Rozdział 10

77 5 1
                                    

Spałam. Chciałam się obudzić. Chciałam obudzić się z tego koszmaru. Słyszałam tylko głosy. Głosy.

- Kiedy ona się obudzi?

- Myśle że jak dojdzie do siebie i nabierze sił obudzi się.

- Ale ona śpi już jeden dzień. To chyba nie jest normalne.

- wiem, ale nic nie jadła, straciła siły, teraz organizm się regeneruje i nabiera sił, jak będzie już dobrze obudzi się.

Nie wiedziałam co się dzieje. Ale wiedziałam że znajduję się w szpitalu. Znów szpital. Próbowałam się obudzić, z całych sił, ale moje ciało odmawiało. Po kilku próbach znów zasnęłam.

Stałam na jakimś wzgórzu. Miałam na sobie białą, przewiewną sukienkę. Kilka metrów dzieliło mnie od krawędzi. W pewnym momencie zawiał watr, i przede mną pojawiła się postać, stała na tej krawędzi. Odwróciła się w moją stronę i zobaczyłam twarz. Nathan.

- Pamiętaj że zawsze cie kochałem i będę kochać.

- Nathan o czym ty mówisz?

- Kocham  Cię. - Zrobił krok po za krawędź i zniknął.

- Nieee !!!!!

Podniosłam się krzycząc. Byłam w jakimś białym pomieszczeniu. Szpital. Podbiegła do mnie pielęgniarka.

- Wszystko w porządku, jest pani w szpitalu już wszystko dobrze.

- Ja... co się stało. ? - Spytałam, choć wiedziałam dlaczego tu trafiłam.

- Nic pani nie jadła i straciła pani przytomność. Spała pani cały wczorajszy dzień.

- Cały dzień?

- Tak, musiała pani nabrać sił przez sen, ale wspomagaliśmy panią kroplówką i lekami.

- Ja.. moje dziecko ?

- Wszystko z nim ok. Jest zdrowy i dobrze się rozwija.

- Dziękuje.

- Zawołam lekarza i pani rodzinę która siedzi przed salą.  - Odeszła i wyszła z sali. Po kilku minutach do sali weszła Pani Karen, Jessica i Rachel. Po nich przyszedł lekarz zbadał mnie i powiedział że wszystko w porządku. Ucieszyłam się że nie zrobiłam krzywdy moje fasolce. Później porozmawiałam z Rachel, powiedziała mi że policja ma plan i że są pewni że Nathan jest w tym magazynie. I że już niedługo go stamtąd wyciągną. Ucieszyłam się.

Nathan

Ktoś chwycił mnie za ramiona. Plecy cholernie bolały. Ból był nie do wytrzymania. Kiedy sięgnę w głąb myśli, do wspomnień kiedy pierwszy raz mi ta zrobili, mam ochotę płakać. Pamiętam szczególnie to że kiedy poczułem pierwszy, piekący cios na plecach przed oczami miałem Rose. Mam nadzieje że jest bezpieczna - pomyślałem.

- Nathan, obudź się. - Chciałem otworzyć oczy, ale zamiast tego tylko trochę je uchyliłem.

- Zostaw mnie, nie chcę więcej tego. - Prawie krzyknąłem.

- Chce ci pomóc się stąd wydostać. Dalej, musisz wstać. - Próbował mnie podnieść , a ja znów osunąłem się na podłogę. Zemdlałem.

Rose

Telefon Rachel zaczął dzwonić, wyszła by porozmawiać. Poprosiłam Panią Karen żeby podsłuchała, ale tylko mnie zbeształa. Więc się poddałam. Nie chciałam się z nią kłócić.

Pani Karen, Jessica pojechały do domu żeby się przebrać i przywieść mi jakieś ubrania, dzisiaj mieli mnie wypisać. Rachel gdzieś pojechała, mówiła że musi coś załatwić. Godzinę później usłyszałam głos syren karetki. Pewnie kogoś przywieźli. Postanowiłam że pójdę do toalety a potem na sam dół po wypis. Kiedy załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne poszłam w stronę rejestracji na samym dole. Właśnie wtedy przez wejście wchodzili ratownicy z kimś na noszach. Ten człowiek był cały poharatany na twarzy, miał rozcięcia na ramionach i ciągnęły się coraz głębsze aż do pleców. Kiedy przejechali obok mnie zauważyłam że to nie był przypadkowy człowiek, to był Nathan. Natychmiast się nawróciłam i pobiegłam za nimi. Weszli do sali zabiegowej i zamknęli mi drzwi przed nosem.  Po chwili wyszedł jeden z ratowników.

- Przepraszam, co mu jest ? - Spytałam spanikowana.

- Udzielamy informacji tylko rodzinie.

- Jestem jego narzeczoną ! - Krzyknęłam.

- Wiemy tylko że jest w ciężkim stanie. Lekarz jest w środku, niech pani poczeka a potem z nim porozmawia, i proszę się uspokoić - Jak do cholery miałam się uspokoić skoro Nathan jest w ciężkim stanie?! Usiadłam na krześle i zaczęłam płakać. Nie to nie może być prawda- pomyślałam. Po chwili wyszedł lekarz a za nim nadal na noszach wieźli Natha.

- Przepraszam niech pan mi powie co z nim, błagam.- prawie piszczałam.

- Ma bardzo ciężkie obrażenia, potrzebna natychmiastowa operacja. Proszę dac nam pracować.

Nie. Nie. Nie. Tylko nie to ! Błagam, on musi żyć. Przed salą operacyjną czekałam już pół godziny. Zadzwoniłam do Rachel i do Karen. Zsunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać.

Just put your heart in my hands II N.S. cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz