Rozdział 26

111 5 2
                                    

Siedziała na werandzie kiedy podjechał samochód Nathana. Wyszedł z niego a za nim mała kopia jego samego.

- Gonis tato! - powiedział do dużego, a on zaczął go gonić. Złapał go i wziął na ręce.

- Mam cię urwisie ! - Przytulił małego i wszedł na werandę,

Podszedł do mnie i pocałował. Mały był przytulony do niego. Nathan usypiał małego patrząc mi w oczy. kochałam te oczy, to w nich się również zakochałam. Teraz miałam dwie pary tych cudownych oczek.

Mały usnął a Nathan poszedł zaprowadzić go do jego pokoju. Jak wrócił przytulił mnie i przysiadł się obok.

- Jestem szczęśliwy. - wyznał .

- Na prawdę?

- Tak, mam was i nic więcej mi do szczęścia nie brak.

- Nie żałujesz? - spytałam. Nathan wydał swoją pierwszą płytę, lecz zaraz potem zrezygnował z kariery, znalazł pracę w szkole muzycznej, nie byle jakiej bo największej z Londynie.

- Nie. Kocham Cię.

- Ja ciebie też. - i złączył nasze usta w pocałunku.


Gotowałam obiad kiedy usłyszałam dźwięki fortepianu z salonu. Poszłam sprawdzić co Ci dwoje robią. Ujrzałam jak mały siedzi Nathanowi na kolanach, i próbuje powtarzać to co zagrał. Ten widok był uroczy, ojciec i syn.

- Spokojnie, wyjdzie ci tylko musisz ćwiczyć. Kiedyś będziesz śmigał tak jak tata.

- Na plawde? Bede cwicył codziennie. - Przytulił się do bruneta.

- To dobrze kochanie. - Przysiadłam się do nich i również wtuliłam się w wolne ramię mojego męża.

- Mamusiu, zobac umiem kilka dzwieków. - pochwalił się mały.

- To wspaniale. - Ucałowałam go w głowe i razem z Nathanem pokazywaliśmy jak ma mały grać.

Just put your heart in my hands II N.S. cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz