Rozdział XII

8.1K 878 308
                                    

Na ostatnim stopniu schodów usiadł zakapturzony chłopak. Rozejrzał się, a gdy upewnił się, że w pobliżu nikogo nie ma, zaczął przetrząsać plecak. Po chwili wyciągnął z niego kopertę i coś jeszcze, coś metalowego, co błysnęło mu w dłoniach. Wiedziałam co to jest, jednak wciąż uparcie śledziłam obraz, by dojrzeć to, co najbardziej mnie interesowało. Jego oblicze.

– Poznajesz go? – zapytał Olek, ale ja wciąż nie byłam pewna.

Już miała zaprzeczyć, ale wtedy jego twarz skierowała się prosto w obiektyw kamery. Wstrzymałam oddech. Poznałam go, ale... dlaczego miałby to robić? Nie miał na sobie okularów, ale jakoś specjalnie nie zmieniło to jego rysów twarzy, a kędzierzawa czupryna wystawała spod kaptura, nie mogąc się w nim pomieścić.

– Poznaję – kiwnęłam głową. – To chłopak z naszej klasy, ale poznałam go w bibliotece. Nie sądziła... nie sądziłam, że on...

Zawahałam się, bo w sumie jak mogę wyciągnąć wnioski o jakiejś osobie z jednej, w dodatku krótkiej, rozmowy.

– Pozory mylą – mruknął Olek, a jakaś obca gorycz pojawiła się w jego głosie.

Ponownie spojrzałam na obraz. Wydawał mi się tak poczciwą, niezdarną i sympatyczną osobą...

Kacper Rudnicki. Wiedziałam jak się nazywa. Tak samo jak wiedziałam, jak nazywa się każdy z mojej nowej klasy. Nie na darmo śledziłam poczynania ich wszystkich, ale... dlaczego to robił? Może ktoś go do tego zmusił? To była pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie, bo ze wszystkich sił starałam się go uniewinnić. Usprawiedliwić jego czyny. Było mi przykro, że ktoś, kogo nigdy bym o coś podobnego nie podejrzewała, szantażował mnie i jednocześnie czułam wściekłość, że to robił, a ja niczego się nie domyśliłam. To było dziwne, bardzo frustrujące uczucie.

– On chodzi do naszej klasy? – zapytał Wiktor, przyglądając się chłopakowi.

– Tak – powiedziałam cicho. – Nie rzuca się w oczy, dlatego ciężko go zauważyć.

Nie mogłam tak tego zostawić. Już wcześniej przygotowałam się, że będę musiała wyjaśnić tę sprawę twarzą w twarz. Chce patrzeć mu w oczy, gdy powie mi jak bardzo mnie nienawidzi. Chcę patrzeć mu w oczy, gdy powie dlaczego to robi. Czy naprawdę chce mojej śmierci? Chce mojego strachu?

Wiedziałam, że muszę to wyjaśnić jak najszybciej, więc przypadłam do drzwi, by jak najszybciej go znaleźć.

– Gdzie idziesz? – Wiktor chwycił moje ramie.

– Puść mnie, idę to wyjaśnić – powiedziałam spokojnie, choć wszystko w środku mnie płonęło, od wewnętrznie tłumionej złości.

– Sama?!

Spojrzałam na niego zaskoczona i na moment wszystkie moje emocje wyparowały.

– Od kiedy cię to obchodzi?

Był wyraźnie wkurzony, ale naprawdę nie rozumiałam tej złości. Byłam pewna, że gdyby sprawa dotyczyła jego, również chciałby jak najszybciej wszystko wyjaśnić. Nie czekać. A jednak mimo to jego złość wymierzona była we mnie.

– Od kiedy wiesz o mnie za dużo... – burknął.

– Nie martw się – powiedziałam – nie pisnę ani słówka.

Chwilę mierzył mnie wzrokiem i nie byłam w stanie przejrzeć jego myśli. Przecież jestem w stanie się sama obronić, a Kacper nie wyglądał mi na kogoś, kto od dziecka trenował z zamiłowaniem jakiekolwiek sztuki walki. Choć już przekonałam się, że pozory mogą mylić, ale nie... cokolwiek by się miało dalej wydarzyć, wiedziałam, że muszę to z nim rozstrzygnąć. Sama.

Nieidealna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz