**Lily**
Wzięłyśmy ze swoich pokoi bluzy i poszłyśmy po picie na dół. Wzięłyśmy jeszcze do plecaka jabłka i jakieś kanapki. Chciałyśmy wyjść , ale strażnicy zagrodzili nam drogę.
-Chciałabym wyjść do ogrodu, więc z łaski swojej moglibyście się odsunąć - powiedziałam twardo. No hej, jestem Luną tak ? Oni nic nie mówiąc odsunęli się.
Przy wyjściu tym razem z ogrodu również stali strażnicy. Popatrzyli na nas, więc żeby nie wzbudzić podejżeń poszłyśmy na huśtawki i rozmawiałyśmy śmiejąc się. Po chwili strażnicy odwrócili się, a my poszłyśmy na drugi koniec domu.
Wspięłyśmy się na altankę jak ostatnim razem ja to zrobiłam i przeskoczyłyśmy płot. Biegłyśmy już jakieś 10 minut, aż zwolniłyśmy do szybkiego marszu.
Jesteśmy w lesie już koło godziny. Zatrzymałyśmy się by wyjąć jabłka. Jadłyśmy i szłyśmy dalej. Wciąż miałam nadzieję, że niedługo skończy się las i będzie droga by móc znaleść pomoc.
Zaczęło się ściemniać. Usiadłyśmy pod drzewem i wypiłyśmy picie.
- A co jeśli coś nam się stanie? - zapytała Em.
- Nic nam nie będzie. Chyba. Musimy dać radę. Jesteśmy już daleko - uśmiechnęłam się lekko, a ona to odwzajemniła.
- Mam nadzieję.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy dalej.
Rozmawiałyśmy cały czas.W pewnym momencie usłyszałam szelest. Em również, ponieważ zatrzymała się. Nagle zza drzewa wyłoniły się dwa wilki, które po chwili zmieniły się w ludzi. Cholera.
- Co takie ślicznotki robią same w lesie w dodatku o tak późnej godzinie? - zapytał jeden z nich.
- Nic - warknęłam. Ten się zaśmiał i podszedł do mnie. Położył dłoń na moim policzku, a ja odskoczyłam od niego. Zaśmiał się gardłowo i znów się przysunął odgarniając moje włosy na jedno ramie.
- Wiesz słonko jesteś na moim terenie.
- Jakoś mnie to nie obchodzi - powiedziałam , a jego oczy pociemniały.
Podnosił pięść by uderzyć mnie na co zamknęłam oczy, przygotowując się na cios, który nie nastąpił. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że pięść tego człowieka, a raczej wilka była zgniatana w ręce... Justina ? O nie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że za nami były inne wilki i Rich mówiący coś do przerażonej Em. Odwróciłam się z powrotem i zobaczyłam pięść Justina lodująca na szczęce innego wilka.
- Jeszcze raz podnieś rękę na moją mate, a nie skończy się to dobrze. Spierdalajcie - Tamte 2 wilki uciekły, a gdy spojrzałam w tył tamtych już nie było. Zapewne poszli do domu.
Zobaczyłam wściekłość wypisaną na twarzy Justina.
- Masz przechlapane skarbie - powiedział po czym przewiesił mnie sobie przez ramie biegnąc w wilczej szybkości do domu. Wtedy dopadła mnie smutna informacja. Nigdy nie uda mi się stąd uciec.
CZYTASZ
You Are My Mate
WerewolfNagle jakby wszystko przestało istnieć. Był tylko on i ja. Z jego ust wydobyło się donośne warczenie -Moja!