dokładnie znajduję się ta stacja i po jakieś kolejnej godzinie czekania w samochodzie, samochód mojej przyjaciółki podjechał pod stację. Wyszłam ze samochodu i podbiegłam do niej i mocno wtuliłam.

- Cii już spokojnie.

- On musi się znaleźć. - Łzy spływały niemiłosiernie po policzkach.

- W porządku, pojedziemy tam razem, moim wozem, ja prowadzę. Ty w takim stanie nie powinnaś.

- Dziękuje.

Do Manchesteru droga dłużyła się niemiłosiernie. Próbowałam spać ale ciągle miałam w głowie słowa Rachel. To nie może się dziać na prawdę. To musi być jakiś pieprzony sen. Nie mogłam w to uwierzyć, cały świat mi się zawalił.

Kiedy zbliżałyśmy się do Manchesteru zadzwoniłam do Rachel.

- Halo ?

- Rachel, gdzie jesteś.

- Musiałam wrócić do hotelu, policja wszystkim kazała wyjść z budynku. Mają dać znać rano czy coś znaleźli.

- W jakim hotelu jesteś ?

- A co ?

- Jestem w Manchesterze.

- Wyślę ci adres smsem. - Po głosie można było poznać że jest zmęczona tym wszystkim i smutna.

- Dzięki.

- To widzimy się w hotelu. Pa

- Pa.

Wjechałyśmy pod hotel którego adres wysłała mi Rachel. Stała przed wejściem i czekała na nas. Samochód zostawiłyśmy na hotelowym parkingu i szybkim krokiem podbiegłam do niej.

- Rachel proszę powiedz mi że to nie prawda.

- Przykro mi Rose, ale Nathana jeszcze nie znaleźli. Wciąż trwają poszukiwania.

- Czemu akurat on ? Boże ! - W tej chwili podeszła do nas moja przyjaciółka. - To jest Tessa moja przyjaciółka. Mam nadzieje że nie będzie problemu.

- Nie skądże, miło mi cię poznać - Podały sobie ręce.

- Szkoda że w takich okolicznościach.

- Ja mam ten sam pokój, ty jeśli chcesz możesz wziąć pokój Nathana, a dla Tessy za chwilkę znajdziemy pokój.

- W porządku, dziękuję Ci.

- Nie dziękuj. Są tam rzeczy Nathana bo nie zdążyły nawet wyjechać z hotelu więc  wycofałam je z powrotem do pokoi.

- Dobrze dziękuje.

Pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy do pokoi, umówiłyśmy się na jutro o 09:00 na śniadanie. Kiedy weszłam do pokoju Nathana od razu poczułam znajomy zapach perfum chłopaka. Zawsze używał tych samych. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę sypialni, tam na łóżku leżała walizka Natha, podeszłam do niej i rozpięłam zamek. Były tam jego ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy. Postanowiłam że wezmę prysznic dlatego wyciągnęłam jedną z koszulek bruneta i ruszyłam do łazienki.

Leżąc w łóżku w koszulce Nathana nie mogłam zasnąć. Moje myśli krążyły wokół jednego " gdzie jest Nathan ?" Z jego walizki wzięłam również bluzę którą on uwielbiał, zawsze ją nosił gdy było mu  zimno, kiedy pierwszy raz byliśmy u jego rodziny dał mi ją na spacerze bo zrobiło się zimno. Przytuliłam się do tej bluzy, nosem wciągając przyjemny zapach chłopaka. Zaczęłam płakać, bardziej trzymając bluzę.

- Dlaczego on?! Dlaczego Nathan !? - Płacząc nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Just put your heart in my hands II N.S. cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz