25.

19K 759 119
                                    

18+

**Lily**

Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Minęły już 4 dni mojego okresu, więc się skończył. Strasznie marudziłam podczas niego i dużo jadłam. Justin powiedział, że mogłabym mieć codziennie okres, bym więcej jadła.

Justina nie było w pokoju więc poszłam do kuchni. Stał tam ubrany w jasne spodnie i koszulkę z dekoltem w serek. Odwrócił się w moją stronę z uśmiechnął.

-Siadaj księżniczko. Zrobiłem śniadanie. - usiadłam i czekałam na śniadanie.

Gdy zobaczyłam naleśniki z nutellą i owocami, aż mi ślinka pociekła. Wzięłam się za swoje śniadanie i zjadłam 2 naleśniki w mniej niż 5 minut.

- Co chciałabyś robić? - spytał po śniadaniu. Wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem. Możemy iść na miasto. - spojrzałam na niego. Popatrzył na mnie podejrzliwie, po czym skinął głową. Nie chodziło mi o ucieczkę. Po prostu dawno nie byłam na mieście.

Po przygotowaniu się wyszliśmy z domu i weszliśmy do auta. Drogą rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Wydaje mi się, że zakochuje się w Justinie. MOIM Justinie.

Długimi godzinami spacerowaliśmy po ulicach, aż rozbolały nas nogi i postanowiliśmy wracać. Wróciliśmy do auta i ruszyliśmy z powrotem do domu.

Gdy dojechaliśmy poszliśmy się czegoś napić do kuchni. Wypiłam sok pomarańczowy i odłożyłam szklankę do zmywarki. Justin również to uczynił po czym podszedł do mnie. Zbliżył się do moich ust i zaczęliśmy się całować. Złapał mnie pod udami tak, że musiałam nogami opleść go w pasie i skierował się w stronę sypialni. Położył mnie na łóżku i zaczął schodzić pocałunkami do szyi. Zaczął gryźć, lizać i ssać oznaczenie, na co pojękiwałam.
Jednym sprawnym ruchem zdjął ze mnie koszulkę. Spięłam się nie wiedząc co zamierza zrobić. On wrócił pocałunkami do moich ust i oderwał się na chwilę po czym spojrzał mi w oczy.

- Spokojnie kruszynko. Nie będziemy się jeszcze kochać, nie jesteś gotowa. Po prostu się rozluźnij, nie zrobię Ci krzywdy. - tak jak powiedział, tak zrobiłam. Zdjął ze mnie spodenki, przez co się mocno zarumieniłam.

Poczułam jego męskość twardniejącą przy moim udzie. Ułożył się pomiędzy moim nogami i wysunął dłonie pod moje plecy. Jednym ruchem zdjął ze mnie stanik, a ja zawstydzona zakryłam je rękoma.

- Skarbie - warknął - masz się przede mną nie zakrywać. Jesteś piękna. Nie bój się - wziął moje nadgarstki w jedną dłoń i trzymał nad moją głową.

- Mają tam zostać - po upewnieniu się, że ich nie ruszę zaczął kontynuować. Pocałował mnie w usta i zjechał pocałunkami na moją pierś. Zaczął ssać i podgryzać mojego stwardniałego już sutka, a drugą pierś ugniatał i masował dłonią przez co głośno jęczałam.

Zdjął moje majtki po czym dotknął mojej kobiecości i nacisnął na nią swoim środkowym palcem. Jęknęłam głośno i chciałam zacisnąć uda, lecz ręce Justina mi to uniemożliwiły. Wsunął we mnie delikatnie jeden palec i zaczął nim poruszać.

- J-jay - jęknęłam. Chciałam więcej. Dodał jeszcze jeden palec i zaczął nimi poruszać. Włożyłam ręce w jego włosy na co zamruczał jak kot.

- Cholera jesteś taka ciasna. - uśmiechnął się łobuzersko, gdy poczuł, że się zaciskam na jego palcach.

- Jesteś blisko maleństwo? - powiedział uwodzicielsko i zaczął ponownie ssać moją szyję.

- T-tak - jęknęłam czując jak dochodzę dzięki jego palcom. Dał mi ochłonąć i wyciągnął ze mnie swoje palce po czym je polizał, a ja jeszcze bardziej się zarumieniłam.

- Mmm taka pyszna - wymamrotał. Ubrał mi majtki i jego koszulkę, a ja położyłam się na łóżku i powoli zapadałam w sen.

- Kocham Cię księżniczko - pocałował mnie w czoło i przykrył kołdrą, a ja momentalnie zasnęłam.

***Kilka dni później***

**Lily**

Minął kolejny tydzień. Justin od pewnego czasu przychodzi zdenerwowany do domu. Teraz wracam do pokoju, gdyż byłam u Em. Nagle zderzyłam się z czymś twardym. Prawie upadłam, gdyby nie ramiona, które mnie złapały. Podniosłam głowę i zobaczyłam blondyna z zielonymi oczami. Był przystojny, ale nie tak jak mój Justin.

- Przepraszam. - powiedziałam.

- Nic się nie stało złotko. Jak masz na imię? - pewnie był nowy.

- Lily.

- Piękne imię. Ja jestem Lin miło mi. - ucałował moją dłoń.

- Jesteś tutaj nowy?

- Tak. Skąd wiesz?

- Domyślam się. Nie widziałam Cię tu nigdy wcześniej.

- Racja. Jesteś człowiekiem prawda?

- Tak.

- Kogoś bratnia dusza?

- Tak.

- Kogo jeśli mogę wiedzieć?

- Justina.

- Alfy?

- Tak. I nie, nie musisz mi się kłaniać czy cokolwiek. Jestem taka jak inni.

- Jasne - porozmawialiśmy jeszcze trochę i każde z nas udało się do swoich pokoi. Polubiłam go, chodź znamy się chwilę. Jest bardzo miły.

Weszłam do pokoju, ale Justina nie było. Usłyszałam szum lecącej wody z łazienki więc pewnie bierze prysznic.

Właśnie zobaczyłam Jay'a wychodzącego z łazienki. Podszedł do mnie i chyba chciał przytulić, lecz nagle cały zesztywniał, zacisnął szczękę, a jego oczy były niczym węgiel.

- Dlaczego czuć od Ciebie innego samca? - warknął.

- Ponieważ..

- Wiedziałem. Zdradziłaś mnie. Od teraz już nigdzie nie wyjdziesz sama. Jeśli gdziekolwiek wyjdziesz! Ty cholerna - krzyczał.

- A-ale Ju.. - nie dokończyłam, ponieważ jego dłoń spotkała się z moim policzkiem. Upadłam na podłogę czując mocny ból w policzku. Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. Mój mate mnie uderzył.

You Are My MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz