Rozdział LVIII

4.6K 561 247
                                    


Zaczynało się ściemniać, ale miałam nadzieję, że pielęgniarki nie przyjdą przeganiać moich przyjaciół, bo było jeszcze tak wiele do opowiedzenia, tak wiele do przegadania, że nie wyobrażałam sobie, że przełożymy to na później. Godzina była wczesna, tylko dzień krótki. Zimowy, blady i ponury i choć jego blask ledwo przesączał się przez zaciągnięte żaluzje, czuło się surowość światła, chłód i zimno panujące za oknem.

– A co... co się stało z tymi dziećmi? – zadałam pytanie, które trapiło mnie od dawna.

Amanda i Olek popatrzyli na siebie porozumiewawczo, ale to nie były te same spojrzenia, które posłali sobie rodzice, gdy o to pytałam. Te wydawały się smutne, jakby nie chciały oznajmiać mi prawdy, jakby żadne z nich nie chciało o tym mówić.

– W raportach nic nie ma... – zaczął Olek ostrożnie. – Ale wiemy o nich od Wiktora.

Uniosłam spojrzenie i zatrzymałam je na bursztynowych oczach.

– Byłeś tam?

– On cię stamtąd wyciągnął – powiedziała cicho Amanda. – Myśleli, że jesteś jedną z osób współpracujących z LOGiNem... i nie trafiłabyś tak szybko do szpitala, gdyby nie Wiktor. Pewnie też nieprędko byś z niego wyszła, a i tak twój pobyt tutaj trochę się przeciąga.

Przez mgłę wspomnień przebił się głos... wtedy, tam, ktoś krzyczał moje imię? To on? On? Był tam? Gdy wszystko dookoła się waliło, gdy świat wybuchał? Był tam. I nie dopuścił, by mój świat zawalił się doszczętnie.

Rodzice wspominali o komplikacjach... wiem, że miałam sporo szczęścia uchodząc z tego cało, ale może to nie tylko szczęście wpłynęło na moje ocalenie? Może „coś", a raczej „ktoś" jeszcze? Ktoś o tak gorącym spojrzeniu, że wydawało się płonąć w gasnącym świetle dnia.

– Widziałem te dzieci... – Wiktor zawahał się, a na jego twarzy odmalowały się różne emocje; ból, żal, smutek i cień frustracji.

Ja też nie dowierzałam w to, co się tam działo, ale mogłam udawać, że to był bardzo długi i podły koszmar. Mogłam, ale nie chciałam. Wiktor już zmierzył się z prawdą. I na mnie przyszła pora.

– To, co im zrobiono... to bestialstwo. Inaczej nie da się tego określić – w jego głosie wibrowała złość i gorycz, ale starał się ją powstrzymać. Skrzyżował ramiona na piersi i się napiął, jakby w ten sposób mógł się odgrodzić od uczuć. – To wszystko mnie... zaskoczyło. Ale dowódca grupy wyglądał, jakby właśnie tego szukał. Odesłał większość oddziału do innych rewirów, by nie patrzyli, by nie pamiętali... ale tego nie da się zapomnieć. Pamiętają, ale milczą, bo w żadnym oficjalnym raporcie nie ma choć wzmianki o tych dzieciach, choćby jednej. Olek starał się przeszukać dokumenty o ograniczonym dostępie i znalazł pewne informację, ale to nie będzie dobra wiadomość... – Spojrzał na mnie uważnie, jakby oczekując, że się rozmyślę i go powstrzymam. Ale ja i tak już wiedziałam, wyczułam, co chce powiedzieć. – Nie żyją. Wszystkie te dzieci nie żyją.

Choć spodziewałam się tej wiadomości i tak była dla mnie zaskoczeniem. Fala smutku zalała mnie na moment, odcinając od otoczenia. Musiałam na chwilę zamilknąć, otoczyć się ciszą. Zamknęłam oczy i odetchnęłam kilka razy, ale bolesny ucisk w piersi tak łatwo nie odpuszczał. Te małe istotki, którym dano, a następnie odebrano życie. Brutalnie. Niepotrzebnie. A jednak, zrobiono to, tylko dla własnej wygody, dla własnego dobra, bez cienia wyrzutów sumienia i bez cienia serca.

– Wszystkie? – powtórzyłam po chwili.

– Wszystkie – potwierdził Wiktor. – Nie były gotowe do opuszczenia inkubatorów, potrzebowały jeszcze kilku miesięcy... może dwóch, trzech... wtedy dałoby się je uratować, ale na ten moment nic nie można było zrobić. W aktach znalazły się też teorie o ich... powstaniu. – Ostatnie słowo wypowiedział z wahaniem. – Według nich Wilczyński miał obsesję na punkcie niesamowitych zdolności Inshi i dlatego chciał ich sobie podporządkować. Ale to mu nie wystarczyło. Gdy zdał sobie sprawę, że większość zdolności Inshi niewiele ma wspólnego z superbohaterami, postanowił sam ich stworzyć. Ale musiał stworzyć ich tak, by byli mu bezwzględnie posłuszni, zawsze, bez cienia wątpliwości, dlatego wciąż sprawdzał działanie serum na Inshi, by upewnić się, że żadna z umiejętności nie zaburza jego działania. Musiał mieć pewność, że zawsze będą go słuchać.

Nieidealna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz