**Lily**
Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Byłam strasznie zmęczona. Chciałam zgarnąć włosy z twarzy, ale poczułam, że jestem przypięta do czegoś. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem przykuta kajdankami do łóżka.
Zaczęłam się szarpać ile mogłam oraz krzyczeć ile sił w płucach, ale to nic nie dało. Czułam, że z moich nadgarstków płynie krew, lecz nie zaprzestałam prób uwolnienia się. Czułam, że nie mogę złapać oddechu. Zaczęłam się jeszcze bardziej szarpać.W którymś momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale byłam zbyt zajęta wyrywaniem nadgarstków by spojrzeć kto to.
Słyszałam jak ktoś przeklina, a później szybko podchodzi do mnie.- Hej, spokojnie, nie zrobię Ci krzywdy - to Justin?- Uspokój się. Grzeczna dziewczynka - mówi , gdy przestałam wyrywać dłonie.
- A teraz oddychaj. Pomału, głęboko. Tak, dobra dziewczynka - mówi gdy mój oddech wraca mniej więcej do normy - nie ruszaj się odepnę Cię - odpiął mi ręce, a ja natychmiast odsunęłam się w kąt łóżka i skuliłam. Tak bardzo chciało mi się płakać.
- Kicia spokojnie nie zrobię Ci krzywdy - wyszedł gdzieś a później wrócił z apteczką w ręce. Jeszcze bardziej się skuliłam i schowałam głowę w kolanach.
- Muszę Ci opatrzeć rany. Daj nadgarstki Najdroższa- przysunął się do mnie. Popatrzyłam na moje nadgarstki i dopiero teraz poczułam ból i zobaczyłam jak bardzo krwawiły.
Powoli podałam mu moje nadgarstki a on nalał na wacik wode utlenioną i przyłożył do mojego nadgarstka syknęłam z bólu i chciałam zabrać rękę, ale on mnie powstrzymał i popatrzył mi w oczy, gdy opatrzył mi nadgarstki, owinął je bandażem i pocałował. Pod jego dotykiem cały ból znikał.
- Dlaczego t-tu jes-stem? - mój głos był bardzo cichy.
- Ponieważ jesteś MOJA. Oswój się z tym, a ja pójdę do łazienki. Masz zjeść naleśniki. Zrozumiano? - pokiwałam głową. Był straszny.
- Nawet nie próbuj uciekać. Będę wiedzieć kiedy wyjdziesz - powiedział i skierował się zapewne do łazienki w tym samym pokoju. Zeszłam z łóżka , lecz chwilę później tego pożałowałam ponieważ poczułam straszny ból. Przeszłam pare kroków, lecz zrezygnowana wróciłam na łóżko. Zobaczyłam, że byłam ubrana w koszulkę sięgającą mi do kolan. A jeśli on mnie przebierał? Byłam przerażona.
Spojrzałam na talerz pełen naleśników. Wzięłam gryz, a dalej nie dałam rady jeść. Wszystko mnie bolało.Gdy Justin wrócił położył się na łóżku obok mnie i popatrzył na mnie , a później na talerz z naleśnikami.
- Jedz - powiedział twardo.
- Ile spałam? - zignorowałam jego słowa.
- Ponad tydzień - wystrzeżyłam oczy. Że co?! - A teraz jedz.
- Justin nie miałam jedzenia w buzi od tygodnia i nie dam rady jeść.
- Lily albo to zjesz, albo sam Ci to do buzi włożę - warknął. Przeraziłam się. Zjadłam jednego naleśnika i spojrzałam na niego.
- Jedz kolejnego.
- Proszę Jay, nie dam rady - westchnął ciężko.
- Chcesz się wykąpać?
- Tak - mruknęłam cicho. Potrzebuję kąpieli zdecydowanie.
- Chodź - podszedł do szafy, a ja wstałam i powstrzymałam się od zapłakania z bólu.
Weszłam do łazienki ociągając się. Wszedł Jay i podał mi jakieś koronkowe figi i jego podkoszulek.
- Czujesz się na siłach by móc sama to zrobić? Pomogę Ci Skarbie może Ci się jeszcze coś stać.
- Nie chcę, czuję się w porządku, naprawdę idź.
- Dobrze, ale jestem za drzwiami, nie zakluczaj się i nawet nie wstydź się wołać w razie czego. - powiedział i wyszedł. Weszłam pod prysznic i tam dałam upust emocjom. Płakałam z bólu i sama nie wiem dlaczego. Co ja tutaj do cholery w ogóle robię. Dlaczego on mnie tu trzyma? Umyłam się zapewne Justina szamponem i wyszłam spod prysznica.
Gdy ubrałam na siebie ubrania co było trudne chciałam wyjść z łazienki lecz tak wszystko mnie bolało, że runęłam na ziemię. Do łazienki wszedł jak strzała Justin. Zaczęłam płakać z bólu. Podniósł mnie i zniósł na łóżko do sypialni.
- Co się dzieje kochanie?
- W-wszystko mnie boli - zapłakałam.
- Hej shhh... będzie dobrze. Połóż się - przytulił mnie, gdy już się położyłam i szeptał uspakajające słowa, aż odpłynęłam w krainę morfeusza.
CZYTASZ
You Are My Mate
WerewolfNagle jakby wszystko przestało istnieć. Był tylko on i ja. Z jego ust wydobyło się donośne warczenie -Moja!