**Justin**
Minęło 5 dni. Prawie ciągle siedzę przy niej. Tylko od czasu do czasu chodzę po jedzenie lub wykąpać się i wracam jak najszybciej do Lily. Kazałem mojemu zaufanemu Becie by zajął się wszystkimi sprawami watahy.
6 dnia poruszyła delikatnie dłonią. Lekarz mówił, że może się tak dziać.
7 dnia jeszcze się nie wybudziła. Siedziałem na krześle obok mojej mate patrząc na nią.
Nagle drzwi się otworzyły, a do środka wszedł mój Beta.- Potępieni znowu węszyli na naszym terenie - powiedział Dave.
- Zaraz zejdę.
- Dobrze Alfo.
Przypiąłem Lily kajdankami do łóżka, nie mogłem ryzykować, pocałowałem ją w czoło i wyszedłem.
Mimo wszystko może obudzić się w każdej chwili i uciec. Znalazł bym ją, chodzi mi bardziej o jej bezpieczeństwo. Dookoła jest wszędzie las i gdyby weszła na teren wrogiej watahy mógłbym nie przybiegnąć na czas.
Wyszedłem na dwór gdzie byli członkowie mojej watahy, którzy ukłonili głowy.
Zmieniliśmy się w wilków i pobiegliśmy. Rozdzieliliśmy się by było szybciej.Biegłem około 10 km, aż zobaczyłem wrogiego wilka. Zacząłem warczeć. Wilk nie odszedł tylko stał w miejscu. Zmieniłem się w człowieka, co uczynił też inny wilk.
- Po co tutaj jesteś ? - warknąłem.
- Mój alfa kazał przekazać, że już niedługo nie będziesz miał Luny. - zaczął się śmiać. Byłem wściekły. Podszedłem do niego i jednym zwinnym ruchem skręciłem mu kark. Szybko zmieniłem się w wilka i pobiegłem dalej sprawdzać teren.
Gdy wróciłem do domu wziąłem prysznic i położyłem się obok Lily. Zaczęła się rzucać podczas snu więc zacząłem mówić jej uspokajające słowa.
-Spokojnie księżniczko. Jesteś bezpieczna. Nikt nic Ci nie zrobi.
Przestała się rzucać więc dalej podziwiałem jej piękno, aż nie zasnąłem.Dzień 8. Wciąż się nie wybudziła. Zaczynałem się martwić. Czemu to tak długo trwa. Poszedłem do łazienki wziąłem prysznic ubrałem się i ruszyłem z powrotem do pokoju. Usiadłem na krześle i jak zawsze wpatrywałem się w nią, aż ktoś zapukał do drzwi.
- Wejść. - do środka wszedł mój drugi Beta Chaz.
- Alfa potępionych chce się z Tobą widzieć. Jest na zewnątrz.
- Kto pozwolił wam go tutaj wpuścić do kurwy nędzy?! - wściekły podbiegłem do niego i przydusiłem do drzwi.
- Al-lfo wybacz, ale on nalegał, przepraszam to się nie powtórzy.
Mówił, że ma coś ważnego d-do powiedzenia Tobie Alfo.- Zaraz zejdę. - wyrzuciłem Chaza, cholerne dupki, nic nie umieją zrobić dobrze. Przypiąłem mojego szkraba do łóżka i wyszedłem.
- Czego chcesz ? - rzuciłem oschle wychodzą na zewnątrz, stając oko w oko z tym sukinsynem.
- Przyszedłem odebrać Twoją lune, która będzie moja - zacząłem się śmiać. Podszedłem do niego podniosłem za szyję i zacząłem dusić.
-Chyba w twoich kurwa snach - upadł bezwładnie do moich stóp. Skręciłem mu kark i kazałem posprzątać zwłoki, po czym zacząłem się wspinać po schodach do mojej Luny. Coś było z nim nie tak, ponieważ nikt od tak nie przyszedłby i powiedział, że odbierze moją Ukochaną. Zresztą i tak bym na to nie pozwolił. Nigdy.
CZYTASZ
You Are My Mate
WerewolfNagle jakby wszystko przestało istnieć. Był tylko on i ja. Z jego ust wydobyło się donośne warczenie -Moja!