Rozdział 12

70 6 3
                                    

- Nie to nie może się dziać na prawdę. - powiedziałam, bardziej sama do siebie.

- Spokojnie, serce pacjenta się zatrzymało lecz przywróciliśmy prace. Jest wszystko w porządku. Przewieziemy go na sale pooperacyjną, gdzie odbędzie się dalsze leczenie. Trudniej będzie z wybudzaniem, leki przestaną działać, ale pacjent tak szybko normalnie się nie wybudzi. Nadal będzie spał, ponieważ jego organizm jest wycieńczony.

- Ale będzie żył? - Spytałam z nadzieją.

- Tak, pani narzeczony będzie żył.

- Oh dziękuję - Objęłam pana doktora i mocno uścisnęłam. Z radości nie wiedziałam co robię. Nathan będzie żył. Będzie żył.

- Dobrze, ja muszę wracać do pacjentów. Za kilkanaście minut będziecie mogły panie zobaczyć z go w sali pooperacyjnej. - powiedział i odszedł od nas.

- Mówiłam że będzie wszystko dobrze - powiedziała mama Natha i mnie przytuliła.

Stałam przed drzwiami. Wpatrywałam się w nie coraz głębiej, jakbym chciała z nich coś wyczytać. Moja ręka powoli zbliżała się do klamki, aż chwyciłam ją w swoje dłonie i nacisnęłam żeby otworzyć. Pokój był chłodny, może z tego względu że ściany były koloru zimnej bieli. Na przeciw mnie stało łóżko a na nim .... on. Do jego ciała były poprzyczepiane jakieś kabelki, maszyna co chwila pikała. Rytm serca pokazywała maszyna, ja bez niej mogłam usłyszeć spokojne bicie jego serca i umiarkowany oddech. Podeszłam bliżej, chciałam ujrzeć jego twarz, chciałam ujrzeć to czego przez długi czas nie mogłam. Na Jego widok zaparło mi wdech w piersiach, miała rozciętą wargę jak i łuk brwiowy. Sina plama pod okiem wyglądała okropnie, ale dla mnie to nie miało znaczenia, wpatrywałam się niego jak w najpiękniejszy obrazek na świecie. Przeniosłam wzrok z twarzy na plecy które były odkryte. Były pokryte głębokimi ranami. Tak jakby ktoś ciął go nożem po plecach. Jak ktoś mógł skrzywdzić tak drugiego człowieka? Usiadłam na krześle obok łóżka. Chwyciłam delikatnie jego dłoń. Pasowała idealnie do mojej. Złączyłam je i wpatrywałam się w nie. W życiu jest taka chwila , kiedy zapominasz o wszystkim i wszystkich. I czujesz tylko miłość do Niego. Dla mnie teraz była taka chwila. Jeszcze raz spojrzałam na jego twarz, usta miał w niektórych momentach rozcięte, oczy były zamknięte. Tak bardzo chciałam żeby je otworzyć i spojrzał nimi na mnie. Chciałam znów zatopić się w tym oczach. Miał najpiękniejsze oczy, jakie widziałam. Nie miało różnicy to czy patrzyłam na nie w blasku księżyca, rażącym w oczy słońcu czy bezgwiezdnej nocy. Za każdym razem wywoływały we mnie te same uczucia. Wszystkie na raz. Wzbudzały we mnie wulkan mieszaniny najróżniejszych pragnień i emocji.

- Proszę, wróć do mnie. - Powiedziałam ze łzami w oczach, kurczowo trzymając jego dłoń. Podniosłam ją i lekko przeniosłam na swój brzuch. - Wróć do NAS. Błagam cię.

- Jesteś całym moim światem, najwspanialszą osobą. Moim oddechem, moimi myślami, moim całym sercem. Jesteś wszystkim co dobre i najlepsze. Więc proszę nie zostawiaj mnie samej i wróć, wróć do nas. Potrzebuję cię. - powiedziałam. Oparłam głowę na materacu, obok jego ciała, i wtuliłam jego dłoń w swoją twarz.


Just put your heart in my hands II N.S. cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz