Rozdział XXVIII

6K 669 236
                                    

Gdy wbiegłam na parking przed kliniką, Wiktor zatrzymał się gwałtownie, odwrócił i posłał mi tak piekielne spojrzenie, że tylko cud sprawił, że na miejscu nie padłam trupem.

– Co to miało być, do cholery?! – warknął.

Wzruszyłam ramionami, przyjmując iście obojętną minę. Choć daleka byłam od tego stanu.

– Sam zacząłeś – powiedziałam z pretensją. – Gdyby nie ta twoja gadka o białym związku, to nie wychodziłabym z takimi aluzjami! Musiałam się bronić!

Wiktor gromił mnie wzrokiem. Nerwowo przełykałam ślinę, ale nie opuszczałam gardy, wciąż dumnie unosząc głowę i odpowiadając obroną na jego atak.Iskry między nami przeskakiwały, pioruny błyskały, gromy waliły, a świat wokół w ogóle nie zwracał na to uwagi! Przechodzące obok pielęgniarki, nawet na nas nie spojrzały. Czy tylko ja widziałam tę burzę?

– Ale to ty mnie w to wciągnęłaś – dorzucił po chwili.

– Ale mówiłam, żebyś się nie odzywał!

– Nie przywykłem do słuchania twoich poleceń, okej?

Prychnęłam.

– To przywyknij.

Przez chwilę jeszcze lustrował mnie wzrokiem, ale w jego oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc czego się spodziewać. W końcu zaśmiał się, zbijając mnie tym samym z pantałyku, i wbił ręce w kieszenie spodni.

– Rzucałaś tymi głupimi aluzjami, tylko po to, by nie przyznawać się do dziewictwa – oznajmił, wielce uradowany ze swojego odkrycia.

Zacisnęłam zęby. Miałam ochotę w tym momencie rzucić w nim czymś bardzo, bardzo ciężkim. I bardzo, bardzo ostrym! Niestety niczego takiego nie miałam pod ręką, a przeszywanie go wzrokiem na niewiele się zdało, bo koniec końców nie wytrzymałam i musiałam się odwrócić.

To nie jest tak, że się wstydzę... po prostu rozmowa na te tematy nie przychodziła mi z łatwością. Może gdyby obok mnie nie siedział Wiktor, to nie miałabym problemu z powiedzeniem tego, ale... przy nim? Przy nim to niewykonalne!

Wiktor podszedł do mnie. Miałam wielką ochotę się wycofać lub uciec na drugi koniec placu, ale nie zrobiłam tego, bo kim bym została? Zwykłym tchórzem, który nie potrafi sam siebie obronić.

– No przyznaj się – powiedział przynaglająco.

Spojrzałam na niego. I to był błąd.

Jego wzrok zdawał się przenikać mnie na wskroś. Otworzyłam usta, by rzucić jakąś głupią uwagę, ale zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie.

Zapach jego skóry, ciepło, które od niego biło i te oczy, w których nie było już złości, ale ciekawość i wyzwanie, które mi rzucał, działały na mnie tak mocno, że nie mogłam wydusić ani słowa.

Nawet przekonując każdą pojedynczą komórkę mojego ciała, że stojącego tu drania nienawidzę z całego serca i tylko przypadek zmusił mnie do proszenia go o pomoc... nie zdołałam oszukać uczuć. A one wariowały. I zdałam sobie sprawę, że jeśli nie przerwę tego kontaktu, że jeśli nic kompletnie nie zrobię, to moje uczucia zdolne są przejąć nade mną kontrolę i rzucić się na stojącego przede mną osobnika.

Odchrząknęłam, wyrywając się z tego stanu.

– Dobrze. Przyznaję się. Jestem dziewicą. Zadowolony? – Próbowałam wrzucić w moje słowa trochę butności, ale marna to była próba.

Wiktor nawet nie mrugnął. Uśmiechnął się w ten swój zmysłowy, niewymuszony sposób. I na moje nieszczęście, wyglądał przy tym cholernie dobrze.

Nieidealna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz