28.

18.5K 729 92
                                    

**Lily**

Mija juz tydzień od mojego stosunku z Justinem.
Od tego czasu źle się czuję. Oczywiście Justin nic nie wie. Nie chciałam go niepotrzebnie martwić. Wykluczałam opcję ciąży, ponieważ to był mój pierwszy raz.

Właśnie siedzę w łazience i wymiotuje. Siadam na płytkach i opieram się o ścianę. Łzy lecą mi z policzków, ponieważ mam dość wymiotowania i jestem strasznie głodna bo wszystko co przełknę ląduje w toalecie.

Nagle drzwi do łazienki się otwierają a w nich staje Justin. Gdy mnie widzi podbiega do mnie.

- Skarbie co jest?

- N-nic

- Lily, pytam ostatni raz, co się dzieje? - warknął.

- O-od jakiegoś czasu wymiotuje. I s-słabo m-mi.

- Boże to może być coś poważnego. Do cholery dlaczego nie powiedziałaś wcześniej? - bierze mnie na ręce i idzie w kierunku drzwi.
Gdy już byliśmy w pokoju położył mnie na łóżku.

- Zaraz przyjdzie lekarz.

- Jay przestań nic mi nie jest.

- Lily nie kłóć się i poprostu leż - powiedział. Westchnęłam i zrezygnowana położyłam się na łóżku.
Po chwili wszedł lekarz. Powiedział że lepiej by było gdybyśmy mogli iść do jego gabinetu. No raczej Justin szedł, a ja na jego rękach.

Lekarz już od 15 minut mnie bada, sprawdza brzuch i wszystko inne. Cholera co mi jest.

- Luno, jesteś w ciąży - powiedział uradowany. Zatkało mnie. Popatrzyłam na Justina. On również był szczęśliwy. Lecz nagle mina lekarza spoważniała. - Alfo Luna jest człowiekiem. Może umrzeć podczas porodu. Jedyną opcją jest usunięcie dziecka, lub...

- Mów - warknął mój mate.

- Chyba, że będzie brać leki, lecz one sprawią ogromny ból Lunie.

- Będę je brać - powiedziałam.

- Lil...

- Będę je brać - powiedziałam stanowczo.

- Luna również musi się bardzo oszczędzać.

- Dziękuję.

Przytulił mnie i wziął na ręce. Wniósł do sypialni, usiadł na łóżku, a mnie posadził sobie na kolanach.
- Malutka te leki sprawią ci okropny ból. Nie chcę byś cierpiała.

- Justin dam radę. Dla dziecka - powiedziałam a on wpił się w moje usta.

- Chodź idziemy coś zjeść - powiedział, gdy się odemnie odezwał.

- Ale j-ja i tak to zwymiotuje - mruknęłam spuszczając głowę.

- Masz - podał mi jakąś tabletkę.

- Co to? - spytałam podnosząc głowę.

- Lekarz również mi to dał na wymioty. To normalne, a ten lek pozwoli Ci przestać wymiotować.

- Dzięki - popiłam lek wodą, która stała na szafce obok i poszliśmy do kuchni.

**Następny dzień**

**Justin**

To dzisiaj. Lily musi wziąć tą cholerną tabletkę. Jestem wkurwiony wiedząc, że będzie ją bolało, a ja nic z tym nie mogę zrobić.

Wszedłem do pokoju z tacą w rękach, na której były pancakesy. Postawiłem ją na szafce obok łóżka, a sam na nim usiadłem.

- Lily wstawaj skarbie - zdjąłem z niej kołdrę. Nic.

- Lily! - zacząłem ją łaskotać, więc obudziła się od razu śmiejąc.

- Jus... tin.. Prze... Przestań!

- A wstaniesz? - zapytałem, jednocześnie przestając ją łaskotać.

- No wstanę! - na potwierdzenie tych słów usiadła na łóżku.

- Masz - podałem jej tace z jedzeniem. - idę pod prysznic. Jak wrócę ma nie być niczego na talerzu i masz nie wstawać z łóżka.

- Ale Jay tutaj jest za dużo tego...

- Bez dyskusji. Teraz jest was dwoje, a ty musisz przytyć. Mówię naprawdę Lily ma tutaj niczego nie być - powiedziałem stanowczo i wstałem kierując się do łazienki.

**Lily**

Zjadłam całe jedzenie i czuję się jakbym miała zaraz umrzeć z przejedzenia. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Na niebie nie ma ani jednej chmurki. Idealna pora by wyjść z domu.

Usłyszałam otwieranie drzwi od łazienki więc spojrzałam w ich stronę. Wyszedł z nich Justina w czarnych obciałych spodniach i białej koszulce.

- Lily miałaś nie wstawać. - podszedł do mnie, wziął na ręce i usiadł na łóżku ze mną na kolanach. Położył rękę na moim brzuchu i zaczął mnie po nim masować, aż schylił się i go pocałował.

- Justin jest piękna pogoda, pójdziemy na zewnątrz? - od razu się wyprostował.

- Nie Lily, słyszałaś lekarza musisz się oszczędzać.

- Proszę. Tylko na chwilę, przecież tylko usiądę na ławce.

- Nie. - zaczęłam go całować, pocałunkami zjechałam na jego szyję robiąc malinkę.

- Mogę na zewnątrz? - spytałam uwodzicielsko.

- T-tak - jęknął. Wstałam z jego kolan i popędziłam do drzwi.

- Hej a ty dokąd? - znalazł się obok mnie.

- No jak to? Przecież pozwoliłeś mi wyjść. - on jedynie westchnął i wziął mnie na ręce kierując się do wyjścia.

Usiedliśmy na ławce obok fontanny znajdującej się w ogrodzie. Justin objął mnie ręką w talii, a ja położyłam mu głowę na ramieniu. Popatrzyłam na niektórych ludzi, siedzących na ławce zapewne rodziców dzieci, które się tu bawią. Patrzyli na nie z miłością i szczęściem w oczach. Później przeniosłam wzrok na biegające dzieci.
Wszystkie miały roześmiane twarze. Patrzyłam na nie i uświadomiłam sobie, że już za kilka miesięcy sami będziemy mieć takiego szkraba.

Siedzieliśmy już tutaj, którąś godzinę rozmawiając ze sobą i ciesząc swoim towarzystwem.

- Lily, chodź już do domu. - nie protestowałam, gdy wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju.

- Lily musisz wziąć tabletkę. - powiedział cicho.

- Okej. - usiadłam na łóżku, a on podał mi lek i wodę. Popiłam tabletkę wodą i oddalam mu szklankę. Położył się na łóżku ciągnąć mnie za sobą. Pierwsze minuty były w porządku i gdy już miałam powiedzieć, że przez te leki nic mnie nie boli, poczułam niewyobrażalny ból, jakby ktoś mi wbijał tysiące noży w ciało, zmieniłam zdanie. Justin cały czas trzymał mnie, bym nie rzucała się po łóżku. Po godzinie w męczarniach usnęłam ze zmęczenia.

You Are My MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz