Rozdział 18

81 7 3
                                    

Następnego dnia Nathan miał mieć robione badania. Żeby potwierdzić czy wszystko w porządku. Siedziałam w sali i czekałam na niego. Nie pozwolono mi pojechać z nim za to kazali tylko czekać. Lekarze mówili że jeżeli wszystko będzie dobrze to wypiszą go za dwa lub trzy dni. Nie mogłam się już doczekać, jak oboje wrócimy do domu i będziemy się cieszyć  spokojem.

- Jakie imię chciałabyś dla dziecka? - spytał kiedy wrócił z badań, a ja leżałam obok niego na łóżku wtulona i bawiłam się jego dłonią.

- Jeśli będzie dziewczynka to bardzo podoba mi się imię Sophia, a jeżeli chłopiec to może Matthew.

- A może zamiast Matthew to Harrison?

- Nie nazwę tak naszego dziecka! No proszę Cię!

- Hahaha żartuje, kochanie. No to może Leo?

- Matthew mi się bardzo podoba, ale Leo też nie jest złe. - powiedziałam i wtuliłam się w niego bardziej. Na co on stęknął. - Oj przepraszam Cię bardzo. - Chciałam wstać, ale złapał mnie za rękę i przytrzymał na łóżku. - Nie chciałam.

- Nic się nie stało, trochę tylko zabolałooo...- powiedział i zaniemówił. Jego wzrok był zwrócony w stronę drzwi. Stał tam wysoki mężczyzna. Nie znałam go i znów zwróciłam się do Nathana.

- Wszystko ok? - Nie mówił nic tylko wpatrywał się w tego gościa, Wzrok miał przerażony. - Nathan? Znasz go?

- Obiecaj mi że za żadne skarby nie wyjdziesz z tej sali i z nim nie porozmawiasz. - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- Nathan, ale o co chodzi?

- On jest....- nie dokończył ponieważ mężczyzna który stał za drzwiami otworzył drzwi i wszedł do sali. Nathan zacisnął swoją dłoń na moim nadgarstku.

Nie wiedziałam co się dzieje, obydwoje wpatrywali się w siebie jak w dwa obrazki. Postanowiłam przerwać tę ciszę.

- Kim pan jest? I czego pan chce? - spytałam spoglądając na gościa.

- Ja... - przeniósł swój wzrok z Nathana na mnie. Chciał znów coś powiedzieć, ale Nath mu przerwał.

- Wynoś się stąd! - Krzyknął.

- Znasz go Nathan?

- To on. To on kazał mnie wybiczować i to on mnie więził! - Wyglądał tak jakby wzrokiem chciał zabić tego faceta. Spojrzałam na mężczyznę, i nie mogłam uwierzyć że to on zrobił mu tyle krzywdy. I że miał czelność jeszcze tu przychodzić. Jak on śmiał.

- Chłopcze posłuchaj, nie chciałem, po prostu jesteś bardzo podobny do gościa co wisiał mi kase.

- Nie chciał pan? A jednak to zrobił! - Wykrzyczałam patrząc z odrazą na niego. On znów przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie. Nie mogłam znieśc jego wzroku więc się odwróciłam.

- Niech pan stąd wyjdzie, bo wezwę ochronę. Mimo że i tak pana już ścigają. - powiedział Nathan kładąc mi rękę na ramieniu.

- Ja nie wierzyłem, kiedy mi mówili. Myślałem że zmyślają. - powiedział facet nadal stojąc na środku pokoju. Nadal wpatrując się we mnie uporczywie.

- O czym pan do cholery mówi?! Niech się pan stąd wynosi. Dosyć pan krzywdy wyrządził! - Krzyknęłam we łzach w oczach.

- Ty mnie nie poznajesz? - Spytał.

- Dlaczego miałabym pana w ogóle znać?

- Ponieważ ja... ehem... Ja... - plątał się w mówieniu. Ale to co powiedział zaskoczyło mnie totalnie.

Just put your heart in my hands II N.S. cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz