Nadeszła sobota, a ja przeglądałam listę, by się przekonać, że wzięłam wszystkie niezbędne rzeczy. Można się dziwić, ale wolę być przygotowana na każdą ewentualność, szczególnie, gdy wybieram się w daleką podróż (zupełnie jakby mnie to spotykało codziennie...). W każdym razie wolałam mieć mój niezbędnik kamuflażowy i ciuchy na przebranie, i szczoteczkę do zębów, i... nie będę przynudzać. Wiktor dał mi jeszcze ubrania przystosowane do jazdy na motocyklu, co prawda normalnie korzystał z nich Olek i na mnie były trochę zbyt obcisłe, ale przynajmniej chroniły przed zimnem.
Po raz ostatni powiodłam wzrokiem po pokoju, ale już nic potrzebnego nie leżało na wierzchu.
Ale... ściskało mnie w żołądku na myśl, co mnie czeka. Tak, naprawdę mnie to przerażało. Czy spotkanie z genetykiem? No właśnie nie. Czy motor? Nie do końca. Stresowała mnie... pozycja, którą musiałam zajmować za Wiktorem przez kilka godzin mojego życia i... i jego towarzystwo.
No tak. Na filmach wyglądało to zawsze bardzo romantycznie, ale... to nie film! Ani bajka. A ja nie żywiłam do niego żadnych romantycznych uczuć... prawda?
Czasem jednak trzeba się poświęcić. Byłam mocno zdeterminowana, by za wszelką cenę poznać tego doktorka i to mnie mobilizowało. Dlatego nie zważałam na środki.
Odetchnęłam jeszcze parę razy, by się uspokoić, odpięłam bransoletę, zarzuciłam plecak na ramiona i wyszłam, spodziewając się wściekłości, a przynajmniej wzburzenia ze strony Wiktora. Tak. Umówiliśmy się na siódmą, a ja odrobinkę się spóźniłam. Nie z własnej dezorganizacji, ale zwykłego ludzkiego niezdecydowania, które wciąż to pchało mnie w stronę drzwi, to odpychało.
Zasunęłam kurtę pod samą szyję, bo znów przeraźliwie wiało i udałam się na tyły internatu, gdzie mieściły się garaże. Wiktor już czekał. Nerwowo chodził tam i z powrotem, a wiatr tarmosił jego krucze włosy. Gdy mnie zobaczył, skupił na mnie wściekły wzrok. Starałam się ze wszystkich sił zignorować ten atak, ale nie było to takie proste.
– Co tak długo?! – warknął, gdy przed nim stanęłam.
– Coś mnie zatrzymało – odparłam, starając się uniknąć jego wzroku, by nie chciał ze mnie nic więcej wyciągnąć. Głupio byłoby mi przyznać jakie rozterki chodziły mi po głowie.
Jednak mimo to i tak wiedziałam, że aż go ściska, by o to zapytać. Ale, o dziwo, tego nie zrobił. Ostatnio bardziej panował nad swoimi wybuchami. A może szybciej mu przechodziło? W końcu spóźniłam się tylko kilka minut... no dobra... kilkanaście, ale nie róbmy z tego wielkiej tragedii.
– Dobra – powiedział po dłuższej chwili. – Jedźmy już.
Tym razem się z nim zgodziłam. Wiktor otworzył garaż i wytoczył motor. Wciąż nie mogłam sobie wyobrazić jak można się tym czymś przemieszczać, ale zaraz miałam się o tym przekonać na własnej skórze.
Przyglądałam się jak zakłada kask, wsiada na to bydle i przykłada dłoń do panelu sterowniczego. Motocykl ożył. Wydał z siebie ciche buczenie, a ledowe światła wystrzeliły w koła, które mimo że wcześniej nie zauważyłam, wykonane zostały z przezroczystego tworzywa. Po chwili wygasły, sprawiając, że motocykl wyglądał już bardziej normalnie i jedynie przedni reflektor się palił.
– Wsiadasz? – rzucił, podając mi srebrny kask.
Wcisnęłam go na głowę i nieprzychylnie spojrzałam na siedzenie za nim. Tak niepokojąco blisko! Wiktor również był tego świadomy, bo w jego oczach, widzianych przez szybkę kasku, widziałam wyzwanie, jakby był przekonany, że w tym momencie się wycofam.
CZYTASZ
Nieidealna ✔
Science FictionRok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęli wybierać cechy własnych dzieci, mimo że nie wszystkie te eksperymenty kończyły się sukcesem. Takim nieudanym eksperymentem jest Ida. #1 w...